Braci z Łodzi i Chorzowa rozdzieliła dziś tylko jedna bramka. Pewnie gdyby nie czerwona kartka dla Niebieskich, wynik byłby zupełnie inny. Mimo to, Ruch wygrał 2:1 i trzy punkty zostały w futbolowej stolicy Górnego Śląska. Widzew natomiast wygląda coraz gorzej.
W myśl zasady - zwycięskiego składu się nie zmienia, Jan Kocian awizował do gry praktycznie wszystkich tych, którzy przywieźli z Wrocławia niezwykle cenne trzy punkty. Praktycznie - bo do składu wrócił Piotr Stawarczyk, który odcierpiał zawieszenie jednego meczu za kartki. Za to Artur Skowronek zdecydował się na trzy zmiany w porównaniu z meczem z Piastem. Na ławce usiedli Wasiluk, Gela i Batrović. Dodatkowo sytuację przyjaciół Niebieskich utrudniało aż 6 nieobecnych.
Pierwsze minuty pokazały, że będzie to rzeczywiście mecz przyjaźni. Ruch, który na fali ostatnich wyników w pierwszych minutach demolował rywali, teraz rozpoczął spokojniej. Nawet pierwszy akcent należał dla Widzewiaków, którzy w osobie Rybickiego oddali pierwszy celny strzał na bramkę. Buchalik nie miał jednak problemów z tym strzałem. Najlepsza okazja na otwarcie wyniku przyszła w 7 minucie, kiedy to znakomity rajd wykonał Marcin Malinowski, a Maciej Jankowski zamiast pokonać Patryka Wolańskiego, zmarnował doskonałą sytuację. Po tym zagraniu boiskowa sytuacja wróciła do normy - żaden z przyjaciół nie chciał zadać pierwszy ciosu.
Kolejna szansa, która podniosła wrzawę na stadionie przy ul. Cichej, zdarzyła się w 28 minucie. Znów Maciej Jankowski znalazł się w doskonałej sytuacji, ponieważ chwilę wcześniej dobrze rozegrał piłkę z Filipem Starzyńskim. "Figo" wypuścił kolegę na wolną pozycję, a przed "Jankesem" pozostał tylko golkiper Widzewa. Jednak snajper Niebieskich zbyt słabo chciał przelobować rywala i Wolański z ulgą przytulił piłkę do piersi. Mimo że kolejne porzekadło głosi, iż niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, to łodzianie nie potrafili zbytnio zagrozić swojemu przeciwnikowi. Za to rozpędu nabierała coraz bardziej niebieska "Ciuchcia" i dokładnie trzy minuty po zmarnowanej sytuacji Jankowskiego, Ruch prowadził z Widzewem 1:0.
Wszystko za sprawą rzutu karnego, który podyktowany został po faulu na Jakubie Kowalskim. Wolański wyciął skrzydłowego Niebieskich, a asystent Pawła Gila nie miał wątpliwości i wskazał na 11 metr. Do futbolówki podszedł Filip Starzyński i pewnym strzałem w róg otworzył wynik. Po bramce zawodnicy znów zwolnili tempo i w spokoju dotrwali do przerwy. Jedynie nerwy do końca spotkania zapewnił sobie Marek Szyndrowski, który po faulu na Kikucie zobaczył żółtą kartkę. Ostatnia próba w pierwszej części Lafrance'a była niecelna.
Druga połowa, podobnie jak pierwsza spokojnie nabierała rozpędu. Lecz gdy Niebiescy już się rozpędzili, to kolejnym golem pognębili swoich rywali, którzy znaleźli się już w bardzo trudnej sytuacji. Sama akcja bramkowa rozpoczęła się z problemami, bo jakość podania do Jankowskiego nie była najwyższa. Jednak snajper z Cichej zdołał dogonić piłkę i dośrodkował wprost na głowę Kuświka. Ten zaś umieścił ją w siatce, choć ta wcześniej odbiła się od słupka, zaliczając tym samym 9 trafienie w T-Mobile Ekstraklasie. Ruch prowadził już 2:0, jednak dla drużyny, która chce na dobre zadomowić się w pierwszej trójce wynik był zbyt skromny. Bo już w 56 minucie Kowalski idealnie skleił futbolówkę i bez namysłu uderzył na bramkę, jednak tym razem bramkarz RTS-u popisał się dobrą interwencją.
