Spotkanie pomiędzy Legią Warszawa a Ruchem Chorzów specjalnie dla serwisu Niebiescy.pl ocenił
Mariusz Śrutwa. Podopieczni trenera Waldemara Fornalika przegrali z "Wojskowymi" 0:2.
Popularny "Super MaRio" podczas swojej kariery reprezentował barwy m.in. Ruchu, Polonii Bytom i Legii Warszawa. W 1996 roku zdobył z Niebieskimi Puchar Polski, a w 1998 roku został królem strzelców ekstraklasy. W najwyższej klasie rozgrywkowej zdobył 103 bramki. Zaliczył także pięć występów w reprezentacji Polski. Po zakończeniu kariery był komentatorem sportowym stacji Canal Plus, a obecnie z powodzeniem prowadzi własne firmy.
Noty piłkarzy (w skali od 1 do 10) wg Mariusza Śrutwy:
Legia Warszawa
Arkadiusz Malarz - 6
Artur Jędrzejczyk - 5
Igor Lewczuk - 6
Michał Pazdan - 6
Adam Hlousek - 6
Michał Masłowski (90') - 5
Ariel Borysiuk - 5
Tomasz Jodłowiec - 6
Ondrej Duda - 8
Aleksandar Prijović (85') - 6
Nemanja Nikolić - 6
Stojan Vranjes (85') - niesklas.
Bartosz Bereszyński (90') - niesklas.
Ruch Chorzów
Matus Putnocky - 5
Martin Konczkowski - 5
Rafał Grodzicki - 6
Michał Koj - 5
Paweł Oleksy - 4
Kamil Mazek - 7
Łukasz Surma (70') - 5
Maciej Iwański - 6
Patryk Lipski - 5
Tomasz Podgórski (58') - 4
Mariusz Stępiński (80') - 5
Marek Zieńczuk (58') - 1
Łukasz Hanzel (70') - niesklas.
Michał Efir (80') - niesklas.
Piłkarz meczu wg Mariusza Śrutwy: Ondrej Duda
- Bił wszystkich zawodników na boisku przynajmniej o klasę. W pierwszej połowie każde jego zagranie było naprawdę fajne i przemyślane. Większość akcji rozpoczynała się od niego. Generalnie prezentował inną klasę piłkarską. Zdecydowanie zasługuje na to, żeby być piłkarzem meczu.
Opinia o meczu:
- Po bardzo dobrym meczu w Zabrzu, gdzie o zawodnikach Ruchu można było mówić same superlatywy, ambicje były mocno rozbudzone. Po pierwszych 10. minutach wydawało się, że gra będzie bardzo wyrównana, ale później z każdą chwilą Ruch prezentował się coraz słabiej. Zwłaszcza środkowa linia nie sprostała i była tutaj wyraźna przewaga Legii. Obraz meczu był raczej jednostronny, Ruch nie zagroził Legii w przekroju całego spotkania.
Niebiescy zagrali za bardzo bojaźliwie, a nie mieli przecież nic do stracenia. Mogli zaprezentować otwartą grę, co mogłoby się oczywiście zakończyć porażką, ale doprowadziłoby do większej ilości sytuacji. Poprawiłoby to jakość spotkania, a zawodnicy Ruchu mogliby uwierzyć, że wygrana w derbach to nie był w przypadek. W Zabrzu wytrzymali presję, a tutaj jakby się poddali przed meczem. Presja Legii i rangi tego meczu ich zjadła.
Z przodu grał nasz osamotniony zawodnik ofensywny Mariusz Stępiński. Walczył, ale fizycznie nie był w stanie przeciwstawić się legionistom. W środku kilka razu od rywali odbił się też Patryk Lipski. Przygotowanie siłowe wzięło górę.
Były ponadto duże błędy w grze obronnej, zwłaszcza z boku. Słabo to wyglądało również w środku pola. Łukasz Surma to nie był ten Surma, który nam się do tej pory prezentował. To wszystko złożyło się na to, że zobaczyliśmy bardzo przeciętne spotkanie w wykonaniu Ruchu. Miejmy nadzieję, że w następnym meczu wszystko się odwróci. Czyli będzie tak jak do tej pory, bo Ruch prezentuje skrajności. Po fantastycznych meczach przychodzą bardzo słabe i za chwilę oglądamy znowu fantastyczne.
Na koniec odniosę się jeszcze do pracy sędziego. Kilka decyzji Pawła Gila było kontrowersyjnych. Pierwsza bramka padła po ewidentnym spalonym, co ustawiło mecz. Arbiter mógł się ponadto pokusić o pokazanie kilku kartek legionistom. Gdyby nie ten gol, na pewno mogłoby być inaczej, ale na boisku nie wyglądało to tak, że Ruch był w stanie zdobyć bramkę. Gdyby na murawie grano akcja za akcję i sędzia by nas skrzywdził, to wtedy można by powiedzieć: szkoda, bo mogliśmy wygrać. Arbiter na pewno niepotrzebnie uznał tego pierwszego gola, na pewno skrzywdziło to zawodników Ruchu, ale z przebiegu całego spotkania Ruch nie miał możliwości trafienia do siatki. Była to raczej kwestia tego, kiedy bramkę straci. Sędzia pomógł Legii, a Ruch nie pomógł sobie, żeby pokusić się o zwycięstwo.
źródło: Niebiescy.pl