Trwa debata nad tym, czy i jak można jeszcze ukarać Ruch Chorzów za race odpalone podczas meczu z Wisłą Kraków. Wojciech Todur, dziennikarz portalu Slask.Sport.pl, skojarzonego z "Gazetą Wyborczą", pokusił się o komentarz do tej sytuacji.
Podczas niedawnego meczu z Wisłą kibice Ruchu zaprezentowali efektowną oprawę, której towarzyszyła pirotechnika. "Race, świece dymne, stroboskopy. Fajerwerki cięły niebo nawet poza stadionem. Ludzie bili brawo, dzieci dostały wypieków na twarzy, a gdy opadł dym, przyszło do płacenia rachunków" - pisze Wojciech Todur.
Kilka dni później odbyło się posiedzenie Komisji Ligi Ekstraklasy SA. Prezes Dariusz Smagorowicz wraz z panią prawnik wrócili do Chorzowa z informacją, że na klub nałożono grzywnę w wysokości 20 tys. złotych. Okazuje się jednak, iż jedna kara za zabronione race nie wystarczy. Trzy grosze postanowili wtrącić także: policja oraz wojewoda śląski, Zygmunt Łukaszczyk.
W czwartek doszło do spotkania w siedzibie wojewody. Gdyby do sali weszła nagle jakaś przypadkowa osoba, mogłaby pomyśleć, że zapadają właśnie decyzje o randze co najmniej państwowej.
"Zygmunt Łukaszczyk widać uznał, że w pojedynkę z tak poważną sprawą zmierzyć się nie może, więc na naradę zaprosił również Andrzeja Kotalę, prezydenta Chorzowa, któremu towarzyszył jeszcze Marcin Michalik, wiceprezydent miasta. W spotkaniu brali też udział komendant policji, przedstawiciel straży pożarnej, przedstawiciel ds. bezpieczeństwa Polskiego Związku Piłki Nożnej, prezes Ruchu Chorzów, kierownik ds. bezpieczeństwa Ruchu i - tego jesteśmy pewni - jeszcze kilku ważnych oficjeli, którzy poświęcili swój cenny czas, żeby porozmawiać o racach na Cichej" - wylicza w
komentarzu Todur.
Z raportu delegata Polskiego Związku Piłki Nożnej wynika, że fani Ruchu odpalili podczas meczu z Wisłą dwanaście rac. Na jedną flarę przypada zatem... jeden urzędnik. "By nadać sprawie odpowiednią rangę, warto byłoby do jednej racy przyporządkować co najmniej dwóch urzędników. Możecie wtedy radzić, ile chcecie" - ironizuje Wojciech Todur, który sugeruje, by ukarać co najwyżej osoby, które odpalały race, a nie zamykać stadion lub jedną trybunę, bo to uderza w Bogu ducha winnych ludzi.
My radzimy natomiast, by wojewoda oraz policja zajęli się tym, co jest naprawdę szkodliwe dla społeczeństwa. W Polsce jest wiele problemów do rozwiązania i nie zaliczalibyśmy do nich kibicowskich opraw, które dodają piłce nożnej kolorytu. Opraw, które najpierw są oklaskiwane przez tysiące fanów na stadionie, a później oglądane przez dziesiątki tysięcy osób w internecie. Opraw, które przeszkadzają chyba tylko rządzącym...
źródło: Niebiescy.pl / Slask.Sport.pl