Przed rundą rewanżową wydawało się, że parę stoperów Ruchu będą tworzyć Rafał Grodzicki i Piotr Stawarczyk, a tymczasem w dwóch ostatnich meczach tyły zabezpieczali Marcin Malinowski i Michał Helik, który zbiera naprawdę dobre oceny.
- Zimą rzeczywiście mogło tak to wyglądać, że zagra Rafał z Piotrkiem, ale doświadczenie uczy, że na boisku wszystko może się wydarzyć. Kartki, kontuzje, słabsza dyspozycja... Przerabiałem to nie raz. Gram więc teraz z Michałem i nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Jeżeli będzie się rozwijał jak dotąd, to tak sobie myślę, że bliski jest już czas, że trener będzie zaczynał ustalanie składu na środek defensywy właśnie od niego. Z każdym meczem na pewno będzie czuł się jeszcze pewniej. Dobrze się ustawia. Jest przewidywalny. W trudnych sytuacjach nie traci głowy, jak... niektórzy ze starszych kolegów - mówi Marcin Malinowski.
Kapitan drużyny Ruchu przeżył horror w końcówce meczu z GKS-em Bełchatów, gdy niespodziewanie wskoczył na plecy rywala i sprokurował rzut karny. - Serce mi stanęło. Ta sytuacja kosztowała mnie kilka lat życia - wzdycha. - Zwycięstwo w Bełchatowie było dla nas bezcenne. Zdobycie bramki kosztowało nas przecież masę sił. Czułem się podle, że przeze mnie zostaniemy co najwyżej z remisem. Na szczęście był jeszcze Matus Putnocky, który obronił karnego i sprawił, że jakoś to przeżyłem - dodaje "Malina".
Już w sobotę chorzowianie powalczą o kolejne zwycięstwo. Na Cichą przyjedzie niepokonany w tym roku Zawisza. Początek meczu o godz. 15:30.
źródło:
Slask.Sport.pl / Niebiescy.pl