- Wiemy, że Legia już myśli o świętowaniu mistrzostwa, ale nas to tak za bardzo nie dotyczy. Człowiek pracuje po to, żeby w każdym meczu grać o zwycięstwo i fajnie byłoby przesunąć im fetę. Stadion będzie pełny, będzie duża wrzawa, a my czekamy na takie mecze. Zapewniam, że o mobilizację w naszej drużynie nie trzeba się obawiać - mówi na kilkadziesiąt godzin przed starciem z Legią Warszawa Maciej Sadlok.
24-letni piłkarz jest jednym z wygranych końcówki sezonu. Gdy kontuzji doznał Daniel Dziwniel, Sadlok stał się podstawowym lewym obrońcą Ruchu. - Kiedy przyszedłem do Ruchu, Maciek miał ciężki czas, bo był po kontuzji. Na początku myślałem, żeby grał na środku obrony, potem jako lewy środkowy obrońca, ale ta defensywa z Malinowskim i Stawarczykiem przecież cały czas dobrze grała. Stało się tak, że na lewej obronie potrzebowaliśmy alternatywy i Maciek wydał mi się tam najlepszy. Podobnie było z "Maliną", który grał na pozycji środkowego pomocnika i przesunąłem go na stopera. Myślę, że Maciek zrobi wszystko, by jak najlepiej grać na tej pozycji - uważa trener Jan Kocian.
Maciej Sadlok w fazie finałowej rozegrał już trzy mecze w pełnym wymiarze czasowym. Początkowo zarzucano mu, że w ofensywie nie daje drużynie zbyt wiele, lecz z czasem głosy te zaczęły zanikać. - Czy trener przekonał mnie do gry do przodu? Myślę, że na pewno tak. Nawet z naszego systemu grania wyszło tak, że bokami staramy się grać ofensywnie. Kiedy wcześniej grywałem na boku, to moja gra była trochę inna, ale teraz te zadania już się zmieniły i chyba się przestawiłem na to. Wiem, jakiej trener oczekuje ode mnie gry - mówi "Sadloczek".
- Moją nominalną pozycją na boisku jest środek obrony. Jednak jeśli człowiek trenuje na jakiejś pozycji przez dłuższy czas, to zaczyna się przestawiać. Potrzeba na to trochę czasu, ale teraz gra na lewej defensywie nie stanowi dla mnie żadnego problemu - dodaje.
Po remisie z Wisłą Kraków Niebiescy muszą oglądać się za siebie. Po piętach depcze im bowiem nie tylko "Biała gwiazda", ale także Lechia Gdańsk. - Lechia daje sygnał, że może walczyć o puchary. Widać, że ta drużyna dobrze wygląda, zaczyna wierzyć w siebie i przestaje się obawiać innych zespołów. Prawda jest jednak taka, że musimy patrzeć na siebie, na nasz zespół, na to co się u nas dzieje, bo jeżeli my sami nie wywalczymy tych punktów, to ich nam nikt nie da - kończy Maciej Sadlok.
źródło: Niebiescy.pl