Tylko remis - to jedyne co przychodzi do głowy, by opisać rywalizację Ruchu z Lechią Gdańsk. Chorzowianie stracili punkty przez rzut karny w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Do wyrównania doprowadził Starzyński również po rzucie karnym. Można odnieść jednak wrażenie, że z tego rezultatu nikt przy Cichej nie może się cieszyć.
Waldemar Fornalik wyciągnął wnioski z niedzielnej potyczki z Lechem Poznań i wykorzystał wariant z drugiej połowy. Zamiast Gigołajewa na lewej obronie zobaczyliśmy Pawła Oleksego. Jednak na tym zmiany się nie skończyły. Piotra Stawarczyka na środku obrony miał zastąpić Michał Helik. Podobnie składem pożonglował Jerzy Brzęczek. Tyle że zmiany nie dotyczyły formacji obronnej, która ostatnimi czasy prezentowała się niezwykle solidnie. I tak Mateusza Możdżenia zastąpił Ariel Borysiuk, a Antonio Colaka wracający po kontuzji Kevin Friesenbichler.
Ruch zaczął spotkanie z gdańszczanami podobnie jak drugą połowę z "Kolejorzem" - agresywnie i z pazurem. Już w 4 minucie Filip Starzyński dobrze znalazł się przed polem karnym, wywiódł w pole dwóch obrońców i niecelnie uderzył. "Figo" kolejny raz poważnie zagroził bramce strzeżonej przez Mateusza Bąka 180 sekund później. Tym razem przejął wysoko graną piłkę z autu, minął golkipera gości, jednak był już zbyt blisko linii końcowej i zdecydował się na rozpaczliwe zagranie na aferę, ale defensorzy rywali połapali się w zamiarach ofensywnego pomocnika Ruchu. Najlepszą sytuację na otwarcie wyniku miał Łotysz Eduards Visnakovs. Po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył do piłki i tylko niebywały refleks Bąka uratował ekipę z Gdańska.
W kolejnych minutach chorzowianie nie mieli już tyle szczęścia pod bramką rywali. "Lechiści" znacznie zacieśnili szyki obronne i łatwość, z jaką Niebiescy dochodzili do sytuacji po prostu prysła. Rywale również nie stwarzali sobie sytuacji pod bramką Putnocky'ego, który poza sporadycznym wznowieniem gry w zasadzie był bezrobotny. W jedynej sytuacji uratował zespół wyjściem przed pole karne i uprzedzeniem Makuszewskiego. Akcja Lechii była następstwem dwóch nieudanych prób chorzowian. W żadnej z nich piłka nawet nie zaniepokoiła golkipera gości.
Znacznie więcej działo się w czasie ostatniego kwadransa. Do głosu zaczęli dochodzić rywale, którzy poczuli, że Ruch wygląda mniej groźnie niż było to na początku. Chorzowianie z resztą sami dostarczyli argumentów rywalom, grając coraz bardziej niedokładnie i nieporadnie. Kulały nie tylko akcje ofensywne, ale też poczynania w defensywie. Niecelny strzał Visnakovsa z 38 minuty był niewielką pomyłką w porównaniu z tym, w jaki sposób piłkę sprzed szesnastki próbowali wyekspediować Babiarz i Surma. Do swoistego Niebieskiego Gangu Olsena w doliczonym czasie gry pierwszej połowy przyłączył się Rafał Grodzicki, który interweniując ręką w polu karnym dał Tomaszowi Musiałowi argument, by odgwizdać rzut karny. Friesenbichler pewnie wykorzystał jedenastkę, a dla "Grodka" był to drugi sprokurowany karny w drugim meczu z rzędu i czwarta żółta kartka...
