Jacek Bednarz, który od 3 listopada pełni funkcję prokurenta zarządu Ruchu Chorzów, długo nie chciał się zgodzić na rozmowę ze śląskimi dziennikarzami. Powtarzał za każdym razem: "Gdy Ruch opuści strefę spadkową...". Niebiescy w końcu uciekli spod kreski, więc Bednarz wreszcie usiadł do rozmowy. Poniżej prezentujemy fragmenty wywiadu, który ukazał się na stronie
Slask.Sport.pl.
Pełni pan rolę prokurenta zarządu. Co należy do pańskich obowiązków?
Jacek Bednarz: - Nadzoruję zagadnienia prawne. Zajmuję się sprawami dotyczącymi licencji. Wsparciem organizacyjno-prawnym dotyczącym transferów oraz rozwiązywaniem różnych problemów związanych z kontraktami. To należało do obowiązków mojego poprzednika Marka Glogazy. W Chorzowie taki jest model zarządzania, że prezes i właściciel klubu Dariusz Smagorowicz zajmuje się pozyskiwaniem finansów, wiceprezes Mirosław Mosór sprawami sportowymi, a trzeci obszar to działka, która należy do mnie. Przy niektórych sprawach współpracujemy razem. Mam też doświadczenie z boiska oraz z rynku menedżerskiego. Jeżeli jest taka potrzeba, to doradzam i przy transferach.
(...)
Ruch prezesa Dariusza Smagorowicza ma grać w przyszłości na Stadionie Śląskim. A co pan sądzi o tym pomyśle?
- Każdy, kto dobrze życzy Ruchowi, czyli chce, żeby drużyna grała w ekstraklasie i odgrywała w tych rozgrywkach znaczącą rolę, powinien być świadomy, że klub musi wyskoczyć z tych za ciasnych spodenek, w których jest obecnie. Ruch z tym stadionem, z ograniczaniem się tylko do Chorzowa, to za mały potencjał, żeby klub mógł w przyszłości zwiększyć przychody o 30, 50 czy więcej procent. Ruch musi szukać pieniędzy, ale i nowych kibiców na terenie całego regionu. Musimy pracować nad zwiększeniem frekwencji. Tak aby nasze mecze obserwowało średnio 10 tysięcy widzów, a hitowe spotkania jeszcze więcej. Tylko wtedy klub będzie zarabiał więcej, poprawiał swój wynik finansowy i inwestował w lepszych piłkarzy. Czy na Cichej uda się wejść na szerokie wody? Jest sporo przykładów wielkich klubów, które musiały przeprowadzić się na nowe stadiony. Mam wątpliwości, czy Śląski to jedyne rozwiązanie, ale na pewno trzeba zrobić wszystko, aby Ruch miał bardzo solidne, zdrowe fundamenty ekonomiczne, gospodarcze. Należy rozmawiać. Spotykać się z kibicami. Pokazać, gdzie leży problem. Zastanowić się, czy nowy stadion na Cichej - ale dwunasto, dziesięciotysięczny - nie odbierze nam szans na rozwój. To jednak nie jest jeszcze dyskusja na teraz, bo budowa nowego obiektu nawet nie ruszyła. Wkrótce jednak możemy mieć problem z uzyskaniem licencji. I co wtedy? Czasowa przeprowadzka do Gliwic już pokazała, że to może oznaczać dla klubu pikowanie w dół, zamiast wychodzenia na prostą.
(...)
Pana powrót na Cichą budził kontrowersje. W portalu niebiescy.pl opublikowano sondę na ten temat i aż 76 procent jej uczestników było panu przeciwnych. Był też i nieprzyjemny incydent podczas meczu piłki ręcznej, gdy kibice wywiesili transparent z napisem "Bednarz raus!".
- Szanuję prawo każdej osoby do własnego zdania. Z ludźmi sportu, a z piłkarzami w szczególności, jest tak, że często ocenia się ich nie poprzez pryzmat wiedzy, doświadczeń i umiejętności, a tego, dla jakich klubów pracowali, a w szczególności grali. To trochę niepoważne, bo jednak w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, że powinno się liczyć to, co się umie, a nie gdzie się grało. Trudno nagle być hipokrytą i pytanym o Legię odpowiedzieć "Nie. To nie miało miejsca. Tam nie grałem". Urodziłem się na Śląsku. Od 7. do 28. roku mieszkałem w Chorzowie. Tutaj chodziłem do szkoły, w Katowicach studiowałem. Czuję się hanysem. Klubem, w którym grałem najdłużej, był AKS Chorzów. To było jedyne takie miejsce w mojej karierze, gdzie miałem do czynienia z prawdziwym sportem. To było sto procent przyjemności, ale i wiele poświęceń. Potem przyszedł czas na Ruch Chorzów, w którym byłem już zawodowym piłkarzem. Spędziłem na Cichej cztery wspaniałe lata. Przyszedł jednak taki moment, że trener nie do końca widział mnie w składzie, i trzeba się było rozstać. Postawiłem na Legię i nie żałuję. Zostałem tam znakomicie przyjęty. To jednak nie zmienia faktu, że pracuję teraz dla Ruchu i wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię.
źródło: Slask.Sport.pl / Niebiescy.pl