Jednym z najbardziej znanych kibiców łódzkiego Widzewa jest "Stolar", który zajmuje się prowadzeniem dopingu na domowych oraz wyjazdowych meczach naszych przyjaciół. Fan czterokrotnych mistrzów Polski udzielił długiego wywiadu portalowi Ekstraklasa.net. Opowiedział w nim sytuacji na trybunach Widzewa oraz innych polskich stadionach, a także o zgodzie z Ruchem Chorzów. Poniżej prezentujemy kilka fragmentów rozmowy.
Najlepszy młyn w kraju?
"Stolar": - Nie pamiętam jak mówiłem ostatnim razem, ale pewnie się to pokryje. Legia, Wisła, Widzew. Lech coś narzeka, że nie są ostatnio zadowoleni z dyspozycji swojego "Kotła", jednak to na pewno nadal czołówka. Czekam co się będzie działo w Zabrzu, po oddaniu nowego stadionu, bo Górnik często bardzo dobrze dopinguje na wyjazdach, a i u siebie także głośno, pomimo małej frekwencji na czas budowy obiektu. Inna ekipa, która zaliczyła w ostatnim czasie progres w temacie dopingowania to Ruch Chorzów, zwłaszcza na wyjazdach.
(...)
Po awansie do ekstraklasy seryjnie zapełnialiście wszystkie sektory gości, teraz jest już trochę gorzej o czym świadczy choćby niedawny wyjazd do Poznania, gdzie zdecydowanie nie wykorzystaliście wszystkich biletów...
- A która ekipa obecnie wykorzystuje pełną pulę biletów? Żadna. My jesteśmy w strefie spadkowej. Jedziemy na kolejne wyjazdy jak na ścięcie, z nadzieją, że nie stracimy więcej niż trzy bramki, może wywalczymy dwa rzuty rożne i osiem wyrzutów z autu, a to da nam na trybunach dodatkową moc i motywację do głośnego dopingu. Od ponad 10 lat piłkarski marazm, a my nadal w ścisłej czołówce wyjazdowej. Nie da się jednak tak jechać kolejnej dekady. Fanatycy u nas jeżdżą, ale nawet oni potrzebują choć najmniejszych sukcesów na boisku, żeby choć przez chwilę mieć się czym cieszyć. A u nas jest tak, że gdy jakiś zespół ligowy ma passę X meczów bez zwycięstwa, X meczów bez strzelonej bramki, to mecz z Widzewem gwarantuje im przełamanie złej serii. Dziś Widzew ma chyba 18 meczów bez zwycięstwa na wyjeździe - jak żyć? To naprawdę źle wpływa na psychikę kibiców. Nie da się rozdzielić boiska od trybun - kiedyś się dało, dziś już nie i to nie tylko przypadłość Widzewa ale kibiców w całej Polsce. Zmieniła się nieco chyba mentalność fanów.
Liczysz swoje wyjazdy? Na pewno pamiętasz pierwszy...
- Liczę. Zaraz dobiję do 80. Pierwszy wyjazd miałem do Płocka i zaczęło się nieźle, bo wracałem już z wybitą boczną szybą w aucie. Drugi wyjazd to Legia i stamtąd niewiele brakowało abym wrócił bez dwóch palców u dłoni, ale udało się je odratować w szpitalu. Jest co wspominać. Wyjazdy to najlepsza część kibicowskiego życia. Długie godziny z tymi samymi ludźmi, a zawsze jest o czym rozmawiać i przede wszystkim śmiechu co nie miara. Później wracasz do domu i mówisz sobie, że trzeba chwilę od tego odpocząć, ale na drugi dzień już wiesz, że trzeba znowu jechać. To jest choroba.
(...)
Najlepsza wyjazdowa ekipa w Polsce?
- Widzew, bo nadal jeździmy na bardzo dobrym poziomie pomimo bardzo długiego braku jakichkolwiek sukcesów na boisku. Legia - bo chyba tylko oni byliby w stanie jeździć tak samo jak my w naszej sytuacji. Dalej wskazałbym Lecha Poznań.
(...)
Przed EURO 2012 kibice mocno się bali, że nowe stadiony mogą się okazać "złotymi klatkami" dla fanatyków. Tymczasem rok po Mistrzostwach na wszystkich nowych arenach są spore młyny i efektowne oprawy... Widzew jako jeden z ostatnich klubów ekstraklasy nie ma nowego stadionu, to dla Was właściwie lepiej czy gorzej?
- Gorzej, bo jak wspomniałem wcześniej, potrzebujemy nowego młyna dającego "kopa" w dopingu i większych powierzchni do prezentowania opraw. Te na Widzewie potrzebują przestrzeni, bo pomysły ultrasów nie mieszczą się już w starej architekturze obecnego stadionu. Gorzej również dlatego, że oprócz Ruchu Chorzów, chyba tylko u nas nie ma nowego stadionu, a pani prezydent Łodzi właśnie zatwierdza budowę obiektu za 100 mln zł dla... czwartoligowego ŁKS-u, nas zwodząc kolejnymi konsultacjami i obietnicami. Przede wszystkim jednak nowej areny potrzebują wszyscy kibice Widzewa, którzy przez kilkadziesiąt lat wchodzą na trybuny w tym samym błocie po kostki. Ci, którzy wytrwali w tym do dzisiaj, zasługują na to najbardziej.
(...)
Niedawny upadek zgody Legia - Pogoń rozpoczął trochę dyskusje na temat sensu zgód. Niektórych irytuje, że o tym czy zgoda jest, czy ją się zrywa decyduje zwykle kilkadziesiąt, może ewentualnie ponad sto osób. A na stadionie kibiców są tysiące. Ile w zgodzie rzeczywistej przyjaźni, a na ile to układ?
- To u nas nieco przewrotnie. O zgodzie z Ruchem może nie zadecydowały, ale mocno przyśpieszyły jej zawiązanie tłumy wyjazdowiczów na meczu w Chorzowie, którzy wskazali decyzyjnym osobom kierunek w jakim powinien iść ówczesny układ na linii Widzew - Ruch. Oczywiście nic by się nie odbyło bez odpowiedniego zarządzenia najważniejszych osób w kibicowskim środowisku obu grup, jednak szeregowi fani obu klubów podjęcie tej decyzji mocno ułatwili. Obecnie jest właściwie tak, że gdy myślisz "Widzew" - mówisz "Ruch", a gdy myślisz "Ruch", mówisz - "Widzew".
Zgoda Widzewa z Ruchem choćby ze względu na to jak licznie i często się wspieracie na swoich meczach u siebie i - zwłaszcza - wyjazdowych często uważana jest, za najlepszą w kraju. Zgodzisz się z tym?
- Jak najbardziej. Cieszę się, że mamy tę zgodę z Ruchem i nie zamieniłbym jej na żadną inną.
źródło: Niebiescy.pl /
Ekstraklasa.net