- Od początku byłem przeciwnikiem ESA37. Ten system rozgrywkowy to szukanie na siłę oryginalności. Nigdzie nie ma identycznej formuły, ale u nas wymyślono takie dziwadło. ESA37 nie sprzyja rozwojowi futbolu w Polsce - uważa były selekcjoner reprezentacji Polski
Antoni Piechniczek, który udzielił wywiadu portalowi KatowickiSport.pl. Poniżej prezentujemy wybrane fragmenty.
Ruch Chorzów i Podbeskidzie Bielsko-Biała to kluby, które są panu bardzo bliskie. Jak pan skomentuje poniedziałkowe rozstrzygnięcie?
Antoni Piechniczek: - Najpierw żal mi było Niebieskich, a później "Górali". Dobrze, że nie musiałem podejmować tej decyzji, bo kibicuję zarówno chorzowianom, jak i klubowi z Bielska-Białej. Obiektywnie spoglądając, to jednak Ruch zasłużył bardziej na miejsce w grupie mistrzowskiej, bo na boisku wywalczył o jeden punkt więcej od Podbeskidzia.
W bielskim klubie czują się oszukani. Mają sporo pretensji do Lechii. Czy słusznie?
- Z jednej strony można obwiniać Lechię, ale najgorsze jest to, co zrobił Trybunał Arbitrażowy, który trzymał się litery prawa, ale kompletnie nie miał wyczucia, zarówno ducha sportu, jak i czasu oraz zasad, że punkt odbiera się na koniec sezonu. Piłkarze Ruchu dowiedzieli się o tym, że gdańszczanie mają o jeden punkt więcej w piątek, gdy byli w drodze na mecz. Łatwo można wyobrazić sobie, co musieli wtedy czuć. Nagle bezpośredni rywal zyskuje przewagę i ogłasza się to za pięć dwunasta. To kuriozum na skalę światową.
Kto w tej sytuacji najbardziej zawinił?
- Nie będą wskazywał winnych, bo to nie jest moje zadanie. Do bałaganu doszło jednak przy tym dziwacznym podziale na dwie ósemki. Od początku byłem przeciwnikiem ESA37. Ten system rozgrywkowy to szukanie na siłę oryginalności. Nigdzie nie ma identycznej formuły, ale u nas wymyślono takie dziwadło. ESA37 nie sprzyja rozwojowi futbolu w Polsce. Będę szczęśliwy, kiedy ta forma rozgrywek przejdzie do lamusa.
źródło:
KatowickiSport.pl