To były, są i będą niezapomniane 100. Wielkie Derby Śląska. Do 70 minuty Chorzów żył tylko nadziejami. Jednak później skrystalizowali je Filip Starzyński oraz Piotr Stawarczyk. Ruch wygrywając 2:1 potwierdził, że jest prawdziwym władcą Górnego Śląska! "Niebieski" sen dziś się spełnił.

Skład, w jakim Ruch miał przystąpić do tego prestiżowego pojedynku niewiele różnił się od tego, który wyszedł na warszawską Legię. Na prawej obronie zagrał Konczkowski, na środku Babiarz, a na prawym skrzydle Włodyka. W drużynie zabrzan najważniejsza zmiana miała miejsce w obronie. Zamiast Sobolewskiego, który został przesunięty do pomocy, na środku obrony zagrał Bośniak, Boris Pandza. Ryszard Wieczorek skorzystał ze swoich asów, którzy mieli zapewnić zwycięstwo gościom.

Wraz z pierwszym gwizdkiem piłkarze dali upust emocjom, które aż kipiały w ich głowach. Przenosiliśmy się z jednej strony na drugą, aby obserwować, jak formacje ofensywne próbują zmusić do wysiłku obrońców albo jednych, albo drugich. Pierwszy wyraźny sygnał kto wygra mecz dał Filip Starzyński. Jego ostre dośrodkowanie wybił na aut Steinbors, ale zrobił to z wielkim wysiłkiem. Kolejne minuty wyprowadziły chorzowian na nieznaczne prowadzenie. Przynajmniej w posiadaniu piłki i konkretniejszych sytuacjach. W 12 minucie zabrzanie, a właściwie Mączyński kąśliwie strzelił zza pola karnego. Buchalik, mimo że piłka wpadła w kozioł, pewnie przytulił piłkę do piersi. 120 sekund później, Piotr Stawarczyk główkował po rzucie rożnym i nie wiadomo dlaczego, ale piłka poszybowała ponad poprzeczką, a sam zainteresowany mógł mówić o sporym pechu. To właśnie ta idealna sytuacja zemściła się ponad dziesięć minut później.

W 25 minucie "Trójkolorowi" wywalczyli korner. Krótkie rozegranie pozwoliło Mączyńskiemu bardzo dobrze dośrodkować na krótki słupek. Tam czekał już Zachara, który niby uderzeniem, niby podaniem na świetnej pozycji ustawił Radosława Sobolewskiego. Były zawodnik "Białej Gwiazdy" nawet nie mrugnął i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Ruch, który do połowy rozwinął skrzydła, musiał podkulić ogon, co zrobiła większość zespołu. Tylko nie Starzyński, który miał doskonałą okazję, by wyrównać w niedługim czasie po bolesnej stracie. Jednak znów Steinbors był minimalnie lepszy. Kolejna próba "Niebieskich" była już mniej dokładna - Janoszka mimo że miał przed sobą całą bramkę uderzył pół metra obok słupka.

Groźne sytuacje nie przekładały się na prowadzenie gry. Piłka więcej słuchała się "Górników", płatając przy tym figle chorzowianom. W pewnym momencie goście oddali inicjatywę, a Ruch nie potrafił wziąć na siebie ciężaru prowadzenia gry i im bliżej było przerwy, tym więcej akcji było skazanych na niepowodzenie, od razu po pierwszym podaniu. Dlatego końcowy gwizdek był potrzebny jak deszcz w czasie suszy, a Szymon Marciniak w końcu zlitował się nad "Niebieskimi".

Sprawy w swoje ręce wziął Jan Kocian, którego pierwszą decyzją personalną była zmiana Babiarza, defensywnego pomocnika na napastnika - Macieja Jankowskiego. O sporym szczęściu może mówić Buchalik, który dość odważnie rozegrał piłkę z Malinowskim. W podaniu nie byłoby niczego niezwykłego, lecz niedaleko owej dwójki znalazł się Zachara. Napastnikowi Górnika niewiele brakło, a przejąłby piłkę i pozostałoby mu trafić do pustej bramki. Chorzowianie odpowiedzieli rzutami rożnymi - słabo rozegranymi. Po meczu mogło być w 52 minucie - gdyby tylko Nakoulma wykorzystał dośrodkowanie Madeja. Burkińczyk zaliczył jednak spektakularny kiks. Swojego rywala próbował przebić Konczkowski, jednak mimo dobrego, silnego strzału nie potrafił pokonać łotewskiego bramkarza Górnika. Później, więcej niż na murawie zaczęło dziać się na trybunach.

