Pomimo remisu, cała Niebieska rodzina świętuje dziś zdobycie trzeciego miejsca. Wynik 0:0 dał upragnione podium, choć w myśl oprawy zaprezentowanej przez fanów Ruchu, wszyscy liczą, że będzie więcej! I będzie, bo chorzowianie przez cały sezon pokazali, że stanowią niezwykły kolektyw, który zaowocował brązowym medalem.
Zgodnie z oczekiwaniami, Jan Kocian na ostatni mecz sezonu nie przeprowadził żadnej rewolucji w składzie. Do pierwszej jedenastki powrócił Marek Szyndrowski, co spowodowało powrót do ustawienia, które okazało się skuteczne na warszawską Legię. Lewe skrzydło mieli więc stanowić Maciej Sadlok i Daniel Dziwniel. Dariusz Wdowczyk nie mógł skorzystać z Macieja Dąbrowskiego, a także Radosława Janukiewicza. Trzon zespołu pozostał niezmieniony i trio Akahoshi, Małecki, Robak miało tego dnia dać pierwsze zwycięstwo w grupie mistrzowskiej "Dumie Pomorza".
Pierwsze minuty pokazały, że Pogoń do Chorzowa nie przyjechała tylko na wycieczkę, ale po punkty. W pierwszych trzech minutach niewiele brakowało, a stworzyli by sobie okazję bramkową. Zgodnie z powiedzeniem do trzech razy sztuka, trzecia akcja była szansą niemal 100% i to już w 5 minucie. Jednak po dośrodkowaniu, Marcin Robak kolanem starał się pokonać Krzysztofa Kamińskiego, jednak futbolówka przeleciała tuż obok słupka. Kolejne minuty upływały pod znakiem przewagi "Portowców" na połowie Niebieskich. Dopiero w 10 minucie chorzowianie przenieśli ciężar gry na połowę rywala, a w 13 Marek Zieńczuk strzałem z dystansu próbował pokonać Dawida Kudłę - nieskutecznie.
Zawodnicy w kolejnych minutach nie podkręcali śruby, przenosząc ją w środkową strefę murawy. Przewagę mieli jednak szczecinianie, którzy częściej znajdywali się pod polem karnym Kamińskiego. Optyczna przwaga wynikała głownie z rzutów rożnych, które raz po raz goście egzekwowali. Tyle że nic z tego nie wynikało. Nieśmiałe próby Ruchu kończyły się zwykle na 20 metrze. Na pierwszy celny strzał przyszło nam aż czekać do 27 minuty, wtedy do Bartłomiej Babiarz po indywidualnej akcji sprawdził czujność Kudły. Spotkanie zaczęło nabierać rumieńców dopiero po pół godzinie gry.
W 32 minucie przycisnął Ruch, jednak złe przyjęcia Kuświka i Zieńczuka w polu karnym spowodowały, że bramkowa szansa uciekła im sprzed nosa. Próbujący ratować sytuację Babiarz nabił "Zienia", co już ewidentnie pogrzebało szanse na otwarcie wyniku. Chwilę później po faulu na Szyndrowskim, z wolnego dośrodkowywał Zieńczuk. W polu karnym górą byli obrońcy, jednak piłka znów trafiła do skrzydłowego Niebieskich a ten nie potrafił się zdecydować czy strzelać, czy dośrodkowywać. Dlatego też piłka wylądowała poza linią końcową. Odpowiedź Pogoni mogła być zabójcza, po zgraniu piłki przez Michała Koja Marcin Robak ruszył w kierunku bramki. Ostro ruszył na niego Kamiński i... minął się z piłką. Akcja została jednak zatrzymana, ponieważ napastnik ze Szczecina był na spalonym. Pod koniec pierwszej połowy, dzięki rzutowi rożnemu wywalczonemu przez Szyndrowskiego, chorzowianie a konkretniej Piot Stawarczyk idalnie uderzył głową, jednak niebywałym refleksem popisał się Koj i sparował piłkę przed siebie. Dobitka Babiarza była już bardzo niecelna.
Po przerwie obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Wszystko toczyło się mniej więcej do 20 metra na obu połowach. Dobrze grały defensywy obu zespołów, jednak więcej pracy mieli chorzowianie. Duet Frączczak-Robak swoją szybkością straszył bocznych obrońców tak, jak w 51 minucie Maciej Sadlok, idealnie wybijając piłkę spod nóg wychodzącego na wolną pozycję rywala. Chwilę później "Duma Pomorza" miała kolejną dobrą sytuację, by objąć prowadzenie, jednak Robak przyjął piłkę ręką. Sędzia jeszcze przez chwilę potrzymał kibiców w niepewności, ale przerwał grę. Rywale nie przebierali w środkach, dlatego też i Sadlok, i Stawarczyk przez dłuższy czas byli opatrywani poza boiskiem. "Stawar" musiał mieć zabandażowaną głowę.
Korespondencyjny pojedynek Ruchu z Górnikiem nabrał rumieńców w 68 minucie, wtedy na Cichą trafiła informacja, że gdańszczanie objęli prowadzenie przy Roosvelta. Trudno więc było oczekiwać, że Niebiescy mając trzecie miejsce rzucą się na rywala. Jednakże co jakiś czas ofensywni zawodnicy Niebieskich rozwijali swoje skrzydła, lecz zawodziła skuteczność. Najbardziej zależało Sadlokowi, który przez dobrych kilka minut starał się walczyć za cały zespół. Raz powstrzymywał rywali wślizgiem, raz dośrodkowywał. Raz też walczył bark w bark, ale Marcin Borski uznał, że przekroczył przepisy. Wściekły "Sadloczek" o mało co nie złapał żółtej kartki, ale miał oparcie w całym zespole - ewidentnie arbiter nie miał racji.
W 81 minucie Frączczak w jednym z ostatnich podrywów próbował indywidualną szarżą pokonać Kamińskiego, jednak jego strzał przefrunął daleko obok słupka. Ostatnim godnym uwagi wydarzeniem boiskowym było uderzenie Rołanda Gigołajewa z dystansu. Rosjanin próbował szczęścia, lecz zabrakło niewiele. Po 94 minutach arbiter zakończyłniezwykle udany sezon, który zaczął się źle. Ruch który miał bić się o utrzymanie, zajął trzecie miejsce grająć na nosie piłkarskim ekspertom. Dekoracja na płycie boiska była zwieńczeniem nakładów pracy, które włożyli piłkarze z Cichej. W końcu brązowe medale zawisły na piersiach sztabu i piłkarzy. To najlepsza nagroda za trudy sezonu.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:0 Pogoń Szczecin
Składy:
Ruch: Kamiński - Szyndrowski, Malinowski, Stawarczyk, Sadlok - Zieńczuk (81' Włodyka), Babiarz, Surma, Starzyński, Dziwniel - Kuświk.
Rezerwowi: Buchalik, Janik, Mrowiec, Smektała, Urbańczyk, Gigołajew.
Trener: Jan Kocian
Kapitan: Marcin Malinowski
Pogoń: Kudła - Rudol, Golla, Koj, Lewandowski - Kun (75' Bąk), Murawski, Akahoshi (61' Rogalski), Małecki (70' Murayama) - Frączczak, Robak.
Rezerwowi: Rudnicki, Hernani, Kort, Walski.
Trener: Dariusz Wdowczyk
Kapitan: Rafał Murawski
Sędzia: Marcin Borski (Warszawa)
Widzów: 8800 (w tym 99 kibiców Pogoni)
źródło: Niebiescy.pl