- Pod względem personalnym Lechia to jeden z czołowych zespołów w lidze. Prezentuje dobry poziom i spodziewamy się, że będzie zdeterminowany, walcząc o ósemkę. Nie liczymy na ich rozkojarzenie czy słabszy dzień - mówi trener Ruchu Chorzów
Waldemar Fornalik, który udzielił wywiadu dziennikowi "Sport". Zapraszamy do przeczytania wybranych przez nas fragmentów.
W poprzednim meczu z Wisłą Kraków Patryk Lipski w ostatnich minutach zmarnował rzut karny. Kto poza nim był wyznaczony do jedenastki?
Waldemar Fornalik: - Mariusz Stępiński, ale jego nie było już na boisku, podobnie jak Marka Zieńczuka. Do rzutów karnych kandyduje również Maciej Iwański, ale piłkarz, który wchodzi na boisko, zazwyczaj ich nie wykonuje. Patrykowi dobrze układał się ten mecz i wziął odpowiedzialność na siebie. Nikt jednak po tej porażce w nim nie upatrywał winnego, bo gdyby nie straty bramek, to sytuacja pod koniec spotkania wyglądałaby całkiem inaczej.
W Gdańsku do ewentualnego karnego Lipski nie podejdzie?
- Wiele wskazuje, że nie. Zawsze przed meczem ustalamy, kto ma strzelać jedenastki i zazwyczaj wybieramy dwóch zawodników.
(...)
Kto zastąpi najlepszego snajpera Ruchu?
- Raczej postawię na kogoś z tria Efir - Setla - Siedlik.
(...)
Adam Setla ma jeden mecz w lidze, Łukasz Siedlik jeszcze ani razu nie zagrał...
- Wiele wskazuje, że postawię na Michała Efira. Nie mam jeszcze gotowego składu na sobotę. Rzadko się zdarza, abym na kilka dni przed spotkaniem by na sto procent pewny wyjściowej jedenastki. Na treningach bierzemy pod uwagę dwa, trzy warianty.
Wśród zastępców Koja są Mateusz Cichocki i Marek Szyndrowski. Obaj jednak w tym roku jeszcze w ekstraklasie nie grali.
- Koja mają zastąpić nominalni defensorzy. Faktycznie, obydwaj nie występowali w ekstraklasie, ale grali w drugiej drużynie. Są w treningu i dobrze się czują.
(...)
Dla kibiców ostatnia kolejka sezonu regularnego zapowiada się frapująco. A dla pana?
- Powtarzałem już nieraz, że jestem przeciwnikiem tej reformy. ESA37 wpłynęła na to, że nie liczy się rozwój młodych zawodników, ale tylko tu i teraz. Gdybyśmy rozgrywali mecze według starego systemu, to już pięć kolejek temu mógłbym wprowadzić do drużyny 3-4 młodych chłopaków. Przy obecnej formule jest to niemożliwe. Liczy się wynik. Drużyny, które znajdą się w dolnej ósemce, też nie będą ogrywać młodych graczy.
(...)
Brakuje wam tylko punktu do utrzymania grupy mistrzowskiej. Którego tegorocznego spotkania najbardziej pan żałuje?
- W starciach z Cracovią i Lechem spokojnie mogliśmy zdobyć przynajmniej po punkcie. W pierwszym przypadku były poprzeczki, słupki... W drugim nie uznano nam bramki. Jak to wszystko wyglądało, można było zobaczyć dokładnie w telewizji. Telewizja nie kłamie.
Cały wywiad można przeczytać w dzisiejszym wydaniu dziennika "Sport".