Bramkarz Mateusz Prus trafił do Ruchu Chorzów po zakończeniu czteroletniej przygody z Rodą Kerkrade. Jak to się stało, że wychowanek Hetmana Zamość trafił do Holandii i dlaczego nagle zdecydował się wrócić do Polski?
Wszystko zaczęło się latem 2014 roku... - Miałem za sobą bardzo dobry sezon, zarówno w Hetmanie Zamość, jak i w Zagłębiu Sosnowiec. Grałem też w reprezentacjach młodzieżowych. Moim menedżerem był ten sam człowiek, który opiekował się Przemysławem Tytoniem, który wcześniej trafił do Holandii. Szukano wówczas w Rodzie dwóch bramkarzy na pozycję 2 i 3. Przemek miał już wtedy ugruntowaną pozycję. Oglądano płyty z moimi występami, przedstawione zostały referencje od wielu osób, przedstawiciele klubu przyjechali także mnie zobaczyć na żywo w meczu. Zagrałem akurat dobry mecz przeciw Pogoni Szczecin w ćwierćfinale Pucharu Polski i dostałem zaproszenia na testy do Holandii. Tam na miejscu, po trzech dniach, zdecydowano się na mnie. Dość łatwo się to wszystko potoczyło - opowiada Mateusz Prus.
- Holandia to jest całkiem inna piłka. Na zupełnie inne rzeczy zwracają tam uwagę. Długo musiałem się przestawiać na tamtejszy sposób trenowania. Tam bramkarz grał bardziej uniwersalnie. Dużo gry nogami, dużo podpowiadania, wiele zależało od ustawiania się. Nie kładziono nacisku na technikę, chodziło tylko o skuteczność i kompatybilność z linią defensywy. Doszło więc do uniwersalizacji umiejętności. Wtedy nie miałem jeszcze o tym pojęcia i nie wiem, czy mógłbym się tego nauczyć w Polsce w taki sposób, jak w Holandii. Dlatego nie był to absolutnie stracony okres. Ten czas pozwolił mi bardziej uwierzyć w siebie. Wcześniej miałem długie kontuzje i już myślałem, że raczej nie będę grał w piłkę na wyższym poziomie. Bardziej myślałem np. o studiach. Natomiast ten czas spędzony w Holandii wyniósł mnie na wyższy poziom niż się spodziewałem - przyznaje nowy zawodnik Ruchu.
Prus w ciągu czterech lat rozegrał 20 spotkań w Eredivisie, czyli najwyższej klasie rozgrywkowej Holandii. - Ostatni rok był zdecydowanie najsłabszy. Pierwsze dwa lata spędzone w Rodzie był dość udane. Trzeci sezon też nie był zły. Sporo meczów rozegrałem, zdarzały się wybory do jedenastki kolejki. Zawsze trochę szumu narobiłem. Natomiast w ostatnim sezonie nie zagrałem żadnego meczu. Było to dla mnie bolesne. Mogłem wcześniej odejść, ale nie czułem się od nikogo słabszy i chciałem powalczyć. Byłem pewny, że coś tam jeszcze ugram, ale się nie udało. Poza tym w klubie nie było też powodów, aby zmieniać pierwszego bramkarza. Nie przytrafiały mu się kontuzje czy słabsze występy - wspomina golkiper.
Roda Kerkrade była zainteresowana przedłużeniem umowy z Prusem, jednak on sam stwierdził, że przyda mu się zmiana otoczenia. - Spędziłem tam 4 lata i byłem już trochę zmęczony szczególnie tymi dwoma ostatnimi sezonami. Znając poziom ligi holenderskiej, chciałbym tam jednak kiedyś wrócić. Życie skierowało mnie teraz do Chorzowa i na razie skupiam się na tym, co jest tutaj. Nie wybiegam w przyszłość. Nie zakładam sobie jakichś dalekosiężnych celów. Staram się realizować wszystko małymi krokami - mówi Mateusz Prus.
źródło: Ruch Chorzów / Niebiescy.pl