Ruch Chorzów zadbał o wyjątkową oprawę meczu z Legią Warszawa. Na Cichą wróciła "Omega", drużyna zagrała w żółto-niebieskich strojach z herbem regionu, spiker godoł po śląsku, frelki rozdawały gościom słonecznik w papierowych tytach, z boku przygrywała orkiestra górnicza, na trybunach powiewały dziesiątki flag w barwach regionu, a kibice zaprezentowali choreografię podkreślającą ich przywiązanie do Górnego Śląska.
- Udało się wykreować wydarzenie, o którym mówiło się nie tylko na Śląsku. Dotąd Ruch nie wykorzystywał, chociaż to może złe słowo, urodzin stadionu, żeby pochwalić się swoją legendą. Można więc powiedzieć, że zrobiliśmy coś z niczego, a na dodatek wszyscy dobrze się przy tym bawili. Mnie najbardziej cieszy to, że kibice również chcą górnośląskiego Ruchu. Drugi mecz z rzędu - po Wielkich Derbach Śląska - na naszym stadionie i znowu był komplet. Chciałbym, żeby to było naszą codziennością, i myślę, że z czasem tak się stanie. Potencjał kibiców Ruchu wykracza daleko poza pojemność stadionu przy Cichej. To, co się teraz dzieje, jest jak próbny desant, zbieranie doświadczeń. Będziemy się jeszcze czasem potykać i mylić, ale z czasem będziemy dumni z naszego Ruchu nie tylko przed i po meczu - mówi Prezes Dariusz Smagorowicz w rozmowie z portalem
Slask.Sport.pl.
W niedzielę zjawiło się na Cichej wielu znakomitych gości - nie tylko ze świata piłki, ale również polityki. - Oni też nie widzieli wokół siebie starej Cichej, lecz historyczny stadion Ruchu Chorzów. Prawdziwym hitem był słonecznik w papierowych tytach. To był niezły obrazek: prezesi Ekstraklasy i PZPN-u łuskający zawzięcie słonecznik. Zupełny oldskul! Spotkaliśmy się z wieloma oznakami sympatii - podkreśla Smagorowicz.
źródło: Niebiescy.pl / Slask.Sport.pl