Kiedy opadł dym związany z oprawą 100. Wielkich Derbów Śląska, do głosu doszedł Łukasz Madej. Jego wrzutka w pole karne o mało co nie pogrążyła coraz odważniej poczynających sobie "Niebieskich". Zachara próbował jednak nietypowo rozegrać akcję i piętką pokonać Buchalika. Na szczęscie na próbach się skończyło. Przełom nastąpił w 71 minucie. Duża w tym zasługa arbitra liniowego - z butami wszedł w plany chorzowian i pokazał spalonego. Tyle że Janoszka był dwa metry za ostatnim obrońcą Górnika, a dobre podanie otworzyło mu drogę do bramki rywali. W głowach kibiców kotłowała się myśl, że "Ecik" spokojnie wykorzystałby sytuację i byłby remis. Sportowa złość przełożyła się na okazje i w 73 minucie sprawiedliwość postanowił wymierzyć Starzyński. "Figo" niezrażony wcześniejszymi próbami ustawił piłkę 32 metry przed bramką. Decyzja była mogła być tylko jedna - uderzenie bezpośrednio na bramkę. I... GOOOOOOOOOOL! - Powiem szczerze, że przed bramką "Figo" Marek Zieńczuk powiedział "Zobacz "Babi", teraz będzie bramka" - opowiadał później Babiarz. Trudno się dziwić, "Zieniu" to profesor stałych fragmentów gry. Brakuje słów, żeby opisać to, co zrobił Starzyński, ręce same składały się do oklasków.

Nie zabrakło za to ducha, którym obdzielił "Figo" swoich kolegów z zespołu. Ruch stał się na nowo drużyną, która potrafi wygrać z każdym. Akcje nabierały rozmachu, a powietrze było gęste od nadziei i oczekiwań, które razem tworzyły mieszankę wybuchową. Zapłon nastąpił 10 minut później. Znów Starzyński dostał idealną piłkę przed polem karnym, jednak Steinbors wyciągnął ją ponad poprzeczkę. Zawiedziony "Luis", bo i tak nazywany jest Starzyński, wykonał rzut rożny, który z premedytacją wykorzystał Piotr Stawarczyk. Z obrońcy emanowała czysta radość, a kibice również ulegli temu nastrojowi. Jan Kocian również żył z drużyną i często wchodził na boisko, by podpowiadać swoim zawodnikom.

Z ostatnim gwizdkiem na Cichej pojawiła się fala rzadko spotykanego entuzjazmu i radości po pokonaniu odwiecznego rywala. "Niebiescy" uczczili 100. Wielkie Derby Śląska w sposób najlepszy - wygrywając niczym prawdziwi bohaterowie. Berło i korona trafiły na Cichą, gdzie pozostaną przynajmniej do fazy play-off. Chorzów zyskał nowych bohaterów, a Ruch zapisał się wielkimi literami na kartach historii.

Zapraszamy do przeczytania naszej relacji LIVE

Ruch Chorzów 2:1 (0:1) Górnik Zabrze Bramki: Starzyński 73', Stawarczyk 83' - Sobolewski 25' Żółte kartki: Włodyka, Smektała - Sobolewski, Mączyński, Oziębała Składy: Ruch: Buchalik - Konczkowski, Malinowski (57' Helik), Stawarczyk, Dziwniel - Włodyka (84' Smektała), Surma, Babiarz (46' Jankowski), Starzyński, Janoszka - Kuświk. Rezerwowi: Kamiński, Kowalski, Zieńczuk, Kwiatkowski. Trener: Jan Kocian Kapitan: Marcin Malinowski (od 57. minuty Łukasz Janoszka) Górnik: Steinbors - Olkowski, Pandza, Łukasiewicz, Małkowski - Nakoulma (80' Oziębała), Mączyński, Sobolewski, Przybylski (87' Iwan), Madej - Zachara (73' Łuczak). Rezerwowi: Witkowski, Szeweluchin, Skrzypczak, Mańka. Trener: Ryszard Wieczorek Kapitan: Krzysztof Mączyński Sędzia: Szymon Marciniak (Płock) Widzów: 8300 (mecz bez udziału kibiców gości)

źródło: Niebiescy.pl