Dzisiaj w Warszawie odbyło się spotkanie na temat roli, jaką odegrał w dzisiejszej, polsko-niemieckiej pamięci piłkarskiej Ernest Wilimowski, piłkarz Ruchu Wielkie Hajduki oraz reprezentacji Polski. Organizatorem panelu pod tytułem "Wilimowski na spalonym - piłkarski panel z okazji 100. rocznicy urodzin śląskiego Pele" była Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej.
W panelu wzięli udział: chorwacki pisarz Miljenko Jergović, autor książki "Wilimowski", dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek, dziennikarz "Süddeutsche Zeitung" Thomas Urban oraz dr Marcin Wiatr, pracownik Instytutu im. Georga Eckerta ds. Międzynarodowych Badań nad Podręcznikami w Brunszwiku.
Inspiracją panelu była przede wszystkim wydana książka "Wilimowski" chorwackiego autora Jergovicia, który na początku przeczytał fragmenty swojej powieści. Można było jednak odnieść wrażenie, że autor kompletnie nie czuje historii i tego, co działo się na Górnym Śląsku w okresie przedwojennym. Nawet my Ślązacy mamy czasami problem ze swoją tożsamością - dlatego w większości czujemy się Górnoślązakami. Autor książki stwierdził jednak, że posiadamy dwa serca - jedno czerwone, drugie czarne i mamy dwie ojczyzny. Kiedy w ustach Jergovicia dwukrotnie usłyszałem, że Ernest Wilimowski był zdrajcą, moje odczucie niewiedzy autora książki o naszym regionie tylko bardziej się spotęgowało.
Prawdą jest sformułowanie jednego z uczestników panelu, który powiedział, że to wszystko jest efektem ludzkich postaw w różnych sytuacjach, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia. A piłka nożna jest tylko grą. Grą, która zmienia nasze życie. W dalszej części panelu starano się rozmawiać o Górnym Śląsku i o relacjach tam panujących, podając przykłady z lat 50. Można żałować, że spotkanie nie odbyło się w miejscu, z którego Ernest Wilimowski pochodzi. Tutaj nie trzeba byłoby tłumaczyć oczywistości, których i tak inni nigdy nie zrozumieją.
Najciekawszym momentem panelu była opowieść przedwojennego warszawskiego piłkarza i autora książek, który zasiadał wśród widowni. Piłkarz ten widział osobiście Wilimowskiego na boisku. Opowiedział historię o swoim przyjacielu, który walcząc w podziemiu przyjął pseudonim "Wilimowski" z szacunku, jakim darzył tego piłkarza, mimo że wiedział on doskonale, że w czasie II wojny światowej "Ezi" grał dla reprezentacji Niemiec.
Podczas panelu panowała miła i sympatyczna atmosfera. Szkoda, że o "Ezim" nie mogliśmy się dowiedzieć nic, o czym byśmy już nie wiedzieli. Nikt nie potrafi wyjaśnić fenomenu Ernesta Wilimowskiego. A o jedynej osobie, która mogłaby to zrobić, nie wspomniano podczas panelu ani słowem. Mam tylko nadzieję, że w swojej książce Pan Andrzej Gowarzewski pozwoli nam kiedyś poznać fenomen "Eziego", bo z powieści Miljenko Jergovicia na pewno tego się nie dowiemy.
Grzej