- W szatni Ruchu dużo się zmieniło, pojawiło się wiele nowych twarzy, ale jest pięciu chłopaków oraz cały sztab szkoleniowy, który kilka lat temu doprowadził Ruch do wicemistrzostwa Polski. To jest w tym momencie główny atut Niebieskich - mówi
Rafał Grodzicki, który we wtorek odszedł ze Śląska Wrocław i podpisał 2,5-letni kontrakt z klubem z ulicy Cichej 6.
Co spowodowało, że zdecydowałeś się wrócić do Ruchu?
Rafał Grodzicki: - Trener Fornalik to główny magnes, który przyciągnął mnie do drużyny. Poza tym to jest Ruch Chorzów. Sama nazwa robi swoje. Spędziłem tu 4 i pół roku, w czasie których odnieśliśmy parę sukcesów. Jest tu jeszcze trochę do zrobienia, a ja zawsze miałem sentyment do tego klubu.
Lepiej grać w przedostatnim zespole, niż siedzieć na ławce u wicelidera?
- Mogłem zostać jeszcze 6 miesięcy w Śląsku Wrocław i chociaż spróbować powalczyć o miejsce w podstawowym składzie, ale przez ostatnie 3 miesiące również walczyłem, a szans nie dostawałem. Pojawiło się parę ofert, z których chciałem skorzystać. Wybrałem Ruch Chorzów i trener Fornalik odegrał tu kluczową rolę. Na miejsce w tabeli zupełnie nie patrzę. Borussia Dortmund też jest bardzo nisko, a nikt nie mówi, że ta drużyna będzie walczyła o utrzymanie. W Ruchu jest wielki potencjał i ta runda pokaże, że początek sezonu był wypadkiem przy pracy i Niebiescy będą się piąć w górę.
Z czego to wynikło, że trener Pawłowski nie dawał ci szans?
- U trenera Pawłowskiego grałem od początku, gdy tylko pojawił się w klubie. Rozegrałem całą poprzednią rundę i jesień też zacząłem w podstawowym składzie. Nie powinno być problemów z grą, ale we Wrocławiu dość często miałem pecha i niefortunnie złamałem palec u stopy. Kiedy go leczyłem, drużyna zaczęła wygrywać, a w moje miejsce wskoczył Tomek Hołota. Moim zdaniem grał bardzo dobrze i ciężko było mi wrócić do składu. Rozumiałem trenera Pawłowskiego, bo jeśli drużyna wygrywa, to czemu ma cokolwiek zmieniać?
Ze Śląskiem pożegnałeś się w dobrej atmosferze?
- Oczywiście, bez problemu się dogadaliśmy. Zarówno klub, jak i trener rozumieli mnie. Ja też ich rozumiałem, bo drużyna od samego początku budowana jest przez trenera Pawłowskiego i być może chce mieć młodszych zawodników. Rozwiązaliśmy kontrakt za porozumieniem stron, podaliśmy sobie ręce i chyba każdy miał uśmiech na twarzy.
To prawda, że była tobą zainteresowana również Cracovia?
- Tak. Przypuszczam, że jeszcze w poniedziałek były rozmowy z Cracovią, ale po raz kolejny zabrakło kropki nad "i". Ja dłużej nie chciałem czekać, tylko zacząć trenować z nową drużyną. Propozycja Ruchu była o wiele konkretniejsza i wybrałem Chorzów.
Kilka lat temu mówiłeś, że właśnie Cracovia i Ruch są dla ciebie najważniejsze.
- Cracovię mam w sercu, bo jestem wychowankiem tej drużyny. Będąc zawodnikiem Ruchu zawsze starałem się pojawiać na stadionie przy ul. Kałuży. Ruch także jest drużyną, która zamieszkała w moim sercu, bo spędziłem tu 4 i pół roku. Piękne były te lata. Mnóstwo znajomości, przyjaciół i sukcesy.
Z Krakowa do Chorzowa nie jest daleko, więc pewnie zdecydujesz się na mieszkanie w rodzinnym mieście?
