Marcin Malinowski (obrońca Ruchu):
- Największym mankamentem tego meczu była pierwsza połowa, która była po prostu przez nas przespana. I to ewidentnie, aczkolwiek w oprócz bramki w trakcie jej trwania Legia nic sobie nie stworzyła, żadnej groźnej akcji. Miała przewagę w posiadaniu piłki, ale nic z tego nie wynikało. Druga połowa mogła się okazać całkiem inna - świetna z naszej strony. Przecież rozpoczęła się dla nas znakomicie. Nie wiem czego nam zabrakło - może szczęścia, może umiejętności. Trudno powiedzieć. Później sytuacja Grzesia Kuświka - jedna i druga, różnie mogło być. Niestety, jeśli z takim przeciwnikiem nie wykorzystuje się sytuacji, to w końcu traci się bramkę. Bo co by nie mówić, to bardzo dobra drużyna.
Wiadomo, że na boisku czasem puszczają nerwy, sędzia prosił mnie, żeby nie komentować jego decyzji i o tym rozmawialiśmy. Szczerze powiedziawszy, to był mój pierwszy taki mecz przy całkowicie pustych trybunach. Za bardzo z widowiskiem piłkarskim nie miało to nic wspólnego, ale niestety, w takich sytuacjach też musimy sobie radzić.
Piotr Stawarczyk (obrońca Ruchu):
- Nie był to zupełnie słaby mecz, choć co prawda przespaliśmy pierwszą połowę, która była bardzo senna. W drugiej połowie, zwłaszcza na początku, przejęliśmy inicjatywę i kontrolę nad grą. Wtedy stworzyliśmy sobie dobre sytuacje, żeby strzelić bramkę i wywieźć stąd dobry rezultat. Jednak po tym okresie Legia dobiła nas drugą bramką, co załatwiło to spotkanie. Mimo to, próbowaliśmy jeszcze coś zdziałać, jednak mimo to ta sztuka nam się nie udała i wracamy bez punktów. Aura na pewno nie była też sprzyjająca, ale nie mieliśmy na to wpływu, tylko powinniśmy się do niej przystosować. Niestety, to nam się nie udało na tyle, żeby wygrać to spotkanie. Jednak nie należy w niej szukać przyczyn naszej porażki.
Trochę to dziwne, że na takim ładnym stadionie, nikt dzisiaj nie dopingował. Ale co zrobić... Mimo to, chcieliśmy wywalczyć jak najlepszy razultat. Efekty znamy.
Daniel Dziwniel (obrońca Ruchu):
- Z perspektywy całego meczu, sami jesteśmy sobie winni temu wynikowi. W pierwszej połowie nie graliśmy tego, co sobie wcześniej założyliśmy. To było kluczowe dla losów tej konfrontacji. W drugiej połowie, która była w naszym wykonaniu świetna, jeśli strzelilibyśmy bramkę na 1:1, mecz zupełnie inaczej by wyglądał. Bo Legia zanim podwyższyła wynik stworzyła sobie tylko jedną okazję. Ułożyli sobie mecz pod siebie. Powinniśmy tak grać od początku. Za dużo strat, mało dobrych zagrań, to zaważyło na losach tego meczu.
Inaki Astiz (obrońca Legii):
- Od początku pokazywaliśmy, że zależy nam na zwycięstwie w tym meczu. Wysoki pressing, szybka gra piłką, to zaważyło o wyniku tego spotkania. Atmosfera w drużynie dzięki zwycięstwom jest dobra, nie ma żadnych problemów. Nie myślimy co zmienić. Nasza determinacja pozwoliła wygrać dzisiejsze spotkanie. Dziwnie to wyglądało, bo graliśmy ten mecz jak sparing. Brakowalo atmosfery rywalizację o stawkę. nieznany był mi cel rywalizacji. Mam nadzieję, że był to ostatni raz. Dla mnie pogoda nie ma znaczenia, bo w Pampelunie też pada śnieg. Jednak ona nam przeszkadzała, bo szczególnie w drugiej połowie boisko nie było najlepsze do gry. Ostatnio w zespole mamy wiele kontuzji, dlatego każdy, kto ma szansę stara się ją wykorzystywać. Nieważne kto strzelił bramkę, ważne, że wygrywa drużyna.
źródło: Niebiescy.pl