Pytanie do naszej sondy o wychowanków zostało zainspirowane felietonem zdjęciowym, który ukazał się na portalu slask.sport.pl. Zastanawiający jest fakt, że od powrotu do Ekstraklasy, który miał miejsce w 2007 roku, w naszym klubie zadebiutował i odegrał większą rolę tylko jeden wychowanek. Jak na blisko 8 lat, to stanowczo za mało i od razu nasuwa się pytanie, gdzie się podziali Niebiescy adepci z kilku roczników? W Chorzowie chcą budować silny klub, marzą o Stadionie Śląskim, a tymczasem szkolenie młodzieży, które powinno być motorem napędowym rozwoju, wygląda źle. To opinia aż 82% kibiców, którzy wzięli udział w naszej ankiecie.
Piotr Ćwielong pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Chorzowie, ale nie na stadionie Ruchu, lecz w szkółce Stadionu Śląskiego. Bartłomiej Babiarz to wychowanek Hetmana 22 Katowice. W tym samym mieście piłkarskiego rzemiosła uczył się Patryk Stefański. Martin Konczkowski zaczynał przygodę z piłką w Wawelu Wirek, a Kamil Włodyka w Szczakowiance Jaworzno. Nie wymaga wyjaśnienia, że na Cichej w trampkarzach nie grali Łukasz Janoszka, Filip Starzyński oraz Artur Sobiech. Zawodnikiem, którego kojarzymy z występów z eRką na koszulce i który nigdy wcześniej innej nie zakładał jest Michał Helik.
Michał Helik wystąpił dotąd w 16. spotkaniach, spędzając na boisku 1175 minut.
Z faktu posiadania wychowanków w pierwszym składzie płyną same korzyści. Ci identyfikują się z kibicami, z klubem i Niebieską eRką. Dla nich Ruch Chorzów to nie kolejny przystanek, czy przesiadka w karierze zawodowej. Przykładem może być Wojciech Grzyb, który dzięki swojemu uporowi w końcu na Cichą trafił i mimo intratnej oferty z Warszawy postanowił z Ruchem zostać na dłużej. Na drugim biegunie mamy Artura Sobiecha, Arkadiusza Piecha, Andrzeja Niedzielana, Rafała Grodzickiego, Macieja Jankowskiego i wielu, wielu innych. Jeżeli ktoś identyfikuje się z Górnym Śląskiem i z legendą klubu, to dziś są to przede wszystkim kibice. Zawodnicy za Ruch na pewno "nie umierają" na murawie. Wychowanek, to nie tylko przywiązanie do barw, ale także ważny aspekt finansowy. Oczywiście szkolenie nie jest tanią sprawą, ale już sam transfer może być wyraźnym zastrzykiem do klubowej kasy. My tymczasem, jak już tracimy zawodników, to najczęściej za darmo, bo ci czekają tylko do momentu, kiedy będą mogli rozpocząć rozmowy z innym klubem.
W Polsce na szkolenie młodzieży postawiono w Poznaniu oraz Warszawie. Na akademie piłkarskie w obu miastach przeznaczane jest rocznie ok. 10 mln zł. Legia już transferuje swoich wychowanków za miliony euro, jak to było w przypadku Dominika Furmana czy Rafała Wolskiego. Lech zaraz będzie to robił. Dawid Kownacki to jedna z najjaśniejszych gwiazd tego zespołu i mimo bardzo młodego wieku ma nieustępliwy i twardy charakter. Dziś mówi najpierw Lech, później Bundesliga.
03:04. Chcielibyśmy, aby nasi zawodnicy schodzili z boiska tak jak Dawid Kownacki z Lecha w meczu z Legią. Tymczasem było nam dane patrzeć, jak Maciej Jankowski przybija piątki z kolegami z "Żylety".
We Wronkach i pobliskim Popowie "Kolejorz" dysponuje pięcioma boiskami pełnowymiarowymi do treningów, na dwóch kolejnych wszystkie roczniki rozgrywają mecze. Baza Legii jest o wiele skromniejsza i jedyną przewagą stołecznego klubu jest syntetyczne boisku pod balonem, dzięki czemu nie ma problemów z treningami w okresie zimowym. Obie akademie się rozwijają. W Poznaniu postawiono na specjalistyczne szkolenie piłkarzy na niektórych pozycjach. Najszerszym obecnie programem jest szkolenie środkowych napastników oraz w mniejszym stopniu środkowych obrońców. Osobno odbywa się szkolenie bramkarzy. Inspiracją jest szkółka Bayeru Leverkusen. Na efekty trzeba będzie poczekać, ale już cieszą się ze wspominanego Dawida Kownackiego. Legia bazę dla swej akademii chciałaby postawić w Sulejówku. Wyznaczonym kierunkiem rozwoju jest "De Toekomst" - akadamia Ajaxu Amsterdam. Ajax wydaje na nią 5 mln euro rocznie. Szkoli 240 zawodników, z czego co roku ma trafiać do pierwszej drużyny według założeń jeden do dwóch zawodników.
