Z okazji 80-lecia otwarcia stadionu na Ruch ma wrócić historyczny zegar, czyli szwajcarska Omega! - Byłoby fantastycznie! Sam już zegara nie obsłużę, ale są przecież moi synowie - kolejne pokolenie "strażników zegara". Oni też przecież kochają Ruch - mówi Jerzy Małyska, zięć Augustyna Ferdy.
Ruch wygrał "Omegę" w 1939 roku w plebiscycie krakowskiego tygodnika "Raz Dwa Trzy". Zegarem zaopiekował się Augustyn Ferda, znany chorzowski zegarmistrz (swój zakład miał przy ul. Pocztowej w Chorzowie Batorym), a zarazem gospodarz obiektu. Ferda trzymał mechanizm w zielonej skrzynce, która przetrwała do dziś. We wrześniu 1939 roku, gdy wybuchła wojna, Ferda podjął decyzję, że zegar trzeba ukryć i ocalić.
W klubie nie brakowało jednak działaczy, którzy chcieli, by Omega została na Cichej. Ferda ani myślał ich słuchać. Przyszedł na stadion i zabrał zieloną skrzynkę. Już w domu rozebrał zegar na części, zabezpieczył i zaniósł do piwnicy. Omega przeczekała wojnę pod stertą węgla. Niemcom nie spodobało się, że nie znaleźli zegara w klubie. Pytali, dręczyli, ale nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie go szukać. A nie wiedział nikt, nawet żona Ferdy! Po wojnie, wiosną 1945 roku, na pierwsze spotkanie w klubie zegarmistrz przyniósł ze sobą zieloną skrzynkę...
Gdy Ferdy zabrakło, zegarem opiekował się jego syn Jerzy, a potem wnuk Grzegorz. To właśnie pan Grzegorz nakręcił mechanizm po raz ostatni na stadionie przy ulicy Cichej - a działo się to jesienią 2009 roku - przypomina portal
Slask.Sport.pl.
Małyska prosił w tamtym czasie, by zabezpieczyć Omegę przed atakami chuliganów, którzy od czasu do czasu obrzucali ją kamieniami. Mechanizm zabezpieczono płytą pleksi, ale z czasem zrezygnowano z takiego rozwiązania. Na Cichej zaczął odmierzać czas nowy, elektroniczny zegar, a Omega trafiła na półkę.
Zegar miał już kilka razy wrócić na Cichą, ale wygląda na to, że stanie się to dopiero z okazji 80. urodzin stadionu, czyli pod koniec września (dokładnie 29).
źródło: Slask.Sport.pl / Niebiescy.pl