Każda kolejna minuta przynosiła dobre sytuacje Niebieskich, które niestety, ale nie zostały zamienione na bramkę. Z rzutu wolnego w mur trafił Starzyński, a zbyt długo w polu karnym zastanawiali się co zrobić i Jankowski, i Kuświk, a ostatecznie "Figo" uderzył daleko obok bramki. Dominacja, jaką osiągnęli podopieczni Kociana była bezapelacyjna - Ruch grał bardzo wysoko, kilka metrów od pola karnego Widzewiaków. Obraz gry zmienił się w 71 minucie i to diametralnie. Wtedy to drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Jakub Kowalski. "Kowal" ukarany został za symulowanie faulu tuż przy końcowej linii boiska w szesnastce gości. Powtórki pokazały, że kontakt pomiędzy zawodnikami był, ale widocznie skrzydłowy z Chorzowa dołożył zbyt dużo od siebie.
Osłabieni Niebiescy nie byli już w stanie tak mocno atakować, tym bardziej, że na skrzydło przesunięty został Maciej Jankowski. Kocian zmienił natomiast Kuświka, wypuszczając na boisko Jakuba Smektałę. Efektem przewagi łodzian była bramka kontaktowa, którą zdobył Mateusz Centarski. Widzewiak wykorzystał zawahanie Marcina Malinowskiego - ten z piłką mógł zrobić wszystko, ponieważ dobrze zasłaniał ją przed rywalem Dziwniel. Ostatecznie Batrović zgrał futbolówkę do Cetnarskiego, który nie miał problemów z pokonaniem Buchalika. - Kolejny raz zapewniliśmy sobie nerwówkę do końca - komentował Grzegorz Kuświk.
Ostatnie, bardzo nerwowe 10 minut Ruch spędził na mądrej obronie. Widzew nadal nie potrafił realnie zagrozić Niebieskim, dlatego po 93 minutach Paweł Gil z czystym sumieniem zakończył pojedynek braci. Ruch umocnił się na podium, a Widzew skomplikował sobie fatalnie i tak już wyglądającą sytuację.
Zapraszamy do przeczytania naszej
relacji LIVE
Ruch Chorzów 2:1 (1:0) Widzew Łódź
Bramki: Starzyński 31', Kuświk 50' - Cetnarski 80'
Żółte kartki: Szyndrowski, Kowalski - Mroziński, Kasprzak
Czerwona kartka: Kowalski 71' (za drugą żółtą)
Składy:
Ruch: Buchalik - Szyndrowski, Malinowski, Stawarczyk, Dziwniel - Kowalski, Surma, Starzyński, Jankowski, Zieńczuk (89' Włodyka) - Kuświk (76' Smektała).
Rezerwowi: Kamiński, Konczkowski, Babiarz, Sadlok, Mularczyk.
Trener: Jan Kocian
Kapitan: Marcin Malinowski
Widzew: Wolański - Stępiński (77' Gela), Nowak, Mroziński, Kikut (46' Aleksejs Visnakovs) - Rybicki, Lafrance, Kasprzak, Cetnarski, Kaczmarek (64' Batrović) - Eduards Visnakovs.
Rezerwowi: Mielcarz, Augustyniak, Kasperkiewicz, Wasiluk.
Trener: Artur Skowronek
Kapitan: Mateusz Cetnarski
Sędzia: Paweł Gil (Lublin)
Widzów: 6800
źródło: Niebiescy.pl