Najdobitniejszym przykładem systemowego szkolenia młodzieży są nasi zachodni sąsiedzi. W Niemczech przełom w szkoleniu młodzieży nastąpił w 2002 roku. Wówczas wprowadzono system Identyfikacji i Kształcenia Talentów Piłkarskich. Program ten polegał na stworzeniu tzw. punktów wsparcia, czyli ulokowanych na terenie całych Niemiec ośrodków, w których pod okiem kompetentnych trenerów uczy się gry najzdolniejsza młodzież. Obecnie jest blisko 400 takich placówek, a Niemcy szczycą się tym, że wyłapują wszystkie rodzące się na ich ziemi talenty. Także w 2002 roku Niemiecki Związek Piłki Nożnej (DFB) nałożył na kluby 1. i 2. Bundesligi nowy obowiązek licencyjny, wymagający od nich posiadania akademii piłkarskiej dysponującej co najmniej trzema trawiastymi boiskami, jednym ze sztuczną murawą oraz halą. W ciągu nieco ponad dekady Niemcy zainwestowali w młodzież ponad 600 mln euro. Dzięki temu swoją potęgę klubową mogli budować w oparciu o młodych, niepobierających astronomicznych pensji piłkarzy, a nie dzięki drogim importowanym gwiazdom. Jak wynika z raportu EY, obranej przed ponad dziesięciu laty strategii Niemcy nie zamierzają zmieniać. W kolejnym sezonie zwiększenie wydatków na szkolenie młodzieży przewiduje 57% klubów. Niemcy, mimo że są mistrzami świata i powinni być swoim sukcesem "nasyceni", nadal nie mają dość. Szkolenie młodzieży w klubach traktują jako zdecydowanie najwyższy priorytet i widać to zarówno na poziomie Bundesligi, jak i 3. Ligi.
W przypadku śląskich realiów o tak wysokim wsparciu finansowym możemy tylko pomarzyć. Mamy jednak prawo wymagać skutecznego planu i strategii dotyczącej szkolenia młodzieży. Górny Śląsk to olbrzymie terytorium, a siłą Ruchu jest to, że jego fanów można znaleźć w wielu jego zakątkach. Aż prosi się o stworzenie klubów satelickich, czy sięganie po adeptów futbolu zamieszkujących inne Niebieskie miasta. Amsterdamska akademia przyjmuje chłopców mieszkających w promieniu 50 km. Dzieci w większości mieszkają w swoich domach. Ajax dysponuje 20 autobusami, które po południu zabierają je z pobliskich szkół. Szacuje się, że 30% zawodników grających w lidze holenderskiej na którymś z etapów swojej kariery przewinęło się przez system szkolenia Ajaxu, ale nigdy nie trafiło do jego pierwszej drużyny. Prawo odsiewu jest brutalne. Do pierwszego składu Ajaxu trafiają najlepsi. W Chorzowie póki co wygląda to tak, że działa Akademia Piłkarska Ruch Chorzów S.A. założona z inicjatywy zarządu klubu w 2011 roku oraz mający dłuższe tradycje UKS Ruch Chorzów. Relacje, w jakich są obie szkółki, trudno nazwać pozytywnymi. W tym przypadku rywalizacja nie służy żadnej ze stron, a już na pewno nie klubowi. Dobitnie przedstawiają to statystyki. 1,83% całego czasu (345 na 18810 minut) spędzili na boisku w rundzie jesiennej obecnego sezonu, w barwach Ruchu, młodzieżowcy urodzeni 1 stycznia 1994 roku lub później. Dla porównania, w Poznaniu udział procentowy wynosi 19,24% (3619 minut).
O szkoleniu młodzieży w Chorzowie porozmawialiśmy z byłym piłkarzem Niebieskich Mariuszem Śrutwą, który pełni funkcję wiceprezesa ds. sportowych w UKS-ie Ruch Chorzów.
