- 14-15 piłkarzy to za mało na ligę. Liga jest bardzo długa, jest wiele meczów, gramy praktycznie od świąt do świąt, więc musimy się jeszcze wzmocnić. Dwóch-trzech nowych zawodników to dla mnie absolutne minimum, na jakie musimy się jeszcze decydować. Pozostanie kwestia szybkiego wkomponowania ich do drużyny - mówi trener
Waldemar Fornalik, który udzielił wywiadu dziennikowi
"Sport". Prezentujemy wybrane fragmenty.
Zamierza pan być w Chorzowie takim menedżerem jak Arsene Wenger pracujący od 19 lat w Arsenalu? I znów z całym szacunkiem dla 14-krotnych mistrzów Polski, dygresja - czy Ruch w aktualnym stanie nie jest "za ciasny" dla byłego selekcjonera reprezentacji Polski?
Waldemar Fornalik: - Trudna jest odpowiedź na tak postawione pytanie... Na pewno Ruch to pasja. Wielka miłość. Marzę o wielkim Ruchu, takim, który będzie grał o najwyższe cele. Pokazaliśmy, że w Chorzowie potrafimy robić wielkie rzeczy, bo jeśli klub z tak niewielkim budżetem w ciągu minionych pięciu lat meldował się aż trzy razy na medalowym miejscu w rozgrywkach i trzykrotnie kwalifikował się do europejskich pucharów, to świadczy, że w Chorzowie ludzie potrafią solidnie i z efektami pracować.
Oczyma wyobraźni widzi pan swój "teatr ogromny", tylko na jakiej scenie? Na "prastarej" Cichej, czy też na modernizowanym i zadaszonym od dawna 50-tysięczniku, Stadionie Śląskim?
- Przy stadionie na Cichej od razu pojawia się pytanie - na ile realna jest wizja budowy nowego stadionu w tym miejscu i w jakim czasie? Jeżeli mówimy o przestrzeni 10 lat, to jest to tak odległa w czasie perspektywa, że mieści się bardziej w sferze fantastyki niż realności...
A gdyby budowa obiektu na Cichej ruszyła mocno z kopyta w ciągu najbliższych 2-3 lat?
- To wtedy byłby to temat do dyskusji, na razie go nie ma. Za dwa lata będzie natomiast gotowy Stadion Śląski, więc wyboru w Chorzowie tak naprawdę nie mamy. Ważąc "za i przeciw" odpowiem tak - każdy chciałby grać na stadionie, gdzie się wychował, gdzie odnosił sukcesu, na miejscu, do którego jest przyzwyczajony. Tyle że na Cichej dzisiaj nie ma standardów na miarę ekstraklasy. Taka jest przy Cichej proza życia.
(...)
Co zdecydowało o wyborze Rafała Grodzickiego na nowego kapitana Niebieskich? To była pana decyzja?
- Zdecydowaliśmy tak po konsultacjach z radą drużyny i rozmowie z Rafałem. Myślę, że to dobra decyzja, "Grodek" potrafi skrzyknąć i zmobilizować kolegów z zespołu.
Przed inauguracyjnym starciem w sobotę z Górnikiem Łęczna najpoważniejszy dylemat zdaje się pan mieć na "dziewiątce". Choć ma pan dwóch napastników, Eduardsa Visnakovsa i Michała Efira, to żaden z nich nie błysnął formą, by przekonać pana do dania mu szansy. Zatem rzut monetą ustawi kogoś "na szpicy"?
- Nigdy nie zdarzyło mi się rzucać monetą. Kilka czynników zwykle decyduje o tym, na kogo stawiamy w danym meczu; a więc forma w tygodniu poprzedzającym spotkanie, rodzaj przeciwnika, z jakim nam się przyjdzie zmierzyć. Nie inaczej będzie tym razem, też suma plusów i minusów będzie rozstrzygała. Na pewno obaj są w komfortowej sytuacji. W poprzednim sezonie drogę do jedenastki blokował im Grzegorz Kuświk. To był zawodnik nie do wyjęcia ze składu. Teraz nie ma już Grzegorza, a więc wrota stoją otworem. Wszystko jest więc w nogach i głowach Visnakovsa i Efira.
źródło: Sport