Portal
Slask.Sport.pl stworzył alfabet Gerarda Cieślika. Życie zmarłego w niedzielę wspaniałego piłkarza to gotowy scenariusz na pasjonujący film. Do Ruchu Chorzów zapisał się... pod mostem. W dniu największego triumfu rano zaliczył zmianę w Hucie Batory. Byli i tacy, którzy mieli go za biskupa! Poniżej prezentujemy fragment alfabetu śp. Gerarda Cieślika.
A - jak Armia Renu
W 1946 roku w Chorzowie odbyło się towarzyskie spotkanie reprezentacji Śląska z Armią Renu. Gerard Cieślik wielokrotnie podkreślał, że był to jego najlepszy mecz w życiu. Przyjazd reprezentacji Armii Renu wywołał na Śląsku rekordowe zainteresowanie. Była to drużyna angielskich sił okupacyjnych stacjonujących w Niemczech. Wszyscy członkowie teamu byli zawodowymi piłkarzami, grającymi w najsławniejszych angielskich klubach (m.in. w Arsenalu, Tottenhamie i Manchesterze City). Do przerwy Anglicy prowadzili 1:0, ale w przerwie Ślązacy dokonali kilku roszad w składzie, które dały efekt. Znakomitym pociągnięciem było przesunięcie 19-letniego wówczas Cieślika z lewego łącznika na środek ataku. W efekcie Ślązacy wygrali 3:2 (jeden gol Cieślika). W 88. min pan Gerard dołożył czwartą bramkę, ale sędzia uznał, że padła ona ze spalonego. - Ten mały brunet może być internacjonałem na wielką skalę - przyznał z uznaniem Denis Compton z Arsenalu Londyn, największy as w drużynie gości. Miał rację...
B - jak Bismarckhuette SV
Wbrew utartej opinii Ruch Chorzów nie był jedynym klubem w karierze Cieślika. We wrześniu 1939 roku hitlerowcy zlikwidowali Ruch jako klub o wybitnie polskim pochodzeniu i charakterze, a na jego miejsce powołali Bismarckhuette Sport Verein. W BSV występował także młodziutki Cieślik - był tam w trampkarzach, a potem w juniorach. Zdążył nawet zadebiutować w pierwszym składzie! Grał, bo dzięki temu była większa szansa na pracę albo zasiłek. W drużynie i klubie piłkarze i tak rozmawiali po polsku. Powód nieoczekiwanego awansu Cieślika do pierwszej drużyny był prozaiczny: w miarę jak zbliżał się front, Niemcy wcielali do Wehrmachtu kogo się dało - także piłkarzy. Dlatego w pierwszych drużynach śląskich zespołów grały coraz młodsze roczniki, a niedawni juniorzy stawali się pierwszoplanowymi postaciami. 23 czerwca 1944 roku w ramach Pucharu Tschammera (tak nazywał się wówczas Puchar Niemiec) odbył się mecz RSG Kattowitz - SV Bismarckhuette. Goście wygrali 3:2, a jedną z bramek zdobył Cieślik. "Już po pięciu minutach RSG wyrównał, ale przecież był tam Cieślik i znowu Bismarckhuette prowadziło" - pisał w sprawozdaniu dziennikarz "Kattowitzer Zeitung". Pan Gerard miał wówczas 17 lat. Nie pograł długo. Wcielony do Wehrmachtu spędził na froncie kilka miesięcy.
C - jak Chińczycy
Najbardziej egzotyczny przeciwnik w karierze Cieślika. W 1952 roku reprezentacja Śląska rozegrała na stadionie Ruchu mecz z reprezentacją Chin (występującą wówczas pod szyldem Pekinu). Gospodarze łatwiutko wygrali 5:1, Cieślik strzelił dwa gole. Opowiadał potem, że największy problem on i jego koledzy mieli nie na boisku, ale na pomeczowym wspólnym bankiecie: "Za nic nie potrafiliśmy rozpoznać, który jest który"...
D - jak deszcz
Przez ulewę Cieślik musiał się do Ruchu zapisać pod... mostem. Za podpórkę służyły plecy Karola Dziwisza, przedwojennego mistrza Polski z Ruchem. Pan Gerard zapisywał się zresztą do klubu aż dwa razy - pierwszy raz uczynił to jeszcze jako trampkarz w 1939 roku, drugi raz sześć lat później, już po wojnie. W ukochanej drużynie zadebiutował 12 września 1945 roku w meczu ze Zgodą Bielszowice. Od razu strzelił pierwszego gola.
E - jak Ernest Wilimowski
Zdaniem Cieślika najlepszy piłkarz, jakiego widział w życiu. Podziwiał go, jeszcze będąc "bajtlem", w drugiej połowie lat 30., kiedy Ruch z "Ezim" w składzie seryjnie zdobywał mistrzostwa Polski. Ostatni raz na żywo widział Wilimowskiego w sierpniu 1942 roku. 15-letni wówczas Gerard pojechał tramwajem na mecz do Bytomia tylko po to, żeby na własne oczy zobaczyć grę Wilimowskiego, występującego wtedy w reprezentacji Niemiec. Na dzisiejszym stadionie Polonii Bytom Niemcy wygrali z Rumunią 7:0, a Wilimowski zdobył jednego gola.
Całość można przeczytać na stronie
Slask.Sport.pl