- Jest bardzo duża ulga po rozwiązaniu kontraktu. Od kwietnia nie grałem w piłkę, a w tym czasie normalne treningi miałem przez trzy tygodnie i to nie z Ruchem a rezerwami Lecha Poznań. Był duży zastój, sprawy nie układały się jak trzeba, więc jestem zadowolony z wyroku, który zapadł. Od teraz mam status wolnego zawodnika i będę chciał do końca roku popracować nad formą, by od stycznia szukać nowego klubu - mówi Marcin Kikut, który w złej atmosferze żegna się z Ruchem Chorzów.
Były obrońca "Niebieskich" udzielił wywiadu portalowi
2x45.com.pl. Prezentujemy jego fragmenty:
Kontrakt rozwiązano z winy klubu, ponieważ?
Marcin Kikut: - Nagromadziło się zbyt wiele zaległości, mimo że wcześniej trochę z nich uregulowano. To była już druga rozprawa, pierwszą odroczono i dano klubowi trochę czasu.
Ze strony Ruchu zrobiono z pana krwiopijcę, który mógł rozwiązać kontrakt na dogodnych warunkach, ale nie chciał. Zatem?
- Większość rewelacji podawanych na mój temat zamierzam sprostować. Będę chciał się oczyścić z tego brudu, bo niesłusznie zostałem mocno obrzucony błotem. Było dużo nagonki na mnie i Andrzeja, wiele dziwnych wypowiedzi - szczególnie w śląskiej prasie. Ale bez pośpiechu, minął dzień od mojego odejścia. Dajmy sobie trochę czasu. Na pewno wrócimy do tematu. Na razie chcę spokojnie wrócić do domu.
(...)
Zapewne lista osób, którym nie poda pan ręki znacznie się wydłużyła...
- Wcześniej nawet nie miałem takiej listy! Utworzyła się dopiero przez ostatni rok i jest na niej kilku panów z Ruchu.
Są jakiekolwiek miłe wspomnienia z pobytu w Chorzowie?
- Znikoma ilość, praktycznie zerowa. Poznałem kilka fajnych osób, na przykład panią Renię, która pracuje przy sprzęcie. Ona i parę innych osób oceniało mnie na podstawie tego, jakim jestem człowiekiem. Inne sprawy szły na bok. Ogólnie jednak 90 procent wspomnień będzie negatywna. Potraktowano mnie źle i niesprawiedliwie.
(...)
Ale wszystko przez to, że grał pan poniżej oczekiwań. 28 kwietnia w meczu z Górnikiem zmieniono pana w 35. minucie i to był koniec...
- Nigdy nie twierdziłem, że prezentowałem dobrą formę. Ona nie była słaba - była beznadziejna. Mówię to z pełną świadomością. Trzeba jednak spojrzeć, dlaczego forma jest zła, jaka jest przyczyna. To nie działa tak, że wystukam sobie "dobra forma", kliknę Enter i tak będzie. Tutaj potrzebna jest ciężka praca i odpowiednie warunki, których niestety nie było. Do tego dochodziły aspekty psychologiczne, pewne problemy i wszystko złożyło się na taki efekt. Nigdy nie będę się wypierał, że nie grałem beznadziejnie. Ale cała drużyna grała słabo, ledwo się utrzymaliśmy dzięki nieszczęściu Polonii Warszawa. To nie było tak, że Kikut zawalał, a reszta grała super. A słaba postawa w jednej rundzie nie oznacza przecież kontynuacji w następnym sezonie. Ja jednak nie mogłem nawet normalnie trenować, więc nie ma o czym mówić.
źródło: 2x45.com.pl / Niebiescy.pl