Marek Zieńczuk (pomocnik Ruchu)
- Nie ma co ukrywać, że powiedzenie, że kibice są 12 zawodnikiem, dziś miało swoje przełożenie w praktyce. Kibice dzisiaj nam bardzo pomogli i po raz kolejny swoją postawą pokazali, że jedynej rzeczy, której w Chorzowie brakuje, jest stadion z prawdziwego zdarzenia. Atmosfera, którą potrafią stworzyć na wyjazdach może być niczym, w porównaniu z tym, co będą potrafili stworzyć na własnym stadionie. Wszystkie kluby idą do przodu i fajnie by było, żeby Ruch Chorzów też poszedł.
Marek Szyndrowski (obrońca Ruchu):
- Statystyki na pewno nie były dla nas przed tym meczem korzystne. Bardzo się cieszymy z tych dzisiejszych trzech punktów. Można powiedzieć, że bramki dla Śląska padały z niczego. Przy pierwszej, piłka praktycznie była już wybita, ale zawodnik Śląska zdołał ją przejąć i dośrodkować, przy drugiej też przebitka i straciliśmy dwie bramki, ale na szczęście to my trafiliśmy raz więcej. Naszym założeniem było, żeby nie cofnąć się od początku do obrony, bo wiedzieliśmy, że to igranie z ogniem. Chcieliśmy pokazać Śląskowi, że Ruch nie przyjechał się tu bronić i ta sztuka nam się udała.
Każdy na to liczył, że ten start będzie udany. O ile wiedzieliśmy, że u siebie musimy punktować, to z wyjazdów w końcu musieliśmy zacząć przywozić więcej punktów. Dziś to się udało, dlatego jesteśmy zadowoleni. Nie rozmawiamy na temat tego ile jeszcze nam punktów potrzeba, staramy się myśleć o każdym kolejnym meczu.
Jakub Kowalski (pomocnik Ruchu):
- Bardzo cieszy nas to zwycięstwo. Trochę zgotowaliśmy sobie w końcówce małe "piekiełko", ale potrafiliśmy dowieźć wynik do końca i w tabeli dopisujemy sobie trzy punkty. Trener mówił nam przed spotkaniem, że mamy od początku ruszyć na Śląsk i spróbować ich ugryźć, żeby poczuli, że Ruch we Wrocławiu nie będzie tylko się bronił albo grał na remis. Bo przecież do Wrocławia jechaliśmy po to, żeby wygrać to spotkanie. Mimo wszystko, trudno powiedzieć, że Śląsk zdobył zasłużenie bramki.
W szatni na gorąco komentowaliśmy, że straciliśmy je praktycznie z niczego, po małych błędach. Więcej powiemy o nich po analizach, ale myślę, że błędem było cofnięcie się po pierwszej bramce, nie granie tego co przedtem. Druga bramka była jeszcze gorsza, bo szkoleniowiec Śląska wypuścił na boisko swoich wysokich zawodników. Wrzutki z ich własnej połowy były jedynym zagrożeniem, jakie stworzył Śląsk.
Rafał Grodzicki (obrońca Śląska):
- Murawa na stadionie we Wrocławiu była tragiczna cztery dni temu. Dziś była ona znacznie lepsza i nie możemy w tym doszukiwać się winy, że przegraliśmy ten mecz. Boisko było takie samo dla obu drużyn. Przegraliśmy, bo byliśmy słabsi od Ruchu Chorzów, popełniliśmy błędy - te same co zwykle i dzisiaj, pomimo bramek, mamy na swoim koncie zero. Nam zostało jeszcze trochę meczów i tak naprawdę musimy wznieść się na wyżyny, żeby osiągnąć te wyższe cele, a nie walczyć o utrzymanie. Do Krakowa pojedziemy z podniesioną głową i będziemy liczyć na korzystny wynik.
Tadeusz Socha (obrońca Śląska):
- Nie wiem, czy bramki zdobyte przez nas dały jakąkolwiek nadzieję na lepsze jutro. My tego meczu nie wygraliśmy, a to właśnie zwycięstwa dają nadzieję na zmiany. Nie ma różnicy pomiędzy porażką 0:3, a 2:3. Jedynie w dorobku bramkowym to wygląda lepiej. Nadal mamy założenie, że naszym celem nie jest walka o utrzymanie. Po dwóch meczach wszystko wygląda słabo, ale jest do naprawienia. Murawa też nie była dziś w najlepszym stanie, choć zima w tym roku nie była mocna.
źródło: Niebiescy.pl