- Dziś Ruch jest groźnym zespołem. Gra ciekawą piłkę, nie broni się kurczowo na swojej połowie dziesięcioma zawodnikami czekając tylko na kontrę. Ta drużyna wie, czego chce, ale Zawisza przyjeżdża do Chorzowa po trzy punkty - zapowiada Igor Lewczuk.
28-letni defensor spędził na Cichej dwa lata i po tym okresie nie ukrywał, że chciał kontynuować swoją przygodę z Ruchem. Dlaczego się nie udało? "Lewy" zapewnia, że nie chodziło o pieniądze. - W ogóle nie było mowy o kasie, bo nikt ze mną w klubie o tym rozmawiał. Ale powiedzmy sobie prawdę - chciałem zostać w Ruchu, tylko trener Jacek Zieliński stwierdził, że nie widzi dla mnie miejsca w swojej filozofii gry drużyny. Dlatego prezes Dariusz Smagorowicz nie miał wyboru. Szkoda, bo byłem zadowolony z pobytu w Chorzowie. Z Ruchem wywalczyłem wicemistrzostwo Polski, awansowałem do europejskich pucharów, w szatni była znakomita atmosfera. Do dzisiaj jestem w kontakcie z chłopakami - opowiada.
W Bydgoszczy występuje jeszcze jeden były zawodnik "Niebieskich" - Paweł Abbott. "Anglik", w przeciwieństwie do Lewczuka, nie może jednak liczyć na miłe powitanie przy Cichej. - To kolejne, niesprawiedliwie dla Pawła, przekłamanie. Kibice Ruchu za nim nie przepadają, tymczasem Paweł absolutnie nie jest antyruchowski. "Anglik" jest znany ze swego specyficznego poczucia humoru i to był z jego strony angielski żart (
"Przepraszam, że do Ruchu poszedłem, ale takie jest życie" - stwierdził ze śmiechem Abbott po awansie Zawiszy do ekstraklasy - przyp. red.). Paweł głupio się czuje w tej sytuacji, bo podobnie jak ja, ma dobre wspomnienia związane z grą w Ruchu. Niestety, jeden głupi żart wciąż się za nim ciągnie - tłumaczy kolegę Igor Lewczuk.
źródło: Niebiescy.pl / Sport