- Był w Chorzowie człowiek, który przez 30 lat sam dbał o trawę (słynny Paulek - przyp. red.) i stadion mógł się szczycić wyborną murawą. Posłano go jednak na emeryturę, a jego następcy stwierdzili, że to, co robiono uprzednio, było złe i w miesiąc wszystko... spieprzyli - mówi trener Jan Kocian, który jest zdruzgotany sytuacją, do jakiej doszło na Cichej tuż przed startem nowego sezonu.
Słowacki szkoleniowiec przyznał, że jeszcze przed zgrupowaniem w Popradzie zgłaszał swoje wątpliwości co do stanu murawy, zaś po powrocie z obozu przygotowawczego był już w stu procentach pewny, że cudu nie będzie. - To była decyzja zupełnie bez pojęcia, bo każdy, kto ma chociaż kawałek ogródka wie, że trawa nie urośnie w dwa tygodnie - denerwuje się Kocian. - Zamiast na głównym boisku trenowaliśmy na wiacie w hangarze i non stop zapewniano nas, że wszystko jest pod kontrolą - dodaje w rozmowie z dziennikiem "Sport".
- Trawą też się mamy zajmować? To wielki, wielki wstyd dla ludzi odpowiedzialnych za stan murawy. Dla człowieka, który stwierdził, że trawa w tak krótkim okresie może wyrosnąć i dał zgodę na renowację w najkrótszym okresie przerwy między sezonami w historii w ekstraklasy - zaznacza były selekcjoner reprezentacji Słowacji.
Kompromitująca sytuacja rozwścieczyła nie tylko Jana Kociana, ale także kibiców, którzy z niecierpliwością wyczekiwali na start sezonu i występy w Lidze Europy. Tymczasem będą musieli pojechać do Gliwic, i to nie wszyscy, bo zaledwie 999 osób...
źródło: Niebiescy.pl / Sport