82% głosujących w naszej sondzie wskazało, że w Ruchu Chorzów zapomniano, jak się szkoli wychowanków. Zgodzi się pan z tym? Mariusz Śrutwa: - Trudno się nie zgodzić, tym bardziej, że rozmawiałem z osobą, która wywołała ten temat, czyli z Wojtkiem Todurem. Też mu zasugerowałem coś takiego, podpowiadając, że w ostatnim czasie jedynym wychowankiem, który trafił do pierwszej drużyny i zaistniał, jest Michał Helik. Poprzedni to chyba jeszcze za mojej kadencji, a już trochę lat minęło. W związku z tym rzeczywiście szkolenie młodzieży nie wygląda najlepiej. Nie wygląda dobrze także dlatego, że jest wielu zawodników przyjezdnych w tych niższych ligach młodzieżowych, a bardzo mało od nas, ze Śląska.
Dlaczego tak niewielu wychowanków Ruchu przebija się do kadry pierwszej drużyny? - Problem jest chyba złożony i dotyczy zarówno pracy wewnątrz Ruchu, jak i wśród wszystkich klubów na terenie Chorzowa. Brakuje koordynacji. Mamy kilka klubów, które występują w wysokich ligach juniorskich. Był taki okres, że w Centralnej Lidze Juniorów mieliśmy dwie drużyny. Kiedy jeszcze jej nie było, to w Śląskiej Lidze Juniorów Starszych mieliśmy aż pięć zespołów z Chorzowa. Nie wiem, czy było jeszcze takie miasto w Polsce, może poza Warszawą. Obecnie nie ma jakiejkolwiek koordynacji, współpracy, podpowiedzi i zaangażowania w wyławianie tych najlepszych. Dowodem jest to, że od czasu do czasu zdarzają się tacy, którzy wychodzą z klubów chorzowskich, a trafiają do innych klubów ekstraklasy. Na przykład bracia Mak, którzy ze Stadionu Śląskiego za pośrednictwem Ruchu Radzionków poszli do ekstraklasy, a ominęli Ruch Chorzów.
Kolejne przykłady to Michał Koj, który trafił do greckiego Panathinaikosu, czy Grzegorz Tomasiewicz, który obecnie znajduje się w szerokiej kadrze pierwszego zespołu Legii Warszawa. Dlaczego oni nie trafili do Ruchu, skoro byli na wyciągnięcie ręki? - To kolejny problem. Od dłuższego czasu w nim w jakimś stopniu uczestniczę, a nie bardzo chcę. Chodzi o animozje pomiędzy Ruchem Chorzów SA a UKS-em. Zupełnie nie ma współpracy, która powinna być bardzo bliska. Z mojej wiedzy wynika, że do Ruchu były przekazywane informacje o zawodnikach, którzy odchodzili, lecz Ruch nie był nimi za bardzo zainteresowany. Były rozmowy z ojcem Tomasiewicza i w zasadzie rozbiło się o kwotę kilkuset złotych i to naprawdę nie przesadzając. W Legii otrzymał, o ile mnie pamięć nie myli, 400 czy 500 zł stypendium i dwa razy w miesiącu bilet do domu. Tutaj nikt tego nie chciał wykonać, bądź proponował mu grę w juniorach. Jak widać, w Legii grał na innym poziomie. Czy się rozwinął? Sądzę, że nie. Dla niego byłoby lepiej, gdyby został w Ruchu. Dla Ruchu również. To pokazuje, że wewnętrzne targanie i waśnie do niczego nie prowadzą.
Kilka razy rozmawiałem na ten temat z prezesem Smagorowiczem. Kilka razy mu mówiłem: zróbmy wspólnie coś mocnego. Zaznaczałem, że ambicją UKS-u na pewno nie jest bycie nad Ruchem. UKS-owi wystarczy drugie miejsce, a niech Ruch Chorzów będzie na pierwszym. Współzawodnictwo, które jest, powinno być, ale na zdrowych zasadach. Na dzień dzisiejszy tak nie jest. Mieliśmy dwie drużyny w Centralnej Lidze Juniorów i wtedy mówiłem: zróbmy wszystko, aby w kolejnym sezonie dalej były dwie. Okręg śląski był jedynym w Polsce, gdzie bez meczów na zielonej trawie rozdzielono, które drużyny zostają, a które nie. Chcieliśmy, żeby to się odbyło na zielonej murawie i wtedy UKS również miałby szanse być tym drugim zespołem. To byłoby z korzyścią dla Chorzowa, dla Ruchu, dla współpracy i dla budowania współpracy pomiędzy klubami. Być może pokusilibyśmy się o szkołę mistrzostwa sportowego.
