Każda seria ma swój kres - potwierdzenie tej myśli na swoje nieszczęście otrzymali w środę Niebiescy. Cracovia wygrała przy Cichej po raz pierwszy od 1951 roku. Porażka tym bardziej bolesna, bo po niezłej i efektownej grze.
We wtorek, ze względu na fatalny stan murawy, spowodowany intensywnymi opadami śniegu, odwołano mecze w Kielcach i Gliwicach. Ale w Chorzowie nikomu nie przyszło to na myśl - płyta przy Cichej jak zawsze była świetnie przygotowana. I sprzyjała szybkiej, kombinacyjnej grze. Wydawało się, że będzie to woda na młyn krakowian, często chwalonych w tym sezonie za efektowną ofensywną grę. Ale w pierwszej połowie to gospodarze na tym skorzystali.
Od pierwszych minut na skrzydłach aktywni byli Kamil Mazek i Marek Zieńczuk. "Zieniu" zastąpił w wyjściowym składzie Tomasza Podgórskiego i mógł świetnie otworzyć spotkanie. Jednak jego śmiałe uderzenie z woleja z bliskiej odległości poszybowało nad bramką. Do siatki trafił za to, już w 5. minucie, Erik Jendrisek. Wydatnie pomógł mu w tym Matus Putnocky, który wypuścił piłkę z rąk na linii.
Ruch starał się odgryźć, ale w bardzo dogodnej sytuacji fatalnie spudłował Mariusz Stępiński. Później był znacznie bliżej szczęścia, ale jego główka po centrze z rzutu rożnego trafiła w poprzeczkę. Wyraźnie rozochoceni gospodarze postanowili pójść za ciosem i rozpoczęła się prawdziwa niebieska nawałnica. Patryk Lipski oddał niesygnalizowane uderzenie zza pola karnego, ale wyciągnięty jak struna Grzegorz Sandomierski zdołał odbić piłkę. Chwilę potem nie miał już tyle szczęścia - ładnym, dynamicznym wejściem prawą stroną popisał się Mazek i doprowadził do wyrównania. Bardzo aktywny "Mazi" kilka minut później wywalczył rzut wolny z okolic dwudziestego metra. Zieńczuk przymierzył niemal idealnie - piłka odbiła się od słupka, palców Sandomierskiego i wyszła w aut. Ale w 38. minucie bramkarz Cracovii musiał skapitulować ponownie - tym razem Lipski kapitalnie podał do Surmy i choć ten nie wykorzystał sytuacji sam na sam, to celną dobitką popisał się Stępiński. Niebiescy do szatni schodzili po świetnej pierwszej połowie, żegnani brawami.
Drugą partię chorzowianie rozpoczęli z animuszem. Po prawej stronie wciąż szalał Mazek. I mógł rozstrzygać losy spotkania, ale jego strzał instynktownie odbił Sandomierski. Tym samym nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy.
Zaczęło się od nieudanego przerzutu Łukasza Surmy. Ruch nadział się na kontrę, szarżującego Deleu nie zdążył zatrzymać wracający do defensywy Paweł Oleksy. W końcu piłka trafiła do Mateusza Cetnarskiego. Ten zatańczył w polu karnym z obrońcami i posłał piłkę w okno bramki Putnockiego. Niedługo potem Damian Dąbrowski soczyście uderzył po wrzutce z rzutu rożnego. - Kolejny raz tracimy gola po stałym fragmencie. Musimy coś z tym zrobić - żałował Martin Konczkowski.
"Pasy" już nie dały odebrać sobie zwycięstwa. Bliski szczęścia był debiutujący w niebieskiej koszulce Łukasz Moneta, ale w sytuacji sam na sam górą był świetny tego dnia Sandomierski. - Wydarliśmy Ruchowi to zwycięstwo - cieszył się szkoleniowiec Cracovii, Jacek Zieliński. Zaś trener Waldemar Fornalik przyznał ze smutkiem: - Z pełnym przekonaniem powiem, że przegraliśmy wygrany mecz. Stracone bramki w zasadzie oddaliśmy.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:3 (2:1) Cracovia
Bramki: Mazek 24', Stępiński 38' - Jendrisek 5', Cetnarski 59', Dąbrowski 61'
Żółte kartki: Zejdler, Polczak, Vestenicky
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Koj, Oleksy - Mazek, Surma (82' Efir), Iwański (89' Hanzel), Lipski, Zieńczuk (73' Moneta) - Stępiński.
Rezerwowi: Skaba, Szyndrowski, Lenartowski, Podgórski.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Rafał Grodzicki
Cracovia: Sandomierski - Deleu, Wołąkiewicz, Polczak, Zejdler (34' Budziński) - Wójcicki, Cetnarski (86' Wdowiak), Dąbrowski, Kapustka, Jendrisek - Dialiba (69' Vestenicky).
Rezerwowi: Stępniowski, Bejan, Karaczanakow, Adamczyk.
Trener: Jacek Zieliński
Kapitan: Piotr Polczak
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Widzów: 6701 (w tym 169 kibiców Cracovii)
|
źródło: Niebiescy.pl