- Tak to wyglądało w czasie mojego ostatniego roku w Ruchu. Wtedy utworzyła się liczna grupa krakusów, którzy stwierdzili, że będą mieszkać w Krakowie i dojeżdżać. Teraz też jest trzech takich, więc myślę, że skuszę się na mieszkanie w Krakowie i dojazdy.
Zmiana klubu nie przeszkodziła ci w przygotowaniach do rundy?
- Absolutnie nie. Normalnie trenowałem ze Śląskiem, dwa dni spędziłem na badaniach w Chorzowie, a oprócz tego miałem normalną rozpiskę od trenera Pawłowskiego. Proszę mi wierzyć: nigdy w życiu tyle nie pracowałem w przerwie zimowej. Mieliśmy de facto 6 dni wolnego, a później nieważne, czy to była wigilia, Boże Narodzenie, Sylwester czy Nowy Rok - trzeba było odbyć jednostkę treningową i zrobić swoje. Przede wszystkim biegałem, a co trzy dni wzmacniałem górne partie ciała.
Trener Śląska jest zatem bardzo wymagający.
- To jest chyba punkt widzenia nas Polaków. Trener Pawłowski długo mieszkał w Austrii i ma zupełnie inne myślenie, dla niego to jest standard. Gdy do nas przyszedł, to być może w głowach zawodników pojawiło się: "Boże, co on od nas chce?". Po 6. miesiącach pracy z nim po prostu się do tego przyzwyczailiśmy i wiemy, że to jest normą na zachodzie.
U trenera Fornalika pewnie też nie będzie łatwo pod tym względem.
- Trener Fornalik jest znany z tego, że duży nacisk kładzie na przygotowanie fizyczne. Nigdy nie było u niego łatwo, ale zawsze każdy dawał sobie radę i był świetnie przygotowany do sezonu.
Będzie powrót duetu Grodzicki - Stawarczyk?
- To pytanie bardziej do trenera. Trzeba jednak odbudować tzw. team spirit, bo Ruch zawsze był znany z tego, że jeden za drugiego wskoczyłby w ogień. Nie było kłótni czy nienawiści w szatni. Wszyscy się lubili, a jeśli się nie lubili, to po prostu się tolerowali w szatni. Nie było żadnych zgrzytów. W tym również będziemy szukać jakości. Jeśli chodzi o aspekty piłkarskie, to nie zapomnijmy, że jest jeszcze Marcin Malinowski, który mimu tylu lat na karku wygląda naprawdę solidnie.
Gdy podpisałeś kontrakt z Ruchem, jeden z kibiców napisał w internecie: "bramkarz będzie spokojniejszy, a w szatni będzie weselej".
- Bardzo miłe słowa. Cieszę się, że ktoś tak myśli. Będę się starał, żeby atmosfera w szatni była taka jak za dawnych lat, jak chociażby wtedy, kiedy zdobywaliśmy wicemistrzostwo Polski. W szatni jest taka grupa chłopaków, z którą można miło pracować, trenować, a przy tym się śmiać. Jeśli chodzi o boisko, to bardzo chciałbym dać tej drużynie spokój z tyłu, żeby bramkarz miał mniej roboty. Gra obronna to jednak przede wszystkim bronienie całym zespołem. Trener Fornalik zawsze to powtarzał i myślę, że będzie chciał to poprawić. Jedenastu zawodników jest odpowiedzialnych za obronę własnej bramki, nie tylko linia obrony.
Tuż po złożeniu podpisu powiedziałeś, że przyszedłeś zdobyć z Ruchem medal, którego jeszcze nie masz w kolekcji (Grodzicki sięgnął już z Niebieskimi po srebro i brąz - przyp. red.).
- Zgadza się. Podpisując kontrakt na dwa i pół roku, wytyczyłem sobie takie marzenie. Podczas pierwszej rozmowy z trenerem Fornalikiem być może troszeczkę się śmialiśmy, ale razem powiedzieliśmy, że czegoś jeszcze tutaj nie zrobiliśmy. A nie zrobiliśmy mistrzostwa i Pucharu Polski.
Rozmawiał i notował: Neo (Niebiescy.pl)