Dariusz Wdowczyk (trener Pogoni):
- Wywozimy z Chorzowa cenny punkt. Rozegraliśmy dzisiaj bardzo przeciętne spotkanie. Tylu strat i takiej nierozważnej gry nie mieliśmy od początku sezonu. Absolutnie nie jestem zadowolony z postawy zawodników w tym meczu. Przekazałem im to w szatni. Zmian dokonywałem tylko i wyłącznie po to, żeby tu zdobyć trzy punkty. Postawiliśmy na bardziej ofensywny styl, na bardziej ofensywnych zawodników, ale nie wyszło. W końcówce piłka rzucie wolnym Marka Zieńczuka przeleciała gdzieś bardzo blisko bramki, więc równie dobrze mogliśmy te spotkanie przegrać.
Jan Kocian (trener Ruchu):
- Był to dla nas ciężki mecz z dobrym przeciwnikiem. Wiedzieliśmy, że Pogoń jest bardzo silna w ofensywie, dlatego nie mogliśmy głównie atakować, nie mogliśmy się odkryć. Doskonale znaliśmy sytuację w tabeli przed naszym spotkaniem. Wiedzieliśmy, jak ona wyglądała po zwycięstwach Zawiszy oraz Korony. Dlatego tym bardziej w trzecim meczu u siebie chcieliśmy zdobyć trzy punkty.
Po bardzo dobrej akcji Daniela Dziwniela strzeliliśmy pięknego gola. Piłkę umieścił w siatce "Kwiatek". Objęliśmy prowadzenie, ale później Pogoń strzeliła bramkę. Nie widziałem jeszcze żadnych powtórek w telewizji, ale myślimy, że wcześniej tam był faul na Łukaszu Surmie. Pogoń od razu wyprowadziła kontrę i dostaliśmy wyrównującego gola. Do przerwy było 1:1.
W drugiej części chcieliśmy trochę zmienić. Smektałę, któremu nie szło zbyt dobrze, zastąpiliśmy Konczkowskim. Ta zmiana nam nie wyszła, Konczkowski nam nie pomógł. Nie był to ten zawodnik, którego sobie wyobrażałem. Sądziłem, że pomoże nam na prawej stronie swoją szybkością. Dlaczego zdecydowałem się przesunąć Konczkowskiego z obrony do linii pomocy? Kontuzjowany jest Włodyka, nie było go w kadrze, a Konczkowski ma predyspozycje, aby zagrać jako pomocnik. Jest szybki, ma dobrą centrę. Pietruszka, lewy obrońca Pogoni, miał już żółtą kartkę i chcieliśmy, żeby doszło do sytuacji jeden na jeden. Nie mówię jednak, że Konczkowski był naszym problemem w tym meczu. Wiem, że jest prawym obrońcą, ale musi grać tam, gdzie go postawię.
W końcówce piłka po strzale Zieńczuka o milimetry minęła słupek i skończyło się 1:1. Mamy jeden punkt i szkoda, bo chcieliśmy trzy.
Malinowski doznał urazu. Ma ranę na nodze i doktor musiał mu ją zszyć. Nie było jednak mowy o zmianie. "Malina" musiał grać dalej. On jest w życiowej formie, gra wybornie, ta defensywa razem z nim dobrze funkcjonuje.
źródło: Niebiescy.pl