Siódme zwycięstwo z rzędu pozostanie tylko marzeniem. Niebiescy na własnym boisku przegrali ze skazywanym na porażkę Piastem Gliwice. Bardzo niepokojący za to był styl, w jakim Ruch oddał trzy punkty rywalom. Jedynym pozytywem niedzielnego wieczoru może być nadzieja, że był to jedynie wypadek przy pracy.
Jan Kocian w wyjściowej jedenastce kolejny już raz nie dokonał zmian. Dobrze funkcjonująca Niebieska maszyna była przecież rozpędzona na tyle, że rozjechała sześciu rywali z rzędu. Na ławce znów znalazł się Mularczyk, który zastępuje kontuzjowanego Kwiatkowskiego. Natomiast podopieczni Marcina Brosza z kilkoma zmianami szczególnie w linii obrony liczyli, że Ruch wcale nie będzie taki straszny, jak go malują.
Niebiescy od początku chcieli pokazać, że niezwykła seria nie jest przypadkiem. Przez pierwsze dziesięć minut piłka z małymi epizodami opuszczała połowę gliwiczan. W 4 minucie dobrze zapowiadało się dośrodkowanie Starzyńskiego, jednak było za mocne i polujący na gola Szyndrowski musiał obejść się smakiem. Jednak po 10 minutach coś w Ruchu się zacięło i do głosu doszedł Piast. Najpierw strzałem postraszył Wilczek, później Król, a już na poważnie napytał biedy chorzowianom Łukasz Hanzel - były zawodnik Zagłębia Lubin pokonał Michała Buchalika po zespołowej akcji w 16 minucie gry. Asystę zaliczył natomiast Wojciech Kędziora. Koronkowe rozegranie gości w konsternację wprowadziło szyki obronne Ruchu, a gol był wisienką na torcie.
Wyrównać już w 20 minucie mógł Marek Zieńczuk. "Zieniu" stanął do rzutu wolnego w podobnej odległości, co w pamiętnym meczu z Lechem Poznań wygranym 3:0, jednak futbolówka poszybowała tuż obok słupka. Jedna jaskółka nie odmieniła gry gospodarzy, a goście poprzez mozolne budowanie akcji kradli cenne sekundy, choć i tak piłkarze z Cichej nie błyszczeli nieszablonowymi pomysłami na grę. Po ponad trzydziestu minutach gry, groźnym wejściem od tyłu w ścięgna Achillesa Filipa Starzyńskiego, mecz zakończyć powinien Victor Nikiema. Jednak czarnoskóry piłkarz ujrzał tylko żółty kartonik i nie osłabił swoich kolegów. To nie jedyna kontrowersyjna decyzja Bartosza Frankowskiego, który dość ostro podpadł fanom zgromadzonym w Chorzowie.
Upływający czas służył Niebieskim, ponieważ zaczynali nabierać rozpędu. Próba Zieńczuka była niezła, lecz Szumski nie miał problemów ze złapaniem piłki. Kolejna groźna sytuacja to dzieło dobrej techniki, jaką dysponuje Maciej Jankowski. "Jankes" zgasił piłkę klatką piersiową, odwrócił się z rywalem na plecach i oddał mocny strzał z woleja. Futbolówka niewiele, ale minęła słupek bramki "niebiesko-czerwonych". Warto również wspomnieć, że to Piast mógł wyprowadzić cios, który byłby knock-downem. Zagranie Podgórskiego na wolne pole minęło wszystkich obrońców Ruchu i padło łupem Wilczka, który był niezbyt przygotowany, by wykończyć akcję. Niebieskim się upiekło, jednak było to ostatnie ostrzeżenie gliwiczan. Po końcowym gwizdku, schodzący do szatni zespół z Cichej miał o czym dyskutować.
