- Będę bronił osobę, którą sam poprosiłem o pomoc, czyli Mirka Smyłę. To człowiek, który pod względem merytorycznym i fachowym jest w stanie bardzo dużo dać każdemu klubowi. Mógł naprawdę dużo wnieść do tego, żeby UKS Ruch Chorzów, przy współudziale bądź łącznie ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego, za dwa, trzy, cztery lata był bardzo silnym klubem - mówi
Mariusz Śrutwa, wiceprezes UKS-u Ruch Chorzów, który jest zwolennikiem utworzenia SMS.
Przeczytaj też: Poważny konflikt w UKS-ie. Rodzice się zbuntowali
We wtorek utwierdziliśmy się w przekonaniu, że pomiędzy zarządem UKS-u Ruch Chorzów a rodzicami dzieci doszło do dużego konfliktu. Jak pan odbiera tę sytuację?
Mariusz Śrutwa: - Jest w tym wszystkim dużo niezrozumienia. Niezależnie od tego, jak to się potoczy, uważałem, uważam i będę uważał, że formą rozwoju jest Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Możemy dawać przykłady klubów, które na tym bazują, jak Stal Stalowa Wola czy Rekord Bielsko-Biała, od którego czerpaliśmy duże wzorce. Tam rozwijają się zarówno pod względem naukowym jak i sportowym. Opiera się na tym budowę klubów. Tutaj nie sprawdził się przekaz do rodziców, a ktoś to wykorzystał, żeby bronić swoich interesów. Szkoda, bo głównie tracą na tym dzieci i klub.
Czy w zaistniałej sytuacji można to jeszcze wszystko poukładać?
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Jednak wszystko można pokierować jeszcze w tę stronę, żeby wrócić do rozmów z dyrektorem szkoły im. Gerarda Cieślika, ponieważ od tego zaczynaliśmy. Tylko i wyłącznie od jego decyzji zależało to, że nasze kroki potoczyły się w kierunku innej szkoły. Ja nigdy nie widziałem przeciwwskazań i do dnia dzisiejszego nie widzę. Nie może być jednak tak, że ktoś będzie dyktował warunki, ponieważ ma być to współpraca i partnerstwo. Na takich zasadach jak najbardziej.
Wtorkowe spotkanie było na tyle burzliwe, że nie wszyscy dotrwali do końca. Między innymi Mirosław Smyła, który miałby zostać dyrektorem SMS, opuścił salę już po kilkunastu minutach. Rodzice mnóstwo pretensji mieli także do prezesa Jacka Grycmana, zaś wobec pana osoby można było wyczuć spory szacunek.
- Jest mi niezmiernie miło, że mimo wszystko posiadam szacunek. Będę bronił osobę, którą sam poprosiłem o pomoc, czyli Mirka Smyłę. To człowiek, który pod względem merytorycznym i fachowym jest w stanie bardzo dużo dać każdemu klubowi. Udowadnia to chociażby teraz, prowadząc Rozwój. Wyciągnął ten klub z takiej sytuacji, w której chyba nikt by się nie podjął ratowania. On się podjął i mam nadzieję, że mu się uda. Broni się wynikami na boisku. Mógł naprawdę dużo wnieść do tego, żeby UKS Ruch Chorzów, przy współudziale bądź łącznie ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego, za dwa, trzy, cztery lata był bardzo silnym klubem.
Kiedy rozmawiamy w kuluarach z kolegami pracującymi w innych klubach, to wszyscy mają te same stanowisko, że to naprawdę dobra droga. Byliśmy bardzo blisko, żeby nią pójść. Czy się uda? To nie tylko ode mnie zależy.
W trakcie rozmów padło kilka kwot. Usłyszeliśmy, że obecnie roczny budżet UKS-u to 230 lub ponad 300 tysięcy złotych, zaś SMS mógłby liczyć na ponad 3 miliony złotych. Skąd miałyby się wziąć te pieniądze?
- Jeśli chodzi o dwie pierwsze kwoty, to ja znam pierwszą, a z sali padła druga. Wszystko jest do wglądu, natomiast nie jest to jakaś różnica, która zmienia całokształt twórczości. Z kolei ponad 3 miliony złotych to współczynnik, jaki każda Szkoła Mistrzostwa Sportowego otrzymuje z tytułu pieniędzy kuratoryjnych przez urząd miejski. Jest to mnożone razy ilość dzieci. Przyjęliśmy, że ilość dzieci jest taka jak w UKS-ie czyli 290, żeby zobrazować kwotę i porównać. Oczywiście ja nie twierdzę, że na starcie byłoby 290 uczniów w SMS, natomiast takie są proporcje. I to też jest do sprawdzenia w dokumentach. Szkoda, że w trakcie spotkania nikt nie chciał podjąć merytorycznej dyskusji.
Rozmawiał: Neo (Niebiescy.pl)