- Zwycięstwo w Wielkich Derbach Śląska buduje atmosferę i dodaje animuszu oraz pozytywnej energii. Przed nami wytężony okres. W ciągu sześciu dni rozegramy trzy mecze. Zaczynamy spotkaniem z Legią Warszawa, która ma swoją wartość, a nazwa Legia ma swoją wymowę. Doskonale wiemy, że jest to klasowy zespół i przygotowujemy się do tego meczu pieczołowicie. Jak zresztą do każdego, natomiast tu skala trudności na pewno idzie w górę, bo przyjeżdża drużyna, która jakościowo ma bardzo dobrych piłkarzy i rok w rok walczy o mistrzostwo Polski. Takie są fakty i musimy być na to przygotowani - powiedział na rozpoczęcie dzisiejszej konferencji prasowej trener Ruchu Chorzów Waldemar Fornalik.
Przed rozpoczęciem sezonu mówił pan, że początek będzie trudny, bo drużyna jest przebudowywana. Spodziewał się pan, że zespół będzie tak wysoko?
- I początek jest trudny. Wszystkie wygrane mecze były okupione codzienną ciężką pracą na treningach. To nie jest tak, że nam to łatwo przychodzi. Tym bardziej cieszymy się z każdego punktu i wygranej. Czy się spodziewałem? Jeżeli trener nie wierzy w to, co robi - nie może się za to zabierać. Wierzyłem, że systematyczna praca przyniesie efekt. Mam dzisiaj powiedzieć, czy liczyłem na 14 punktów czy na 10? Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Nie powiem, że jesteśmy zadowoleni, bo zadowoleni chcielibyśmy być na koniec sezonu. Jest to na pewno dobry moment, punkty są i nikt nam ich nie zabierze. To pomaga w pracy i zawodnicy też w większym komforcie przygotowują się do kolejnych meczów.
Jak się panu podoba pomysł ze śląskim Ruchem, który zagra w barwach regionu?
- Świetny! Uważam, że jest to kapitalny pomysł. To moje osobiste zdanie. Niepotrzebne były jakieś skojarzenia z innymi barwami i klubami. Przedstawiono, co jest źródłem takiej kolorystyki i uważam, że jest to kapitalny pomysł. Tym bardziej, że mieliśmy takie mecze, gdzie kombinowaliśmy, jak się odróżniać od przeciwnika - na przykład na Lechu Poznań, gdzie "Kolejorz" ma te same barwy. Teraz tego problemu nie będzie.
Kiedy był pan jeszcze piłkarzem Ruchu, zdarzało się drużynie grać w innych barwach niż niebieski i biały?
- Przypominam sobie taki mecz, gdy w latach 80. przyjechał do nas bodajże Bałtyk Gdynia w niebiesko-białych koszulkach. Takich, że kompletne nie dało się nic wymyślić. Wyciągnięto z magazynu... pomarańczowe koszulki od jakiejś grupy juniorów. Zawodnicy potężnej postury nie wszystkie części ciała mieli zakryte.
Nie będzie pan się dziwnie czuł, patrząc na swoją drużynę grającą w żółtych koszulkach?
- Dlatego dzisiaj trenowaliśmy w tych strojach, żeby zawodnicy się oswoili z tymi barwami. Do tej pory było niebiesko czy biało, a teraz zrobiło się żółto. Dzisiaj było to trochę dziwne uczucie. Te barwy są takie kontrastowe.
Czy będziecie oglądać dzisiejszy mecz Legii Warszawa w Lidze Europy?
- Tak. Już wczoraj to zarządziłem i jutro zawodnicy będą z tego odpytywani.
W kadrze meczowej może zabraknąć kontuzjowanych: Michała Efira i Adama Setli. Czy ma pan jakieś warianty poza Mariuszem Stępińskim i Łukaszem Siedlikiem?
- W ataku może zagrać zawodnik z walorami ofensywnymi, który jeszcze nie występował na tej pozycji.
Na przykład ten, który siedzi obok pana? (w konferencji prasowej wziął udział także Kamil Mazek)
- Jak to mówią Anglicy: why not?
Po derbach z Górnikiem poobijany był Matus Putnocky. Jest w pełni sił przed starciem z Legią?
- Tak, tak. Nie ma u niego żadnego problemu.
Jakie ma pan wspomnienia z meczów z Legią?
- Były zarówno przyjemne, jak i nieprzyjemne chwile. Jako zawodnik wygrywałem i przegrywałem z Legią. Pamiętam taki mecz rozegrany w Warszawie, w którym padł remis 0:0. W Legii też była plejada gwiazd, jak Kosecki i wielu innych wspaniałych piłkarzy. To był sezon, w którym zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Zremisowaliśmy tam 0:0 w meczu, który otwierał nam możliwość zdobycia tytułu.
Dobrze wspominam też mecz wygrany 3:2. Przegrywaliśmy 0:2, a później trzy bramki zdobył Piech. Mnóstwo było ciekawych spotkań. One zawsze były emocjonujące, bo Legia nigdy nie schodziła poniżej pewnego poziomu.
Śp. Jerzy Wyrobek powiedział wtedy w przerwie, że Ruch wygra ten mecz.
- I to była wielkość Jurka, który potrafił dostrzec rzeczy, których ktoś inny nie widział. Był taki moment, gdy przegrywaliśmy 0:2 i Legia miała kolejną sytuację. Gdybyśmy dostali tą bramkę, to być może skończyłoby się pogromem. Udało się jednak strzelić gola kontaktowego do szatni. To był taki bodziec, że tu jest szansa powalczyć.
Notował: Neo (Niebiescy.pl)