- Tylko podczas meczu można poczuć taką bliskość, dzielić emocje z obcymi przecież ludźmi. Do tego potrzebny jest jednak ktoś, kto rozpali iskrę. Taką osobą był właśnie Gerard Cieślik - mówi Jerzy Buzek.
Były premier Polski oraz przewodniczący Parlamentu Europejskiego podziwiał Gerarda Cieślika od dziecka, jednak poznał go dopiero w latach 90. - Na trybunie krytej usiadłem po raz pierwszy w życiu dopiero jako premier. Wcześniej miałem inne, swoje miejsca, gdzie dzieliłem radość i emocje z kibicami. Cieślik urzekł mnie swoją osobowością. Był błyskotliwy, z poczuciem humoru. Miał w sobie taką naturalną mądrość i inteligencję. Był wielki. Tak po prostu - wspomina chorzowianin w rozmowie z portalem
Slask.Sport.pl.
Jerzy Buzek uważa, że kilkadziesiąt lat temu śp. Gerard Cieślik był celebrytą. - Zachodziłem do magla, a tam kobiety, które przecież miały nikłe pojęcie o futbolu, rozprawiały właśnie o nim. Cieślik był wielki swoją skromnością i normalnością. Tym, że po meczu wracał do domu z kibicami tramwajem. Grał za pajdę chleba z margaryną. Tym, że każdego ranka wychodził do pracy w Hucie Batory - wspomina wielką legendę Ruchu Buzek.
źródło: Slask.Sport.pl / Niebiescy.pl