34-letni
Maciej Iwański jest bardzo bliski związania się z Ruchem Chorzów. Były zawodnik Legii, Zagłębia czy Podbeskidzia zapoznał się już z nowymi kolegami, gdyż we wtorek dojechał na zgrupowanie do Wisły.
- Tak naprawdę wszyscy się znamy. Nieraz się kopaliśmy po kościach, a teraz będziemy kopać kogo innego, w jednej drużynie. Ruch słynie z tego, że zawsze tu jest bardzo atmosfera. Wiedziałem, że zostanę tu dobrze przyjęty i tak też było - opowiada "Iwanek".
Dlaczego zakończyła się twoja przygoda z Podbeskidziem?
Maciej Iwański: - Ładnie mi podziękowali, trzeba zapomnieć o tamtej przygodzie i rozpocząć nową. Nie jest prawdą, że byłem dla nich za drogi. Rozchodziło się o coś innego.
Co zaważyło na tym, że trafiłeś do Ruchu?
- Zadzwonił do mnie pan Mirek Mosór, a później również trener. Przedstawili wizję mojej osoby w klubie i bardzo mi się spodobała. Dowiadywałem się też z otoczenia piłkarzy, jak się pracuje z trenerem i jego ekipą. Miałem praktycznie same superlatywy. Trener przedstawił mi to w bardzo podobny sposób, bardzo mnie to zaciekawiło i zdecydowałem, że spróbuję.
Kwestie kontraktowe zostały już uzgodnione?
- Wszystko jest już praktycznie dogadane. Myślę, że podpiszę po powrocie ze zgrupowania, na spokojnie.
Maciej Iwański będzie następcą Filipa Starzyńskiego, czy odciśnie swoje piętno na drużynie?
- Ciekawe rzeczy mówi Kuba Wawrzyniak. On zawsze jest w reprezentacji rezerwowym zawodnika, którego jeszcze w niej nie ma. Wszędzie, gdzie przychodziłem, zawsze mówili, że będę następcą kogoś. Patrząc na to, jaką rolę spełniał Filip, na pewno tak, ale ja muszę wszystko wywalczyć i pokazać na boisku. Jestem innym piłkarzem, dużo bardziej doświadczonym i mogę to wnieść do drużyny.
W środowym sparingu z Termaliką dałeś próbkę swoich umiejętności. Zaliczyłeś asystę przy bramce Cichockiego oraz dobrze obsłużyłeś Visnakovsa.
- Takie rzeczy albo ktoś ma, albo nie ma. Brakuje mi jeszcze trochę pod względem fizyczności. Muszę dojść do pełnej dyspozycji.
Trener Fornalik przyznał, że trenujesz z zespołem, a oprócz tego masz zajęcia indywidualne.
- Tak to wygląda. Jest krótki okres do rozpoczęcia ligi, ale nie zapominajmy, że ona była długa i będzie długa. Nie straciliśmy dużo podczas urlopu. U trenera Fornalika jest zupełnie inny charakter pracy niż np. w poprzednim klubie. Troszeczkę się tego obawiałem, ale na razie daję radę.
Znałeś wcześniej kogoś z drużyny Ruchu?
- Wszyscy się znamy. Nieraz się kopaliśmy po kościach, a teraz będziemy kopać kogo innego, w jednej drużynie. Ruch słynie z tego, że zawsze tu jest bardzo atmosfera. Wiedziałem, że zostanę tu dobrze przyjęty i tak też było.
W Chorzowie będziesz ustawiany na pozycji numer 8?
- Nie wiem. W sparingu grałem bardziej jako "dziesiątka". Zobaczymy, dla mnie to nie ma różnicy. Odkąd poszedłem do Legii, byłem ustawiany na "ósemce" i "szóstce", zaś na "dziesiątce" mniej. W Turcji również grałem na każdej z tych pozycji.
Patrząc na liczbę doświadczonych zawodników w kadrze Ruchu, można postawić wniosek, że gra tutaj służy przedłużeniu sobie kariery. Kiedy patrzyłeś na Malinowskiego, Surmę czy Zieńczuk nie myślałeś, że możesz dać radę zrobić to samo?
- Patrzyłem bardziej na siebie. Wiem, że mogę pograć jeszcze kilka lat na wysokim poziomie. Patrząc na to, jak zawodnicy zachowują się na boisku, praktycznie nic nie tracą z tych lat, z których słynęli w lidze. Ruch rzeczywiście jest miejscem, gdzie można przedłużyć sobie karierę. W Polsce zrobiła się moda na odmładzanie drużyn i poniekąd jest to słuszna droga, ale młodzi muszą mieć się od kogo uczyć. My swoim doświadczeniem jesteśmy w stanie im pomóc.
Na co będzie stać Ruch w tym sezonie?
- Ruch od kilku lat albo półfinał Pucharu Polski, albo miejsce medalowe, albo walka o najwyższe cele. Ktoś powiedział, że Niebiescy raz grają o utrzymanie, a raz o coś więcej. W poprzednim grał o to pierwsze, więc może teraz...
Brakuje ci jeszcze sukcesu w Ekstraklasie?
- Mam taki charakter, że całe życie będzie mi brakować sukcesu. Nie lubię remisować, a co dopiero przegrywać. Czasami to widać na boisku, bo jestem wybuchowy. Myślę, że to jest jakieś dążenie do sukcesu, doskonałości i poprawiania swoich umiejętności.
Jak oceniasz swoją przygodę w tureckiej lidze? W Manisasporze spędziłeś łącznie dwa lata.
- Jestem bardzo zadowolony zarówno jeśli chodzi o najwyższą klasę rozgrywkową, jak i drugą ligę. Poziom tam jest bardzo wysoki i nawet w drugiej lidze grają reprezentanci krajów. Nie straciłem tam na pewno, a zyskałem dużo doświadczenia.
W poprzednim sezonie etatowym wykonawcą rzutów karnych był Filip Starzyński. Teraz ty przejmiesz ten obowiązek? W Podbeskidziu strzeliłeś w ten sposób 6 bramek.
- Nienawidzę rzutów karnych! Wolę rzuty wolne w obrębie 20 metrów. Podejmowałem się jednak tej roli z racji tego, że ta noga jest jeszcze dobrze ułożona.
Na treningach masz stuprocentową skuteczność?
- Nie, właśnie nie.
Masz jakieś wspomnienia z meczów na Cichej?
- Pamiętam taki mecz, gdy trwał ogólnopolski protest w kibiców. Bodajże w 37. minucie wszyscy opuścili trybuny, a ja w tym momencie bramkę strzeliłem. Chyba jej nie widzieli (śmiech).
Z czym ci się kojarzył Ruch przez wszystkie lata kariery?
- To klub, który osiągał duże sukcesy, odkąd gra w ekstraklasie. Pochodzę z Bierunia, a tam jest Fan Club Ruchu Chorzów. Jest paru chłopaków, którzy jeżdżą na mecze u siebie i na wyjeździe. Po meczu Zagłębie Lubin - Ruch Chorzów zaprosiłem paru chłopaków do siebie i troszeczkę porozmawialiśmy.
Jako nastolatek kibicowałeś jakiejś drużynie?
- Właśnie nie miałem takiego klubu. Urodziłem się w Krakowie, żadnemu klubowi stamtąd nie kibicowałem, a praktycznie całe życie spędziłem w Bieruniu. Bardziej mnie interesowało boisko szkolne niż kibicowanie.
Notował: Neo (Niebiescy.pl)