Całkiem niedawno było głośno o napiętej atmosferze pomiędzy Ruchem SA a UKS-em. Jak sytuacja prezentuje się obecnie? Polepszyło się, czy może pogorszyło? - Myślę, że się trochę uspokoiło. Przyznaję się i to na pewno jest moja wina, że nie mam tyle czasu, ile powinienem mieć, żeby się tym zająć. Muszę się uderzyć w pierś, bo to ja jestem winien, ale życie tak się toczy, że człowiek ma jeszcze trochę spraw nieuregulowanych i musi je najpierw załatwić, żeby funkcjonować i aby jego interesy też funkcjonowały. Ostatnio rzeczywiście trochę ucichło i się uspokoiło. Ta współpraca jest jednak daleka od ideału i te wrogie antagonizmy oraz podchody są niepotrzebne. To na pewno nie poprawia atmosfery i nie umożliwia tego, że można wychowywać dzieci. A proszę mi wierzyć: ci ludzie, którzy są po drugiej stronie ulicy, też są kibicami Ruchu i ich serce bije dla tego klubu.
Stosunki między Ruchem SA, UKS-em oraz innymi chorzowskimi klubami to jedyny problem? Może również samo szkolenie nie funkcjonuje tak jak powinno? - Jest to jeden z problemów. Trudno mi się wypowiadać o szkoleniu, nie uczestnicząc w nim. Mogę tylko patrzeć i oceniać to z boku. Skoro nie mamy efektów i wychowanków w pierwszej drużynie, to znaczy, że to szkolenie jest niedobre. Oprę się znowu na tym, co wiem, bo prosiliśmy o to niejednokrotnie. Program szkolenia, który ponoć został opracowany dla Klubu Sportowego Ruch Chorzów SA, nie dotarł do UKS-u do dnia dzisiejszego (13 grudnia - przyp. red.). Wydaje mi się, że takiego nie ma, bądź jest daleki od ideału. Należałoby siąść nad jakimś programem, żeby ustalić pewne oczywiste zasady działania. Należałoby się pochylić nad trenerami, którzy wykonują swoją pracę, ale skoro nie mają wyników, to może nie do końca jest tak, jak być powinno. Należałoby się pochylić nad tym, że jest bardzo dużo szumu medialnego wokół Akademii, a nie ma za bardzo efektów i wyników. To trzeba zreformować, przejrzeć, wyznaczyć sobie jakieś cele i może zainwestować trochę środków. Tak jak to zrobiono pewnego czasu w Warszawie czy Krakowie.
Jak szkolenie młodzieży w Chorzowie prezentuje się względem Warszawy czy Poznania? - Jeżeli chodzi o finanse, to w Chorzowie jest nieporównywalnie słabiej, ale to się wiąże znowu z całą sytuacją ekonomiczną klubu. W Ruchu jest mniej pieniędzy niż w tych wymienionych, a przez to do młodzieży też trafia mniej. Świat pokazuje jednak, że najbogatsze kluby nie zawsze potrafią wykonywać najlepszą robotę. Ajax nie jest najbogatszy, a ma bardzo dobrą szkółkę. Austria Wiedeń też nie jest najbogatszym klubem w swoim kraju, a posiada taką szkółkę, po której piłkarze dostają się do ligi austriackiej, czy Bundesligi. W Niemczech, w tych nie najmocniejszych klubach też są akademie piłkarskie, które stanowią kadry dla tych potentatów. Oczywiście wszystko odbywa się po kolei. Zawodnik najpierw trafia do klubu, w którym będzie się rozwijał i grał, a nie tak jak w przypadku Tomasiewicza, gdzie szanse na grę w Legii są znikome. Uważam, że to też jest w jakimś stopniu zastopowanie rozwoju zawodnika.
