- Z mojej ulicy czterech chłopaków zostało piłkarzami w śląskich klubach, nieraz graliśmy przeciwko sobie, a potem jednym samochodem jechaliśmy do domu. Ludzie żyli ze sobą blisko, dlatego pieniądze czasami mogły zejść na dalszy plan. Przez długi czas w Ruchu płacono cztery razy w roku, kiedy przychodziły transze od Canal+ za transmisje z meczów. Na ulicy spotykało się jednak kolegę w drodze na trening w innym klubie i samo to motywowało, żeby być lepszym, ciężej trenować, pokazać mu swoją wyższość - opowiada
Mariusz Śrutwa, który udzielił ciekawego wywiadu oficjalnej stronie Ekstraklasy SA. Poniżej prezentujemy jego fragmenty.
Nie miał pan wyrzutów sumienia po twardej grze przeciwko piłkarzom, których znał pan z innych drużyn czy poprzednich lat kariery?
Mariusz Śrutwa: - Byliśmy znajomymi, spotykaliśmy się nawet prywatnie na kawę czy piwo - zresztą do dziś się spotykamy - ale o żałowaniu kogoś czy sentymentach na boisku absolutnie nie mogło być mowy. Powiedziałbym nawet, że przez tą znajomość walka była jeszcze bardziej zacięta. Każdy chciał udowodnić, że to on jest lepszy. Czasami rywalizacja nie była do końca fair... Wystarczy spojrzeć na fragmenty tamtych meczów, ile było walki i ostrej gry. Nie przypominam sobie bezkrwawych derbów z tamtego okresu. Mam tu na myśli dosłownie krew, zawsze ktoś kończył z rozbitym nosem czy innymi ranami. Ale po meczu ponownie byliśmy znajomymi, dziś nawet z niektórymi gramy w jednej drużynie oldbojów.
Domyślam się, że docinków w takim zespole nie brakuje.
- Cały czas, bez przerwy. Na boisku jesteśmy wszyscy razem, ale tuż za linią boczną czy w szatni od razu zaczynają się jakieś żarty pod kątem dawnych meczów, klubów czy pochodzenia z tego czy innego miasta. Analizujemy, czy błąd popełnił chorzowianin czy "żabol", dlaczego ktoś zagrał źle i dlaczego akurat ten z Zabrza... To wszystko jest utrzymane w pozytywnym tonie, nikt nie będzie się mścił podczas meczu oldbojów za żarty opowiadane w szatni, poza tym nie mamy już nic do udowodnienia. To pokazuje, że piłkarska atmosfera wciąż się nas trzyma.
(...)
Czy problemy finansowe lub organizacyjne w klubie mogą mieć wpływ na mecz? Pan grał w Ruchu nie wiedząc, kiedy dostanie pensję.
- Teraz są inne czasy, nie wiem jak obecnie piłkarze reagują na takie sytuacje. Z mojej ulicy czterech chłopaków zostało piłkarzami w śląskich klubach, nieraz graliśmy przeciwko sobie, a potem jednym samochodem jechaliśmy do domu. Ludzie żyli ze sobą blisko, dlatego pieniądze czasami mogły zejść na dalszy plan. Przez długi czas w Ruchu płacono cztery razy w roku, kiedy przychodziły transze od Canal+ za transmisje z meczów. Na ulicy spotykało się jednak kolegę w drodze na trening w innym klubie i samo to motywowało, żeby być lepszym, ciężej trenować, pokazać mu swoją wyższość. Dziś piłkarze są z różnych zakątków Polski, Europy, a nawet świata i chcą się zaprezentować, ale też zarobić pieniądze.
(...)
Ma pan swojego ulubionego gola strzelonego w Wielkich Derbach Śląska?
- Tutaj muszę podziękować statystykom i dziennikarzom, którzy po zakończeniu mojej kariery wyliczyli, że najwięcej goli dla Ruchu strzeliłem w meczach z Górnikiem Zabrze. Nie miałem o tym pojęcia, ale bardzo miło było o tym przeczytać, bo to pokazuje, że sprawdzałem się w tych najważniejszych momentach. Nie mam więc jednej ulubionej, wszystkie bramki strzelone w meczach z Górnikiem Zabrze są moimi ulubionymi.
Są piłkarze, którzy pokazują to co najlepsze w wielkich meczach, inni znikają w kluczowych momentach.
- Nie ukrywam, że im więcej kibiców na trybunach, im większa presja i stawka, tym lepiej mi się grało. To jeden z powodów, dla których nie zdecydowałem się kończyć kariery grając w kolejnych klubach w niższych ligach. Raz próbowałem pomóc Rozwojowi Katowice, ale szybko się skończyło. To nie było to. Do tych typów, które pan wymienił dodałbym jeszcze piłkarzy treningowych. W tygodniu w klubie potrafią zrobić wszystko, ale na mecz wychodzą sparaliżowani. Pewnie każdy zawodnik, a przede wszystkim trener zna wielu takich piłkarzy. Od nich zaczyna się wybieranie jedenastek do gierki treningowej, ale nie są już pierwsi na liście przy składzie meczowym. Nie podam panu nazwisk, ale zapewniam, że w każdym składzie się tacy znajdą.
źródło:
Ekstraklasa.org / Niebiescy.pl