Fornalik wiedząc, że zmiany w przerwie dobrze Ruchowi robią, wprowadził na boisko Rołanda Gigołajewa. Rosjanin zastąpił niegrającego dziś najlepiej Jakuba Kowalskiego. Niebiescy od razu zaatakowali swoich rywali. Trzy rzuty rożne z rzędu, strzały Marka Zieńczuka i Łukasza Surmy - to bilans pierwszych dziesięciu minut. Jednak o wszystkim decydowały nerwy. Był widoczny brak zimnej krwi, szczególnie w momencie decyzji - czy strzelać, czy podawać. Najwięcej zachował jej w sobie Visnakovs. Łotysz w 56 minucie dobrze zabrał się z piłką i sprowokował Bougadisa do faulu, który w zapaśniczym stylu zatrzymał rywala. Jednak tylko na moment, bo Tomasz Musiał słusznie dopatrzył się przewinienia i wskazał na 11 metr. Karnego, podobnie jak w Poznaniu pewnie wykorzystał Filip Starzyński.
Chorzowianie powinni pójść za ciosem już kilka chwil później. Tym razem znów Visnakovs wystąpił w roli głównej, ale tym razem jako asystent. "Wiśnia" wrzucił piłkę przez w szesnastkę, Zieńczuk i Starzyński solidarnie ją przepuścili, a ta trafiła do Gigołajewa. Rosjanin powinien zakończyć akcję bramką, lecz fatalnie chybił. Niestety chorzowianie wytracili odpowiedni rytm, a do ich gry dostosowali się rywale, przez co tempo spotkania znacznie siadło. Trener Brzęczek starał się pobudzić swój zespół wprowadzeniem Możdżenia i Bruno Nazario, jednak w szczególności obecność tego drugiego niewiele zespołowi z Gdańska dawała. Oprócz szybkich pogoni za piłką, zmiennik Friesenbichlera nie był w stanie wyczarować niczego konkretnego. Wartym odnotowania jest jedynie fakt, że "Lechistom" mocno we znaki dawał się Gigołajew, który ambitnie próbował walczył o piłkę nawet w sytuacjach nie do wygrania. Co czasem przyniosło efekt chociażby w postaci rozpaczliwej interwencji Bąka.
Zbliżający się koniec meczu coraz bardziej motywował jednych i drugich. W parze z chęciami nie szły jednak zagrania czysto piłkarskie. Niecelne strzały, dośrodkowania i podania mnożyły się na potęgę, przez co nawet najtwardsi kibice obu ekip wychodzili z siebie. Chorzowianom nie pomogło nawet wprowadzenie Michała Efira w miejsce Visnakovsa, choć wielu widziałoby najchętniej obu napastników w jednym czasie na boisku. Ruch nie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Mógł to jednak w końcówce spotkania uczynić Maciej Makuszewski. Skrzydłowy gdańszczan otrzymał prezent od Michała Helika, który słabo wybił dośrodkowanie z prawej strony Niebieskich. Piłkarz Lechii dostał piłkę na woleja nie więcej niż osiem metrów od bramki i zdecydował się na mocne uderzenie. Putnocky'emu na szczęście udało się zatrzymać groźne uderzenie rywala w ostatnich sekundach meczu. Słowak uratował tylko i aż punkt, który może zdecydować o przyszłości drużyny z Chorzowa.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 1:1 (0:1) Lechia Gdańsk
Bramki: Starzyński 57' (k) - Friesenbichler 45' (k)
Żółte kartki: Grodzicki - Borysiuk, Wawrzyniak, Łukasik
Składy:
Ruch: Putnocky - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Oleksy - Kowalski (46' Gigołajew), Surma, Babiarz, Starzyński (90' Urbańczyk), Zieńczuk - Visnakovs (78' Efir).
Rezerwowi: Skaba, Stawarczyk, Szyndrowski, Mazek.
Trener: Waldemar Fornalik
Kapitan: Łukasz Surma
Lechia: Bąk - Wojtkowiak, Janicki, Bougaidis, Wawrzyniak - Makuszewski, Borysiuk, Łukasik (65' Możdżeń), Mila (77' Wiśniewski), Grzelczak - Friesenbichler (69' Bruno Nazario).
Rezerwowi: Budziłek, Gerson, Vranjes, Colak.
Trener: Jerzy Brzęczek
Kapitan: Sebastian Mila
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Widzów: 5568 (w tym 162 kibiców Lechii)
|
źródło: Niebiescy.pl