Piłkarz Niebieskich, Rołand Gigołajew w młodości mógł uprawiać inny sport niż piłkę nożną. Rodzice mocno namawiali go do trenowania... kolarstwa.
- Ojciec co rusz proponował mi nowe dyscypliny, które miałem trenować. Miałem być nawet bokserem. Tak naprawdę najbliżej było mi do kolarstwa, które uprawiał nie tylko ojciec, ale i moja mama. Ona to nawet miała większy talent. Wśród juniorek biła rekordy świata na torze. Potem jednak poznała tatę i skończył się sport. Kolarstwo nie jest w Rosji zbyt popularne. To trudny sport, a przy tym nie rozwija się zbyt dobrze. Więc gdy moi koledzy szli na trening do klubu piłkarskiego, ja też uprosiłem rodziców, żeby mnie puścili. I tak już zostało - wspomina Rosjanin w rozmowie z portalem
Slask.Sport.pl.
Dla Gigołajewa najlepszym okresem w dotychczasowej karierze był jak dotąd czas spędzony w rosyjskiej młodzieżówce. - Potem jednak przytrafiła się kontuzja i musiałem pauzować wiele miesięcy. Ten czas odbił się na mojej formie. Liczę, że odbuduje się w Polsce. Jestem pod wielkim wrażeniem pracy, jaką wykonujemy na treningach Ruchu. Trener Jan Kocian to profesjonalista i pomysłowy człowiek. Na każdych zajęciach czymś nas zaskakuje. Treningi są bardzo ciekawe i intensywne. Nie można się nudzić. W Rosji głównie biegaliśmy, a w Ruchu liczy się jednak przede wszystkim piłka. Bardzo mi to pasuje. Zawsze uchodziłem za zawodnika, który lubi kreować grę, a nie biegać za piłką - zapewnia Rołand Gigołajew.
źródło: Niebiescy.pl / Slask.Sport.pl