- Waldek Fornalik naprawdę daje gwarancję jakości, a podejrzewam, że zespół dostał takiego "kopa", że sprawi jeszcze kilka niespodzianek. W zasadzie mają pewną grę w górnej ósemce i nic do stracenia. Już czekam na ich mecz w Warszawie - mówi o Niebieskich
Grzegorz Mielcarski, były napastnik Górnika, Widzewa, FC Porto i reprezentacji Polski, który udzielił wywiadu portalowi KatowickiSport.pl. Oto jego fragmenty.
To pochwalmy najpierw tych, którzy na to zasłużyli. Numer jeden?
Grzegorz Mielcarski: - Łukasz Surma. W defensywie, w ofensywie... Fakt, że miał sporo miejsca, Górnik nie był nawet w stanie mu przeszkadzać, ale doceńmy jego klasę. Był cały czas „pod grą”, ale to można powiedzieć o każdym graczu Ruchu. Żadnego głupiego wybicia piłki, sporo gry na jeden kontakt, każdy wiedział co, jak i kiedy ma na boisku zrobić. Czyli dokładnie odwrotnie niż Górnik. W drugiej połowie pytanie nie brzmiało, czy Górnik odrobi straty, tylko ile goli mogą jeszcze strzelić goście.
Jak wytłumaczyć słabość zabrzan?
- Trudne pytanie. Nie używałbym argumentu, że nie poradzili sobie z presją, bo pierwszych 15 minut jeszcze jakoś wyglądało. Potem po prostu z każdą minutą byli słabsi i bardziej bezradni.
Wiek?
- Surma pokazał, że to nie jest problem, jeżeli jest się dobrze przygotowanym do sezonu. Inna rzecz, że w Ruchu proporcje są mądrze rozłożone. Było miło patrzeć, jak Stępiński radzi sobie z graczami Górnika. Upada, wstaje, walczy i jeszcze daje radę. Ojrzyński postawił na doświadczenie, ale wyszło z tego... Kiedy dwóch 30-latków z jednej drużyny zderza się w walce o piłkę, kiedy dwóch facetów skacze sobie do oczu, kiedy „pomysłem” na mecz są zagrania Szeweluchina na 40-50 metrów, z których połowa nie trafia nawet do adresata, to coś jest nie tak.
źródło:
KatowickiSport.pl