Kiedyś, dawno temu miałem projekt o klubach satelickich i uważam, że takie coś powinno powstać. Trzeba spróbować porozumieć się włodarzami klubów w miastach, gdzie są sympatycy Ruchu. Należy spróbować współpracować w dwóch, trzech ligach niższych ligach, aby tam grali wychowankowie drużyn chorzowskich, nie tylko Ruchu SA. Jednocześnie, żeby do Ruchu trafiali wychowankowie z klubów z takich miast jak Siemianowice, Świętochłowice czy nawet Katowice, bo jest tam jeden taki klub, w którym dałoby się to zrobić i nawet wstępnie kiedyś o tym rozmawiałem. Gdyby podpisano umowy o wzajemnej współpracy i pomocy, to wychowankowie tych klubów mogliby dużo szybciej trafić do Ruchu. Nie chcę mówić, ale jeden z topowych polskich piłkarzy mógł kiedyś trafić do Ruchu, a nie do konkurencji, gdybyśmy wtedy troszeczkę inaczej podeszli do pewnych sytuacji.
Chodzi o Arkadiusza Milika? - No właśnie...
Jakie wyzwania czekają Akademię Ruchu oraz inne szkółki chorzowskie? Co musi się zmienić, abyśmy za kilka lat cieszyli się z wychowanków na boisku? - Kilka rzeczy. Po pierwsze: wzajemna współpraca. Po drugie: pełen porządek w systemie szkolenia nie tylko klubowego, ale także miejskiego. Jasne reguły współpracy oraz wytypowanie w mieście wiodących dyscyplin, pod które cała reszta będzie podporządkowana. Uporządkowanie struktur organizacyjnych w klubie. Uporządkowanie spraw trenerskich i odpowiednie przygotowanie trenerów do tego, aby dobrze szkolili młodzież. Otworzenie szkoły mistrzostwa sportowego i pełna współpraca pomiędzy Ruchem SA a UKS-em. Wzajemna wymiana zawodników, bo to też byłoby z korzyścią. Mimo że znaczny nacisk postawiłbym na wychowanków i dzieciaki stąd, to jednocześnie polecałbym także stworzenie internatu dla tych, którzy przyjeżdżają do nas z Polski. W tym internacie byliby troszeczkę bardziej pod kontrolą, bo... dzieje się dużo. Wiele osób mieszkających na mieście pewnie wie, o czym mówię. Problemów jest sporo, ale przede wszystkim trzeba to wszystko uporządkować.
Rozmawiał: Neo (Niebiescy.pl)
Trudno się nie zgodzić z podkreślonymi w wywiadzie słowami Mariusza Śrutwy. Szkolenie, który nie pozwala przebijać się młodym zawodnikom do pierwszego składu, nie jest dobre. Tam, gdzie zapomina się o szkoleniu wychowanków, lub robi się to nieumiejętnie, ciężko zaś mówić o przyszłości. O sile Ruchu Chorzów zawsze stanowił licznie zamieszkiwany region. Z jednej strony to potencjał kibicowski, z drugiej zawodniczy. Ruch nie jest bogatym klubem i pewnie z problemami finansowymi długo się będzie jeszcze zmagał. Umiejętne czerpanie jednak z "kadrowych" zasobów Górnego Śląska, to niemalże jak wykupienie polisy na grę w Ekstraklasie. Śląski Ruch to taki, który najchętniej chcielibyśmy oglądać. Zbudowany na urodzonych, czy wychowanych tutaj zawodnikach.
Nowo otwarta akademia Manchesteru City: "We are building the structure for the future, not just a team of all stars".
W tekście zamieszczone są fragmenty artykułów:
"Jak Bundesliga stała się finansową potęgą" - Forbes
"Legia - Lech: armie w cieniu futbolowych gwiazd" - Przegląd Sportowy
RUCH CHORZÓW - ZNICZ PRUSZKÓW
ul. Katowicka 10, Chorzów
23.11.2025 r. godz. 12:00
:
TV NIEBIESCY
REKLAMA
PLAN PRZYGOTOWAŃ
17.06 - 29.06 - treningi w Chorzowie
28.06 g. 17:00 - sparing: Ruch 0:0 Warta Poznań 30.06 - 06.07 - zgrupowanie w Busku-Zdroju
05.07 g. 16:00 - sparing: Pogoń 1945 Staszów 0:4 Ruch
06.07 g. 15:00 - sparing: LKS Wisła Wielka 0:7 Ruch 07.07 - 20.07 - treningi w Chorzowie
09.07 g. 12:00 - sparing: Ruch 1:1 Puszcza Niepołomice
12.07 g. 11:00 - sparing: Wisła Kraków 2:0 Ruch
21.07 g. 19:00 - 1. kolejka I ligi: Puszcza Niepołomice - Ruch
* Więcej informacji o sparingach można zobaczyć po najechaniu na