Kapitan Ruchu Chorzów Marcin Malinowski w poniedziałkowym meczu z Podbeskidziem zaliczy swój 450. występ w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z tej okazji popularny "Malina" udzielił obszernego wywiadu, w którym opowiedział m.in. o swoich ligowych początkach, piłkarskiej długowieczności, trenerach, z którymi miał okazję współpracować, a także o swojej przyszłości przy Cichej. Poniżej prezentujemy jego fragmenty.
Pamiętasz swój debiut w lidze? Marcin Malinowski: - Pierwszy raz w lidze pojawiłem się w barwach Odry za czasów Marcina Bochynka w meczu z Górnikiem. Wszedłem wówczas na końcowe pół godziny. Przegraliśmy wtedy 1:2, o ile się nie mylę. W wyjściowej jedenastce po raz pierwszy miałem zagrać w spotkaniu z Sokołem Tychy. Jednak stało się inaczej, ponieważ zawodników tej drużyny wyszło tylko siedmiu, przez co mecz się nie odbył. Zagraliśmy wtedy tylko gierkę wewnętrzną na boisku w Tychach. Takim prawdziwym debiutem, można powiedzieć jak marzenie jeżeli chodzi oczywiście o moją osobę, był mecz ze Śląskiem Wrocław u siebie. Wygraliśmy wtedy 3:0, a mnie udało się zdobyć bramkę. Ten mecz można chyba uznać za taki mój prawdziwy debiut.
(...)
Po powrocie do Chorzowa spodziewałeś się, że to drugie podejście tak się skończy? Medale, gra w pucharach... - Ciężko powiedzieć człowiekowi, który przez większość swojego piłkarskiego życia może nie tyle co bronił się przed spadkiem, ale był tam gdzieś w dole tabeli. Chociaż było tam kilku dobrych zawodników, którzy wyjechali w różne strony i zrobili mniejsze czy większe kariery. Człowiek nie myślał w tych kategoriach. Może jakby się trafiło do innego klubu, gdzieś wyjechało, to wtedy walczyłoby się co sezon o te najwyższe lokaty. Ja nie myślałem o pucharach tylko po prostu chciałem grać w piłkę, a że przy okazji coś fajnego urodziło się tutaj w Chorzowie to myślę, że chwała za to piłkarzom, ludziom zarządzającym klubem i oczywiście trenerom. Nie można także zapominać o kibicach, bo przecież są oni nieodzowną częścią tego wszystkiego.
Tyle lat gry to także wielu trenerów z którymi pracowałeś. Możesz wskazać takiego jednego, który odcisnął największe piętno na twojej karierze, który cię ukierunkował? - Nie powiem niczego nowego, bo od każdego trenera można się czegoś nauczyć i tych szkoleniowców mógłbym naprawdę wielu wymienić, ponieważ przez tą moją przygodę z piłką dużo się ich przewinęło. Począwszy od trenera Bochynka, który dał mi szansę w Odrze, wcześniej trenerzy w Gwarku Janusz i Jan Kowalscy. Ta drużyna to był taki punkt zwrotny, który otworzył mi oczy na wiele rzeczy. Zanim trafiłem do Wodzisławia miałem okazję pracować jeszcze z trenerami Edwardem Lorensem i Waldemarem Fornalikiem. Uważam, że jeżeli miałbym naprawdę wskazać jednego człowieka, chociaż to jest trudne, to myślę, że mimo wszystko najwięcej pod względem poruszania się po boisku i taktyki nauczył mnie trener Lorens. Jest to człowiek, który poświęcał mi w pewnym momencie dużo czasu i myślę, że to on jest tym gościem, który ulepił "Malinę" dla polskiej piłki.
(...)
Zarówno twój wynik, jak i Łukasza Surmy jest bardzo imponujący. Patrząc na to jaki materiał ludzki pod względem fizycznym i piłkarskim trafia do klubów w Polsce, myślisz, że jest ktoś w stanie kiedyś pobić wasz wynik? - Myślę, że nie ma na to najmniejszych szans. Z prostej przyczyny - jeżeli do klubu trafiają młodzi zawodnicy i nie twierdzę tutaj, że są oni słabi czy bardzo dobrzy, bo nie mi to oceniać, ale teraz jest taka tendencja, że jak jakiś nastolatek wybija się ponad przeciętność, to robi się z niego nadzieję polskiej piłki. Później bardzo szybko jest sprzedawany na zachód i czasami różnie się to kończy dla tych chłopaków. Jest może jeszcze paru ludzi, którzy może się zbliżą do tego wyniku, aczkolwiek myślę, że to będzie przepaść. Wiadomo, ja też byłem młody i chciałem spróbować różnych rzeczy, myślę tutaj głównie o wyjeździe za granicę. Jednak moje losy potoczyły się tak, a nie inaczej i tyle. Był kiedyś Mariusz Muszalik, który jest ode mnie chyba 2 albo 3 lata młodszy i miał tych występów bardzo dużo. Myślę, że gdyby ktoś w pewnym momencie postawił na niego i dał szansę dalszej gry w Ekstraklasie to był zawodnikiem, który mógł dużo namieszać w tej klasyfikacji. Był jeszcze Tomasz Kiełbowicz. To byli ludzie, którzy mogli pobić ten rekord Pana Marka Chojnackiego. Zrobił to Łukasz i myślę, że przez następne sto lat nie znajdzie się nikt, kto mógłby się nawet do niego zbliżyć na przysłowiowy oddech.
(...)
Masz jakiś przepis na długowieczność? Jakieś rady? - To wszystko zależy chyba od samego człowieka. Ciężko mi powiedzieć. Pojawiło się wiele pytań na temat "jaki jest sposób, żeby w tym wieku jeszcze grać?", ale nie wiem i nie mam zielonego pojęcia. Może ten reżim treningowy pomaga, czy brak kontuzji. Ja miałem tylko jedną poważną w swojej przygodzie. To dużo daje, ponieważ zdrowie to najważniejsza rzecz i bez tego ani rusz. Myślę, że organizm jest na tyle zaadoptowany w to wszystko, że daje radę, choć wiadomo, że po jakiejś dłuższej przerwie trzeba trochę potu wylać i odwiedzić salon masażu w klubie, bo czasami nogi bolą trochę mocniej, ale gdy człowiek to przewalczy to wszystko jakoś się układa. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, co sprawiło, że jeszcze gram w piłkę. Żyje się z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień, z okresu przygotowawczego na kolejny. Może przyjdzie kiedyś jakieś olśnienie i dojdę do wniosków, dlaczego stało się tak, a nie inaczej.
RUCH CHORZÓW - ZNICZ PRUSZKÓW
ul. Katowicka 10, Chorzów
23.11.2025 r. godz. 12:00
:
TV NIEBIESCY
REKLAMA
PLAN PRZYGOTOWAŃ
17.06 - 29.06 - treningi w Chorzowie
28.06 g. 17:00 - sparing: Ruch 0:0 Warta Poznań 30.06 - 06.07 - zgrupowanie w Busku-Zdroju
05.07 g. 16:00 - sparing: Pogoń 1945 Staszów 0:4 Ruch
06.07 g. 15:00 - sparing: LKS Wisła Wielka 0:7 Ruch 07.07 - 20.07 - treningi w Chorzowie
09.07 g. 12:00 - sparing: Ruch 1:1 Puszcza Niepołomice
12.07 g. 11:00 - sparing: Wisła Kraków 2:0 Ruch
21.07 g. 19:00 - 1. kolejka I ligi: Puszcza Niepołomice - Ruch
* Więcej informacji o sparingach można zobaczyć po najechaniu na