Daniel Dziwniel (obrońca Ruchu):
- Na początku prowadziliśmy 1:0 i musieliśmy ten mecz wygrać. Rywale mieli może dwie sytuacje i strzelili dwie bramki. Staraliśmy się przez całe spotkanie i musieliśmy wygrać. To był taki mecz, żeby odwrócić losy, zwyciężyć i iść do przodu. Nie udało się. Bardzo szkoda dla nas i szczególnie dla kibiców, bo byli bardzo z nami w tym spotkaniu. Musimy jak najszybciej zacząć zbierać punkty. (tes)
Marcin Kuś (obrońca Ruchu):
- Niestety w końcówce popełniliśmy błąd przy krótko rozegranym rzucie rożnym i udało się Łukaszowi Madejowi pójść na wślizgu i zdobyć bramkę. Zabrakło nam przede wszystkim koncentracji... Wszystkiego po trochu, tak uważam. Może i wyglądało, że to mecz na remis, ale liczy się to, co świeci się na tablicy. Na niej widnieje wynik 1:2. Trener przed meczem przewidywał taką ewentualność, że zagram na środku obrony, dlatego staraliśmy się to ćwiczyć. Będziemy teraz analizować ten mecz. Co z tego, że był lepszy w porównaniu do poprzednich, skoro nie przełożyło się to na punkty. (luk)
Filip Starzyński (pomocnik Ruchu):
- Nie tak to miało wyglądać... Przez pierwsze 25 minut robiliśmy na boisku to, co chcieliśmy i graliśmy w piłkę. Po strzelonej bramce znów stało się to samo, co w Bydgoszczy. Przestaliśmy być sobą i zaczęliśmy gubić rytm i znowu była jakaś panika w naszych poczynaniach. Wydaje mi się, że przez to, że załapaliśmy mało punktów w ostatnich meczach, to gdzieś w nas jest bojaźń, która nie pozwala nam ruszyć i dobić przeciwnika. Zależy nam, żeby nie stracić punktów, które mamy. Zamiast atakować my się wycofujemy, wybijamy piłki i broimy wyniku. Całą szatnią stoimy murem za trenerem i nie wiem z czego wynikają te pytania. Pan Klimek też nam powiedział, że pozycja trenera jest niezagrożona. Myślę, że do zmiany na tym stanowisku nie dojdzie. Przede wszystkim to my musimy jeszcze ciężej pracować. Ta porażka bardzo nas boli, tym bardziej, że był to świetny mecz na przełamanie. (luk)
Martin Konczkowski (obrońca Ruchu):
- Na pewno jest to rozczarowanie. Nie tak to miało wyglądać. Pierwsza połowa była jeszcze niezła, prowadziliśmy grę, graliśmy dobrze i nagle w 30. minucie dostaliśmy bramkę praktycznie z niczego. Pierwsza akcja Górnika i od razu gol. To nas tak jakby podłamało, przestaliśmy utrzymywać się przy piłce. Słyszałem, że przy drugiej bramce Grześka Kuświka nie było spalonego, ale nie ma co teraz zwalać winy na sędziego, bo to my graliśmy i powinniśmy strzelić więcej goli, bo Górnik słabo wyglądał przy stanie 1:0. Jest bardzo duży niedosyt i rozczarowanie, bo w dodatku przegraliśmy przed własną publicznością. (dejv)
źródło: Niebiescy.pl