- Krakowianie na pewno marzą o trzecim miejscu i będą chcieli zapunktować, ale my myślimy o tym samym. Ten mecz będzie ważny także dla strony mentalnej naszej drużyny - mówi trener
Jan Kocian.
Spotkanie z Wisłą traktujecie jako decydujące w walce o trzecie miejsce?
Jan Kocian: - Wisła ma do nas trzy punkty straty i jest obecnie naszym największym konkurentem. Przy aktualnym systemie rozgrywek drużyny z niższych miejsc w tabeli wciąż mają jeszcze szansę na zaatakowanie podium. Mecz z Wisłą nie kończy tego sezonu, później będą jeszcze trzy kolejki. W poniedziałek zobaczymy jednak, w którym kierunku będziemy musieli iść. To będą praktycznie takie derby o trzecie miejsce. Ten mecz będzie ważny także dla strony mentalnej naszej drużyny, która będzie musiała poradzić sobie z presją. Przypominam, że po rundzie zasadniczej zadeklarowaliśmy, że chcemy utrzymać trzecie miejsce i zrobimy wszystko, żeby nam się to udało.
Ruch w pierwszym terminie nie otrzymał licencji na grę w europejskich pucharach. Patrzy pan na tę sytuację z niepokojem?
- Sprawa licencji nie należy do nas. W naszych rękach jest tylko gra, abyśmy po stronie sportowej utrzymali trzecie miejsce. Sprawa techniczna leży już po stronie działaczy, którzy mają zabezpieczyć ten klub finansowo. My nie mamy na przykład wpływu na oświetlenie. Ode mnie zależy to, jak ta drużyna będzie grać.
Wisła przegrała ostatnio aż 0:5 z Legią Warszawa. Jak ocenia pan to spotkanie? Jakiej gry krakowian należy się spodziewać?
- Trudno powiedzieć, jak Wisła na to zareaguje. Przegrana 0:5 nigdy nie jest dobra dla trenera i piłkarzy. Pamiętamy jednak też, że Wisła kolejkę wcześniej również 5:0 pokonała Pogoń Szczecin. Legia zagrała z Wisłą bardzo dobrze i wykorzystała jej wszystkie błędy w defensywie. Nie można jednak powiedzieć, że Wisła jest słaba. Gdyby taka była, to nie zajmowałaby tak wysokiego miejsca w tabeli. To dobra drużyna, która ma lepszą ofensywę niż defensywę. A jej obrona dodatkowo osłabiona jest kontuzjami. Krakowianie na pewno marzą o trzecim miejscu i będą chcieli zapunktować, ale my myślimy o tym samym.
Jak wygląda sytuacja z Danielem Dziwnielem, który zmaga się z kontuzją?
- Na początku tygodnia był na badaniach, a teraz już trenuje indywidualnie. Nie może brać udziału w zajęciach z drużyną, więc ćwiczy z nim trener ds. przygotowania fizycznego, Leszek Dyja. Mamy nadzieję, że dołączy do nas przed którymś z ostatnich meczów. Na Wisłę nie będzie jeszcze gotowy.
Nie obawia się pan, że Dziwniel może mieć problem z utrzymaniem formy? Po przerwie między fazą zasadniczą i finałową był kontuzjowany oraz dodatkowo musiał pauzować z powodu żółtych kartek, a w derbach z Górnikiem nabawił się kolejnego urazu, który spowodował u niego kolejną przerwę w grze.
- Prawdą jest, że kiedy Daniel złapał uraz, to jego forma zaczęła iść niżej. Nie grał już tak dobrze jak wcześniej. Na pewno nie puścimy go do gry, gdy nie będzie mógł grać na 100%. Musi być w pełni zdrowy i dobrze przygotowany fizycznie, nie może grać na 80%.
Na nieobecności Dziwniela cierpi ofensywa. Maciej Sadlok dobrze zastępuje go w defensywie, ale nie daje już tyle samo z przodu.
- Każdy piłkarz ma swoje umiejętności i nawyki. Maciek nigdy nie był zawodnikiem, który szedł z każdym atakiem. Kiedy Daniel Dziwniel może iść 10 razy do przodu, to idzie 10 razy, a Maciek idzie na przykład 5 razy. Nawyki u Sadloka są po prostu bardziej defensywne. Po pierwszym meczu mówiliśmy, że chcemy od niego więcej i w spotkaniu z Zawiszą było już lepiej.
Notował: Neo (Niebiescy.pl)