W sparingu z Unią Kalety na boisku pojawił się Maciej Urbańczyk. Dla pomocnika Niebieskich był to powrót na boisko po ośmiu miesiącach przerwy.
21-latek poprzedni sezon rozpoczął w podstawowej jedenastce Ruchu. Miejsce w linii pomocy miał pewne po tym, jak wygrał rywalizację z Maciejem Iwańskim. Ale w październikowym meczu w Poznaniu doznał poważnej kontuzji. Wprawdzie pierwsze diagnozy były optymistyczne, ale po kilku konsultacjach okazało się, że piłkarz zerwał więzadła krzyżowe.
W listopadzie Urbańczyk przeszedł zabieg rekonstrukcji więzadeł, a przez kolejne miesiące mozolnie się rehabilitował i dochodził do formy. W Kaletach pojawił się na boisku w drugiej połowie, zagrał dziesięć minut. - To dla mnie bardzo ważny dzień, bo w końcu wróciłem - cieszył się Urbańczyk. - To wielka radość, że zagrałem te kilka minut, bo przerwa była naprawdę długa. Nie jest łatwo, trzeba na nowo "poczuć" boisko, pewne mechanizmy muszą powrócić. Pierwsze minuty mam już za sobą i wierzę, że teraz będzie tylko lepiej.
Pomocnik nie przeczy, że obawia się odnowienia kontuzji. Jednocześnie wierzy, że za kilka tygodni lęk zniknie i będzie mógł grać z pełnym zaangażowaniem. - Nie ukrywam, że po takim urazie jest obawa, że znów coś się stanie. Ale myślę, że taka blokada szybko minie. Z każdym kolejnym treningiem czy meczem będę czuł się pewniej, czas będzie teraz działać na moją korzyść.
Co naturalne, z powrotu swojego podopiecznego zadowolony był trener, Waldemar Fornalik. - Długo czekaliśmy na powrót Maćka. Tym samym cieszę się, że w końcu mógł zagrać, to niewątpliwie plus tego meczu. Z racji tego, że przerwa była tak długa, wystąpił dziś w niewielkim wymiarze czasowym - tłumaczył szkoleniowiec. I dodał: - Teraz czekamy, aż do gry wróci Michał Helik.
Źródło: Niebiescy.pl