Ładnie to dziś sformułował Prezes Dariusz Smagorowicz, porównując Stadion Śląski do serca aglomeracji. Te powinno ponownie zacząć bić, w tym dzięki współpracy z Ruchem. Sternik klubu wykazywał się dziś zaangażowaniem, gospodarskim krokiem oraz błyskiem w oku, jakby już widział na legendarnym stadionie grających piłkarzy i dopingujących kibiców. Niezwykle ważna - i to należy podkreślić - będzie współpraca z Urzędem Marszałkowskim. Chociaż mogliśmy usłyszeć o zawodach lekkoatletycznych, czy powrocie Reprezentacji Polski (i to w meczu o punkty!), to i tak 70% zadanych podczas konferencji pytań dotyczyło spotkań rozgrywanych przez Ruch. Województwo chce, aby ten na Śląskim rozgrywał wszystkie mecze, łącznie z tymi niszowymi. Samo włączy się w proces budowania frekwencji. Klub ma stać się wizytówką regionu.
Myślę, że nasze zdjęcia wiernie oddają to, co dziś zobaczyliśmy. Największe wrażenie robi widok z górnych rzędów trybuny zachodniej, czyli tam gdzie na Wielkich Derbach Śląska zasiedli kibice Górnika. Jest i dach, który nie tylko ochroni nas przed deszczem, ale i poprawi akustykę. Zajmuje on ok. 43 tys. m. kw. Nie powinniśmy narzekać na zaplecze gastronomiczne, czy sanitariaty. Ważnym elementem stadionu, ale i kategorią w budżecie jest przychód z lóż biznesowych. Z myślą o VIP-ach zaplanowano 24 oszklone sky boksy oraz tzw. lożę prezydencką. Miejsc biznesowych będzie aż 1601 na 54477 ogółem. Znamienny jest przykład Arsenalu Londyn, gdzie kibice biznesowi na Emirates zasilali klubowy budżet bardziej, niż 35 tysięcy fanów na Highbury. Czy Ruch pójdzie tą drogą, trudno powiedzieć, ale wreszcie będzie miał szerokie możliwości rozwoju na tym polu.
Spacerując po Stadionie Śląskim nadal widziałem w nim starego znajomego. Zresztą słowo "moloch" dało się wyczytać z ust także innych osób. Poprawę widoczności określiłbym na ok. 20%, ale lornetek doradzałbym nadal nie wyrzucać. Boisko i piłkarzy będzie oddzielać od nas bieżnia. Patrząc z góry odniosłem wrażenie, że tam na dole zmieścilibyśmy nie jedną murawę, lecz dwie. Myślę, że ta odległość będzie odczuwalna i w takie relacje, jak z Adamem Pazio z Podbeskidzia w ubiegłą sobotę nie będziemy się mogli wdawać.
Prezes Smagorowicz powoli dopina swego i Ruch jest coraz bliżej przenosin na największy ekstraklasowy obiekt w Polsce. Zostało jeszcze półtora roku. Konsekwencji i uporu właścicielowi klubu nie można odmówić. Dziś jeszcze nie potrafił odpowiedzieć o jakiej frekwencji myśli. Najpierw trzeba domknąć umowę z województwem, później przyjdzie czas na rozmowy z kibicami i wdrażanie strategii. "Pewne wyliczenia mamy" - dało się słyszeć. Stadion na Cichej nie powstanie szybciej, a Prezes będzie mógł zmierzyć się ze swoją wizją i statystykami pokazującymi, że dziś żaden klub nie jest w stanie przyciągnąć średnio więcej niż 17 tys. widzów.
Prezes Ruchu już niemalże całkowicie odrzuca rozgrywanie spotkań na Cichej. Wydaje się grać va banque, angażując w pełni swoje siły w projekt "Ruch na Stadionie Śląskim". Aby ten stadion naprawdę roztętniło bicie Niebieskich serc, będzie ich potrzeba bardzo dużo. To będzie oznaczało największą publikę w Polsce, kilkukrotnie większy budżet, znacznie lepszą, a przede wszystkim trwalszą drużynę i aspirację na miarę Legii i Lecha. W swoich działaniach nie będzie sam, bo i samo województwo wie, jakie koszty będzie generował pusty obiekt. Mamy zatem ambitny plan i jeżeli "Kocioł Czarownic" zostanie przywrócony do użytku zgodnie z planem w 2017 roku, to już po dwóch latach będziemy potrafili ocenić, czy wypalił. Jeżeli nie, to podniosą się głosy za szybką budową i powrotem na stadion przy Cichej. Pozostaje jeszcze we wszystkim jedna niewiadoma. To postawa miasta, które według zapowiedzi ma rozpocząć budowę nowego stadionu Ruchu już w przyszłym roku. Jedno jest pewne - stagnacja i nuda nam nie grozi.
Marco FC K-ce
[email protected]