- Szatnia chorzowska zawsze miała swoją duszę i różniła się od innych. Od tego nie wolno odejść! - podkreśla Łukasz Surma.
Doświadczony piłkarz uważa, że jesienią Niebiescy tworzyli zespół i pokazali to przede wszystkim w meczach z Górnikiem Zabrze i Cracovią. Udało się to między innymi dzięki odpowiedniej atmosferze w drużynie. - Za moich czasów w szatni byli Mariusz Śrutwa, Krzysztof Bizacki, Maciej Mizia. To chłopaki ze Śląska i cieszę się, że ktoś poszedł po rozum do głowy i tego nie zmienił. Jest na przykład Marcin Malinowski, który pochodzi ze Śląska, Marek Szyndrowski, któremu trzeba oddać, że czy było źle, czy dobrze, a organizacyjnie często wyglądało to nieciekawie, zawsze oddawał serce temu klubowi. Był Łukasz Janoszka, nawet Piotrek Stawarczyk, który mieszka w Chorzowie i jest mocno związany z Ruchem. Od tego nie wolno odejść! Bez takich ludzi ta szatnia by umarła - mówi wychowanek Wisły Kraków.
Kolejny pozytyw to fakt, że do drużyny trafia coraz więcej młodych Ślązaków. - Te proporcje idą w dobrą stronę. Młodemu chłopakowi może na początku brakować nieco umiejętności, ale on w trudnych momentach nie odpuści. Jestem o tym przekonany. Widziałem wielu zawodników, którzy przyjeżdżali i traktowali kluby przelotnie, a w trudnych chwilach odpuszczali - zaznacza Łukasz Surma. - Nasi młodsi koledzy mieli jesienią wahania formy i to jest normalne, że grali w kratkę. Natomiast pamiętam bardzo dobre mecze Martina Konczkowskiego, Michała Helika, jak chociażby ten z Górnikiem, pamiętam też świetne występy Mateusza Kwiatkowskiego. Potencjał jest wielki i na pewno Ruch będzie miał z nich pociechę. Jest kwestia uregulowania formy, ale potrzebne są lata doświadczeń, żeby do tego dojść - zapewnia.
źródło: Niebiescy.pl / Ruch Chorzów