Rafał Grodzicki (obrońca Ruchu):
- Do dzisiaj spotkanie ze Szwajcarami było najciekawszym meczem towarzyskim, bo rywal był naprawdę dobrze dysponowany. Dzisiejszy przeciwnik zdecydowanie lepszy od Szwajcarów. Dzięki temu tuż przed startem ligi mogliśmy się zmierzyć z bardzo solidną drużyną i zobaczyć, w jakim miejscu jesteśmy. Wynik nie jest dobry, ale było dużo fragmentów, z których trener na pewno jest zadowolony. Najlepsze zachowania trzeba przenieść na mecze ligowe.
Spięcie z końcówki meczu wynikło przede wszystkim ze zmęczenia fizycznego, bo spotkanie było toczone w wysokim tempie. Samo zajście to było przede wszystkim niesportowe zachowanie zawodnika z Ukrainy. Ta sytuacja pokazała, że Ruch Chorzów ma drużynę, bo każdy z nas ruszył w obronie "Babiego" i nie pozwolił na to, żeby mu się stała większa krzywda. Takie zachowania hartują i pomagają w dalszej walce w meczach ligowych. Jestem też zadowolony, że w wielu momentach gry pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Jeden poszedł w ciemno za drugiego. Ta sytuacja tylko potwierdziła nasze przekonania, że tworzymy drużynę i jesteśmy jednością.
Marcin Malinowski (obrońca Ruchu):
- To był najlepszy sparingpartner, z którym graliśmy. Nie udało nam się wygrać, ale w naszej grze było wiele pozytywnych fragmentów i myślę, że to pozytywny prognostyk przed ligą.
Fajnie byłoby skończyć kolejny etap przygotowań wygraną. Worskła to bardzo wymagający przeciwnik, ale wcale nie musieliśmy tego meczu przegrać. Mieliśmy jeszcze sytuacje i było gro fragmentów, z których trener będzie zadowolony. Oby to był dobry prognostyk przed ciężką batalią o utrzymanie.
Sytuacja z końcówki nie powinna się wydarzyć, bo mogło się dla Bartka skończyć ciężką kontuzją. Sparingi w Turcji często i gęsto kończą się przed czasem. Tym razem wszystkie udało się dograć do końca poza ostatnim. Reakcja naszego zespołu była dobra, aczkolwiek lepiej, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Taka już jednak specyfika sparingów w Turcji. Jestem tu już chyba z piętnasty raz i co roku jakiś mecz kończy się bijatyką.
Jakub Kowalski (pomocnik Ruchu):
- We wcześniejszych klubach miałem dużo więcej asyst, ale w Ruchu jeszcze nie pokazałem tego, co mnie wtedy cechowało. Cieszę się, że w dwóch sparingach zaliczyłem cztery asysty i mam nadzieję, że na tym nie poprzestanę, bo już za półtora tygodnia pokażę to w lidze. Mnie jako pomocnika asysta cieszy tak, jakbym strzelił bramkę.
Ostatnio zacząłem również wykonywać rzuty wolne. Jako pierwsi są do tego wyznaczeni Filip Starzyński i Marek Zieńczuk, którzy są tutaj dłużej ode mnie i też mają bardzo dobrze ułożoną stopę. Nie wpycham się, ale też chciałbym wykonywać stałe fragmenty gry. Robiłem to już w innych klubach. Na sparingach Filip mi je nie raz oddawał i myślę, że było to z niezłym skutkiem dla drużyny.
Często zostaję po treningach, by ćwiczyć dogrania. Zresztą nie tylko ja, ale i inni zawodnicy odpowiedzialni za to. Nawet Martin Konczkowski, który jest obrońcą, ale też się podłącza do akcji.
Wiadomo, że "Babi" w ostatniej akcji popełnił faul, ale zachowanie tego Ukraińca było nie fair. To spowodowało lekkie spięcie, co nie było potrzebne, aczkolwiek fajnie, że drużyna tak zareagowała, a nie inaczej. Można było Bartka zostawić samemu sobie, a cały zespół był przy nim. Podbiegli nawet chłopaki z ławki. Widać, że jest atmosfera i idziemy w dobrym kierunku.
źródło: Niebiescy.pl