Debaty nie były jednak zbyt owocne, bo od początku mocnym uderzeniem chcieli wejść w drugą połowę goście. Z ich pierwszą akcją poradzili sobie jednak obrońcy Ruchu. Kolejna była już zabójcza i to cztery minuty po wznowieniu gry. Zamieszanie przy środkowej linii wykorzystał Hanzel i dobrze wysunął piłkę Kędziorze, któremu pozostało tylko pokonanie Buchalika. Lob w wykonaniu gliwiczanina dosięgnął celu. Wynik 0:2 był dla wicelidera T-Mobile Ekstraklasy zimnym prysznicem. W 55 minucie było jeszcze gorzej. Dośrodkowanie w pole karne Niebieskich w powietrzu złapali goście i po raz trzeci umieścili piłkę w siatce. Tym razem radość Piasta nie trwała długo, ponieważ liniowy pokazał spalonego. Kocian zareagował trzy minuty po bramce i Kowalskiego zastąpił Smektałą.
Gra nadal drastycznie się nie zmieniła, poza faktem, że kontrolujący przebieg boiskowych zdarzeń goście oddali inicjatywę Niebieskim. Brzemię prowadzenia gry wiązało Ruchowi nogi i rozstrajało celowniki. Tak było ze strzałem Smektały, po którym piłka minęła bramkę. Skrzydłowego usprawiedliwia jedynie znaczna odległość. Nic za to na swoją obronę nie znajdzie Marek Szyndrowski, który w 69 minucie powinien był strzelić bramkę kontaktową. Jednak na siódmym metrze, idealnie wyłożona piłka była zbyt trudna, by "Skuter" w nią trafił. Sam pewnie nadal nie wie, jak to się stało, że Szumski odetchnął z ulgą. Taki obrót wydarzeń zmusił Kociana do wpuszczenia kolejnego ofensywnego gracza - Kamila Włodyki.
I jak się okazało, małe przebudzenie zawitało na prawą flankę chorzowian. Obaj ofensywnie usposobieni Włodyka i Smektała swoim ciągiem na bramkę mogli już w 77 minucie dobrze rozegrać akcję, jednak goście za bardzo zagęścili pole gry. Minutę później Włodyka z bliskiej odległości powinien zdobyć gola, ale uderzył zdecydowanie za słabo. Zegar nad sektorem gości coraz niebezpieczniej zbliżał się do 90 minuty, a Ruch nadal błądził we mgle w poszukiwaniu gola. Ta nadeszła na sekundy przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Rzut wolny wykonywał Filip Starzyński, a jego wszyscy koledzy znaleźli się w obrębie szesnastki. Jednak pewnie grający Szumski bez problemu złapał piłkę, czym przyzwolił na zakończenie meczu.
- Tak nie można grać - podsumował spotkanie Marcin Malinowski, najtrafniej oceniając grę chorzowian. Pierwsza tegoroczna porażka oczywiście musiała kiedyś nadejść, jednak szkoda, że w derbach i po niezbyt ciekawej grze. Niebiescy kolejną okazję na rehabilitację będą mieć w przyszłą niedzielę, ponieważ udadzą się do zachodnio-północnej części Polski, by walczyć o punkty z Pogonią Szczecin.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 0:2 (0:1) Piast Gliwice
Bramki: Hanzel 16', Kędziora 49'
Żółte kartki: Szyndrowski, Surma - Murawski, Nikiema, Podgórski
Składy:
Ruch: Buchalik - Szyndrowski (73' Włodyka), Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Kowalski (58' Smektała), Surma, Starzyński, Jankowski, Zieńczuk - Kuświk.
Rezerwowi: Kamiński, Mularczyk, Babiarz, Konczkowski, Sadlok.
Trener: Jan Kocian
Kapitan: Marcin Malinowski
Piast: Szumski - Matras, Horvath, Polak, Król - Podgórski (81' Osyra), Nikiema, Murawski, Wilczek (71' Izvolt), Hanzel - Kędziora (68' Jurado).
Rezerwowi: Trela, Klepczyński, Badia, Rabiola.
Trener: Marcin Brosz
Kapitan: Tomasz Podgórski (od 81. minuty Mateusz Matras)
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 6800 (w tym 600 kibiców Piasta)
|
źródło: Niebiescy.pl