Wielkie Derby Śląska... Jednak czy 102. były wielkie? Ocenicie sami po przeczytaniu poniższej relacji.
Derbom od zawsze towarzyszy dodatkowa mobilizacja i gorętsza atmosfera, którą można dostrzec przy całej otoczce meczu. Bilety na 102. już derby rozchodziły się jak ciepłe bułki. Do tego stopnia, że w dniu meczu w kasach zostało zaledwie kilkanaście sztuk i sporo ludzi musiało obejść się smakiem. Pewne było, że na trybunach zasiądzie komplet publiczności, w tym również obecnych miało być ponad pięciuset kibiców gości. Kluczowe jest tutaj słowo "miało"...
Zacznijmy jednak od początku. Już na kilka dni przed derbami swoje stanowisko postanowiła wydać policja, która przeciwna była zaprezentowaniu oprawy. Spotkanie w sprawie samego meczu zorganizowano z udziałem włodarzy klubu, przedstawicieli miasta, straży pożarnej i policji.
Fani Niebieskich wiedząc o zapisie w regulaminie obiektu uniemożliwiającym wniesienie i rozciągnięcie sektorówki, postanowili stworzyć oprawę z pasów materiału. Niestety policja stwierdziła, że może to spowodować powstanie racowiska i zabroniła jakiejkolwiek oprawy.
W dniu meczu z Górnikiem, około godz. 11:30, wybuchła afera. Przy płocie sektora gości znaleziono środki pirotechniczne, co błyskawicznie podchwyciły media, informując o "ataku bombowym". Na stadion zjechały się: policja, straż pożarna oraz... saper. Po dokładnych oględzinach i opanowaniu sytuacji pojawiło się oficjalne oświadczenie klubu. Oto jego fragment: "Na stadionie przy Cichej nie wykryto żadnych materiałów wybuchowych, a znaleziono jedynie środki pirotechniczne, które zostały zneutralizowane." Istotną kwestią jest: co by się stało gdyby. Tego się jednak nie dowiemy.
Na początku nie było wiadomo, czy mecz w ogóle dojdzie do skutku, jednak szybko ustalono, że obiekt jest bezpieczny i nie ma żadnych przeciwwskazań. Podjęto natomiast decyzję, że na stadion nie zostaną wpuszczeni fani Górnika, którzy automatycznie zostali zatrzymani na zbiórce w Zabrzu i zawróceni do domów.
Tym samym urok WDŚ prysnął niczym bańka mydlana, bo czym są derby bez udziału kibiców obu klubów. Na trybunach, owszem, dopisała frekwencja - według klubu mecz obejrzało oficjalnie
8743 widzów - jednak atmosfera w żaden sposób nie odzwierciedliła wagi spotkania.
Przed meczem planowo odbyły się natomiast dwa zaplanowane przemarsze. Pierwsza zbiórka wyruszyła spod Urzędu Miasta i w pochodzie udział wzięli kibice z kilku chorzowskich dzielnic oraz m.in. Fan Cluby z Siemianowic oraz Piekar. Druga zbiórka zorganizowana przez kibiców z Batorego wyruszyła spod pubu "Dziesiona". Na obu przemarszach dopisała frekwencja oraz nie zabrakło głośnych śpiewów i pirotechniki.
Pod stadionem rzucały się w oczy nadmiernie wzmożone siły policji jak na spotkanie, które miało się odbyć ostatecznie bez kibiców gości. Wydawać się mogło, że pod stadion na Cichej ściągnięto policję z całego Śląska. Oprócz wielu radiowozów, które świeciły na ulicach niczym lampki na choince, pojawił się oddział na koniach, polewaczki czy helikopter. Przy tym całym cyrku zabrakło jedynie komendanta głównego dowodzącego akcją na słoniu. Wśród wszystkich radiowozów nie zabrakło nawet auta ze szperaczem włączonym cały czas w stronę nieba. W tej kwestii najwidoczniej Chorzów pomylił się z Gotham City i ktoś tu czekał na przybycie Batmana.
Wchodzenie na obiekt przy takiej ilości widzów przebiegało, jak przebiegało. Co jakiś czas kiwała się jakaś brama, jednak przed pierwszym gwizdkiem większość osób zasiadła na trybunach, które naprawdę gęsto się zapełniły. Z powodu nagonki na ultrasów na meczu zabrakło niestety flag, a doping był intonowany z prostej oraz dziesiony. Młyn dopiero pod koniec pierwszej połowy dołączył się do śpiewu.
Doping dopasował się do derbów, czyli był nijaki. Mecz, którego byliśmy świadkami, stracił rangę wielkiego, bo z różnych względów zabrakło flag, oprawy, gości, a i na boisku niewiele się działo.
W drugiej połowie na płotach pojawiły się 3 transparenty. Jeden wywieszony przez Widzewiaków - "Krycha PDW", natomiast kolejne odnosiły się do sytuacji przedmeczowej i jej konsekwencji. Na środku młyna zawisły transy "Jebać policję" oraz "Wolność Ultrasom!".
Co do boiskowych zmagań, radość sprawiła bramka dająca prowadzenie. Pod koniec pierwszej połowy po nieuznanym golu oberwało się sędziemu, natomiast strzelone dwie bramki przez gości wywoływały tylko wielkie nerwy wśród widzów, którzy nie szczędzili gorzkich słów pod adresem piłkarzy.
Ostatecznie 102. Wielkie-małe Derby Śląska zakończyły się porażką Niebieskich 1:2, a mecz można zaliczyć do tych, o których najlepiej zapomnieć, bo stracił całą magiczną otoczkę. Jedyne co pozostanie z tego meczu to afera bombowa, która jeszcze długo będzie się odbijać w Chorzowie czkawką. Nagonka medialna oraz policyjna na pewno zrobi swoje...
Dziękujemy naszym zgodowiczom z Widzewa Łódź i Elany Toruń za obecność i wsparcie na derbach.
PIŁKA NOŻNA DLA KIBICÓW!
źródło: Niebiescy.pl