Tuż po końcowym gwizdku meczu z Lechem Poznań Marek Zieńczuk przyznał, że mecz przy Bułgarskiej był prawdopodobnie jego ostatnim występem w Ruchu, a może nawet w karierze. W poniedziałek informacja została oficjalnie potwierdzona - wygasający 30 czerwca kontrakt zawodnika z chorzowskim klubem nie zostanie przedłużony.
- Zawsze jest smutno, gdy coś się kończy. Zżyłem się z tym klubem, z drużyną. Jednak koniec jednego rozdziału jest początkiem nowego. Mam nadzieję, że będzie on dostarczał mi wielu emocji i satysfakcji. Cieszę się jednak, że dane mi było przez pięć i pół roku reprezentować barwy Ruchu. Czuję się w tym klubie spełniony. Świadczą o tym dwa medale, które tutaj zdobyłem, to bardzo dużo. Nie mam czego żałować - zapewnia piłkarz.
Bez deklaracji
Marek Zieńczuk w swojej bogatej karierze zdobył wiele trofeów. Nie ukrywa, że te zdobyte przy Cichej mają szczególny smak. - Do Wisły nie ma co porównywać, bo byłem tam trzykrotnym mistrzem Polski, ale w Amice mieliśmy lepsze warunki i większy potencjał, a udało się zdobyć tylko i aż 3. miejsce i Puchar Polski. Osiągnięcia w Ruchu są porównywalne, a na pewno wywalczone w trudniejszych warunkach. Te sukcesy w Chorzowie mają dlatego większy wymiar i bardziej je doceniam - twierdzi zawodnik. - Mój pierwszy kontrakt obowiązywał przez 1,5 roku, a grałem w Chorzowie jeszcze kolejne cztery. To też świadczy o tym, że obie strony były zadowolone ze współpracy - dodaje.
Co dalej z 37-letnim piłkarzem? Pojawiają się pogłoski, jakoby miał zawiesić buty na kołku i zająć się szkoleniem młodych adeptów futbolu. On sam twierdzi, że nie podjął jeszcze decyzji. - Nie chcę deklarować, że kończę karierę, bo na przykład za tydzień te słowa mogą się okazać puste, gdyby urodziło się coś nowego - zaznacza "Zieniu". - Nie składam deklaracji, ale rzeczywiście skłaniam się ku temu, żeby podążyć już nową drogą, drogą trenerską.
Przystanek Cicha, cel: odbudowa
Zieńczuk do Chorzowa trafił w 2011 roku. Po niezbyt udanych epizodach w greckim AO Xanthi i Lechii Gdańsk (której jest wychowankiem), szukał miejsca, w którym może odbudować się po kontuzji. Cicha okazała się do tego świetnym miejscem.
Przekonał się o tym już na prezentacji przed rozpoczęciem rundy wiosennej. - Cała hala była wtedy wypełniona po brzegi, nie przypuszczałem, że tak będzie. Kibice zrobili wielki hałas. Wtedy przekonałem się, że jest dla kogo tutaj grać. Fani tworzą tutaj bardzo fajną społeczność i są bardzo oddani temu klubowi - wspomina pomocnik.
Pierwszy gol Zieńczuka na konto chorzowskiego zespołu został zapisany w Wielkich Derbach Śląska. To był jego czwarty występ w barwach Ruchu. Trudno było o lepsze przywitanie z nowymi kibicami. - Na pewno jest jeden mecz, którego nie zapomnę. Chodzi o Wielkie Derby Śląska z wiosny 2011 r. Wygraliśmy wtedy z Górnikiem Zabrze 3:0, a ja strzeliłem swoją pierwszą bramkę dla Ruchu - opowiada. - Tego momentu nie zapomnę. Wspaniała oprawa, dużo śniegu i premierowy gol, którego bardzo potrzebowałem po kontuzji.
Czas się żegnać
Dziewięciokrotny reprezentant Polski nie ukrywa, że w Chorzowie zżył się z wieloma osobami. Wymienia przede wszystkim Łukasza Surmę, Rafała Grodzickiego czy Mariusza Stępińskiego. - Bardzo miło wspominam także Żeljko Djokicia, z którym byłem w parze na treningach, Pawła Abbotta czy Bartka Babiarza - uzupełnia.
Zawodnik niebawem stawi się w Chorzowie. - Przyjdę się z wszystkimi pożegnać. Pięć i pół roku to nie jest krótki czas. Nie można spakować walizek i wyjechać bez pożegnania. Chcę się spotkać z kolegami, z panią Renią, która zawsze była dla mnie bardzo dobra i chyba właśnie jej będzie mi najbardziej brakowało.
Zawsze na maksa!
Zieńczuk w niebieskiej koszulce występował łącznie przez pięć i pół roku, zagrał w 177 meczach. W Ekstraklasie zdobył 16 bramek, trafiał też w Pucharze Polski i elimincjach do Ligi Europy. - Chciałbym podziękować wszystkim kibicom za wsparcie, za te pięć i pół roku. Mam nadzieję, że w wielu momentach ich nie rozczarowałem, że moja gra i gole sprawiły im trochę radości. Chcę powiedzieć, że przez całą karierę w Ruchu dawałem z siebie maksa - zapewnia "Zieniu". I zaznacza: - Ten maks wyglądał raz lepiej, raz gorzej. Mogę jednak powiedzieć zgodnie ze swoim sumieniem, że w każdym spotkaniu robiłem wszystko co w mojej mocy, żeby Ruch wygrywał i był jak najwyżej w tabeli.
* * *
Zachęcamy do przeczytania naszej rozmowy z Markiem Zieńczukiem z cyklu
"Pięćdziesiąt szybkich". Zawodnik dał się w niej poznać z nieznanych dotąd stron - dowiecie się między innymi, że pomocnik Niebieskich jest fanem Tolkiena i odpalania rac na stadionach, a w wolnych chwilach poświęca się... ogrodnictwu.
źródło: Niebiescy.pl / Ruch Chorzów