- Gdybym mógł cofnąć czas, zostałbym jeszcze ten jeden rok w Rosji. Mimo że w Szynniku nie byłem do końca szczęśliwy, to gdybym wiedział, że tą decyzją przyczynię się do śmierci ojca, to mógłbym zostać tam jeszcze i dziesięć lat - mówi
Damian Gorawski, który pochodzi z Rudy Śląskiej i jest wychowankiem Ruchu Chorzów, a swoją karierę zakończył w Górniku Zabrze. Były reprezentant Polski, który ma za sobą także grę w Wiśle Kraków, FK Moskwa i Szynniku Jarosław, udzielił długiego wywiadu portalowi eurosport.onet.pl. Poniżej prezentujemy fragment związany częściowo z chorzowskim Ruchem. Jesteśmy przekonani, że ta historia was zainteresuje...
Karierę kończył pan w Górniku. Przenosiny do Zabrza to nie była dobra decyzja.
Damian Gorawski: - Wszystko mogło się inaczej potoczyć, bo miałem wtedy jeszcze rok kontraktu w Szynniku Jarosław. Spotkałem jednak trenera Henryka Kasperczaka, który przedstawił mi wizję stworzenia wielkiej drużyny w Zabrzu. Byłem wtedy już cztery lata w Rosji i zaczynałem być znużony, czułem, że trzeba stamtąd uciekać.
Do Zabrza miał trafić też Maciej Żurawski.
- Najpierw musieliśmy się utrzymać, ale się nie udało. Byłem pewny, że nie spadniemy, po rozmowach z trenerem Kasperczakiem nabrałem jeszcze większego przekonania. Wahałem się tylko z tego powodu, że byłem przecież wychowankiem Ruchu Chorzów.
Pojawiły się jakieś nieprzyjemne sytuacje z udziałem kibiców?
- Na początku słyszałem głosy, że co to ma być, jakiś "śmierdziel" przyszedł, ale później kibice nabrali do mnie przekonania.
Z transferem do Górnika nie mógł poradzić sobie pański ojciec.
- Był moim wiernym kibicem, a poza tym fanatykiem Ruchu Chorzów, więc nie mógł przeżyć tego, że gram w Górniku. Raz pojechał na mój mecz do Zabrza, ale wyszedł w przerwie. Nie był w stanie tam dłużej wytrzymać.
Okazywał to panu, że jest zawiedziony?
- Nigdy mi tego nie powiedział, ale po rozmowach z mamą wiedziałem, że to dla niego wielki cios. Strasznie to przeżywał, nie mógł się z tym pogodzić. Ludzie na Śląsku są szczególnie zżyci ze swoimi klubami.
Kiedyś wspomniał pan nawet, że decyzją o przenosinach do Górnika wpędził go pan do grobu.
- Mogę mówić o nim już jako "świętej pamięci". Ojciec miał problem z alkoholem i myślę, że to też przyczyniło się do jego śmierci. A gdy przeszedłem do Górnika, nie wiem, czy nie pił jeszcze więcej.
Wypominał pan sobie później, że mógł pan sobie odpuścić ten Górnik, a tata dalej by żył?
- Z perspektywy czasu człowiek zdaje sobie sprawę, że powinien podjąć inne decyzje. Gdybym mógł cofnąć czas, zostałbym jeszcze ten jeden rok w Rosji. Mimo że w Szynniku nie byłem do końca szczęśliwy, to gdybym wiedział, że tą decyzją przyczynię się do śmierci ojca, to mógłbym zostać tam jeszcze i dziesięć lat.
źródło:
Eurosport.onet.pl / Niebiescy.pl