- Kilka miesięcy temu ósme miejsce było dla mnie jak fatamorgana, coś odległego, mglistego i nierealnego. Wtedy jeszcze nie znałem tej drużyny i nie wiedziałem, jaka jest polska liga. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że w ekstraklasie nie ma potentatów i każdy może wygrać z każdym. Zdziwiłem się, kiedy graliśmy ze Śląskiem i Wisłą. Plasowaliśmy się wtedy w dole tabeli, a wcale nie byliśmy od nich gorsi. Spodziewałem się, że rywale będą grali lepszy futbol - mówi trener
Jan Kocian, który udzielił obszernego wywiadu "Przeglądowi Sportowemu". Poniżej jego fragmenty.
"Janek Kocian, Janek" śpiewali kibice na trybunach po wygranej z Górnikiem Zabrze. Chyba nie przypuszczał pan, że tak szybko zjedna sobie wymagających fanów Ruchu?
Jan Kocian: - Gdy byłem piłkarzem, zdarzało się, że skandowano moje nazwisko, ale odkąd jestem trenerem, nigdy jeszcze kibice nie śpiewali na moją cześć. To było miłe i sympatyczne. Mecz obserwowała wtedy moja żona Milica, której słałem po spotkaniu całusy. Po przyjeździe do domu zapytałem ją, czy zwróciła uwagę na okrzyki "Janek Kocian". Mówiła, że chyba inaczej śpiewano i nic takiego nie słyszała. Żonie udzieliła się euforia, jaka panowała na trybunach po wygranej w derbach. Za waszym pośrednictwem muszę podziękować fanom za ich poświęcenie. Bardzo licznie jeżdżą z nami. Pokonują 300, czy 500 kilometrów, płacą za wszystko z własnej kieszeni i zdzierają gardła. Jak zobaczyłem ten tłum naszych kibiców w Poznaniu, byłem mocno zaskoczony. Ale na pochwały zasłużyli głównie piłkarze. To oni wychodzą na boisko, bronią własnej bramki i strzelają gole.
(...)
Szybko wyrobił pan sobie świetną markę w Polsce. Gdyby jakiś nowy klub chciał pana pozyskać, to...
- To pytanie nie jest na miejscu. Jestem w Chorzowie od trzech miesięcy, a mam dwuletni kontrakt. Zamierzam go wypełnić, a możliwe, że będę tu pracował jeszcze dłużej.
(...)
Kiedy Ruch zdobył wicemistrzostwo Polski, eksperci byli zgodni, że trener Fornalik wycisnął z tej drużyny maksimum. Czy w tej rundzie piłkarze również grali na sto procent swoich możliwości?
- Skądże. Mam w zespole wielu młodych zawodników i brakuje im jeszcze stabilności. Nastolatkowie mają przed sobą całą karierę i potencjał większy od tego, który pokazują. Są w Chorzowie zdolni chłopcy i już zimą dołączy do nas kilku kolejnych nastolatków. Będzie ich sześciu czy siedmiu. Najlepsi juniorzy będą mieli okazję trenować i grać z seniorami. Dzięki temu rozwiną się.
Ilu zawodników zimą zostanie sprowadzonych na Cichą?
- Na kilku pozycjach brakuje konkurencji. Na lewej obronie jest praktycznie tylko Dziwniel, mamy zaledwie dwóch defensywnych pomocników: Łukasza Surmę i Bartłomieja Babiarza. Gdy ten drugi pauzował za kartki lub doznał kontuzji, nie miał kto go zastąpić. Potrzebujemy jeszcze jednego napastnika i bocznego pomocnika.
Z rezerwami trenuje Andrzej Niedzielan. Czy były reprezentant Polski ma szansę na powrót do drużyny?
- Zespół dobrze funkcjonował bez niego i nie jest on nam potrzebny.
źródło: Niebiescy.pl / Przegląd Sportowy