W dzisiejszym "Przeglądzie Sportowym" ukazał się obszerny wywiad z prezesem Ruchu Chorzów, Dariuszem Smagorowiczem, który niemal w całości poświęcony jest kwestiom finansowym. Jak czytamy we wstępie, inspiracją do przeprowadzenia go był trwający proces licencyjny oraz spłata przez chorzowski klub zdecydowanej większości zaległości finansowych.
Prezes klubu z ul. Cichej 6 po raz kolejny podkreślił, że Ruchowi pomogło podejście Komisji Licencyjnej, dzięki której chorzowianie zaczęli podpisywać niższe kontrakty. - Nakaz z góry czasem działa jak otrzeźwienie. Po wicemistrzostwie trochę się zagubiliśmy, sam zatraciłem poczucie rzeczywistości. We wcześniejszych sezonach staraliśmy się dysponować pieniędzmi, jakie mieliśmy w klubie. Problem się zaczął, gdy latem 2012 roku PZPN uznał, że mamy tak dobrego trenera, iż nam go zabierze - mówi Smagorowicz.
- Wiosną przedłużyłem kontrakt z Waldemarem Fornalikiem, dla mnie był on gwarancją, że uda nam się powtórzyć wynik sportowy i finansowy. Wiedząc to, wykonaliśmy kilka ruchów, do których by nie doszło, gdybym miał świadomość, że w przededniu startu w Lidze Europy ktoś nam powoła trenera do Warszawy. Z taką wiedzą inaczej bym postępował: sprzedałbym Arka Piecha, Maćka Jankowskiego. Podjąłem jednak ryzyko, jechaliśmy z górki i nagle ktoś nam włożył kij w szprychy - kontynuuje prezes klubu, który opowiedział również między innymi:
o kosztach podstawowych:
- Nasza lista płac za luty i marzec była już dwukrotnie niższa niż przed rokiem. Dziś koszty podstawowe netto wynoszą 400 tysięcy złotych, a czasem przekraczały już 800 tysięcy.
o sprawie siedmiu były piłkarzy i trenerów (m.in. Bartłomieja Jamróza), którzy wciąż domagają się spłaty pieniędzy:
- Cały czas powtarzam, że mamy stosowne uchwały. W 2008 roku PZPN wydał nam dokumenty, twierdząc, że nie jesteśmy nic winni. To nasz piąty proces licencyjny, podczas którego pokazujemy otrzymaną uchwałę i słyszymy, że mamy rację.
o Andrzeju Niedzielanie:
- Bardzo się cieszę, że rozwiązał już swój kontrakt. Rozmawiałem z nim kilka tygodni temu. Proponowałem: "Panie Andrzeju, wypłacimy panu wynagrodzenie za styczeń, luty, marzec, kwiecień pan udzieli nam rabatu, tak jak kelnerowi w restauracji daje się napiwek. Odpuści nam pan jeden miesiąc, a my zapłacimy panu do maja". Odpowiedział: "Bardzo mi przykro panie Darku, ale wypełnię swój kontrakt".
Mam z Andrzejem dobre relacje, spotkaliśmy się w tym tygodniu. Życzyliśmy sobie sukcesów. Dostał od nas dużą część wynagrodzenie, w najbliższym czasie otrzyma resztę.
o aktualnych zaległościach:
- Praktycznie cały styczeń i luty mamy zamknięty, pozostały pojedyncze przypadki.
źródło: Przegląd Sportowy / Niebiescy.pl