Dokładnie 13 kwietnia 2013 roku,
Krzysztof Kamiński, były piłkarz Wisły Płock zadebiutował na boiskach T-Mobile Ekstraklasy. Wówczas był ratunkiem na dziurawą obronę "Niebieskich". W debiucie zachował czyste konto i na 6 kolejnych kolejek zadomowił się między słupkami. Od nowego sezonu jest już podstawowym bramkarzem Ruchu. Teraz jednak rośnie mu konkurencja. Zapraszamy do przeczytania krótkiej rozmowy z "Kamykiem" o rywalizacji, atmosferze i piłkarskich idolach.
Trenerowi Zielińskiemu udało się w tym sezonie poprawić grę obronną "Niebieskich". Gra wygląda pewniej, wszyscy bardziej się rozumiecie. To zasługa lepszego zgrania czy może jest inny powód?
Krzysztof Kamiński: - Nasze treningi nie wyglądają jakoś inaczej niż w poprzednim sezonie. Wszystko potrzebowało czasu. To był dłuższy proces, który trwał od momentu, kiedy znaleźliśmy się wszyscy razem w kadrze od pierwszego meczu sparingowego. Ciągle się zgrywamy i bardziej się rozumiemy, ciężko pracujemy na treningach, a efekty trochę są widoczne. Jednak zastrzegam, że na idealną grę potrzeba jeszcze czasu, ale to fajne uczucie, że prezentujemy się coraz lepiej.
Jednak żadnego meczu nie udało się skończyć z czystym kontem.
- Nie ukrywajmy, że jest jeszcze wiele do zrobienia. W każdym meczu tracimy jakąś bramkę lepszą czy gorszą, po błędzie czy po akcji. Musimy się skupić, żeby utrzymać "zero" z tyłu, a pierwszy mecz w którym tak się stanie na pewno będzie dla nas bardzo ważny.
Pierwsza okazja już w meczu z Zagłębiem.
- Tak, zdecydowanie. I to właśnie jest jedno z naszych założeń na ten mecz.
Pamiętasz Krzysztofa Kamińskiego z pierwszego meczu z GKS-em Bełchatów w Ekstraklasie? Jakbyś porównał siebie dziś, z "Kamykiem" z tamtego okresu?
- Pamiętam. Zagrałem kilka spotkań więcej. Ogromnej różnicy w doświadczeniu nie czuję, jednak coś już na naszych boiskach zobaczyłem. Chciałbym jednak zachować proporcje, ponieważ obok mnie są tacy zawodnicy jak Łukasz Surma i Marcin Malinowski, którzy rozegrali ponad 400 meczów na najwyższym poziomie. Z moich kilku nie ma więc powodu by robić wielkie "halo". Dla mnie to fajna sprawa, ale muszę mocno pracować i pokazywać się z jak najlepszej strony, żeby spotkań było coraz więcej.
W pomocy rotacja była większa, Ty jednak nie miałeś zbytnio rywali. Teraz znów konkurencja w bramce rośnie. Dziś na testy przyjechał Buchalik, wcześniej kontrakt podpisał Derbisz.
- Tak, dlatego też słowa uznania dla chłopaków, że pomimo konkurencji zdołali aż taki wynik osiągnąć. Na pozycji bramkarza często bywa tak, że trenerzy przywiązują się do jednego zawodnika i to właśnie go darzą zaufaniem w większości meczów. Dlatego mniej jest zmian.
To jak zapatrujesz się na swoich konkurentów?
- Sprawa Buchalika nie jest jeszcze rozwiązana, dlatego też czas pokaże co się stanie, bo do końca okienka zostało jeszcze trochę czasu. Jeżeli chodzi o bramkarzy, którzy teraz są z nami w klubie to cały czas muszę rywalizować na treningach z Bartkiem Solińskim, Kamilem Lechem i teraz z Sewerynem Derbiszem, który niedawno do nas dołączył. Wszyscy razem dajemy z siebie jak najwięcej, staramy się podnosić nasze umiejętności i razem walczymy o miejsce między słupkami w pierwszym zespole.
Jeżeli miałbyś porównać atmosferę w zespole tą teraz i z zeszłego sezonu,, to wiele się zmieniło?
- Nie ukrywajmy, że atmosferę budują wyniki. Często jest tak, kiedy wygrywa się to samoczynnie morale szybują w górę. Kiedy nie idzie, problemy zaczynają się mnożyć. Wtedy staraliśmy się być razem i nawzajem sobie pomagać. Teraz, mimo kilku lepszych wyników jest tak samo – staramy się przeżywać wszystko wspólnie.
Obserwując Twoją grę można dojść do wniosku, że lepiej czujesz się w pojedynkach 1 na 1 niż przy stałych fragmentach gry. Pomaga Ci w tym instynkt?
- Szczerze powiedziawszy nie rozkładam swojej gry na czynniki pierwsze i przed kolejnym meczem wolałbym się nad tym nie zastanawiać. Przecież mógłbym zapeszyć. Jeśli jednak spojrzeć z boku, to rzeczywiście sporo takich sytuacji mi wychodzi. Może trochę pomaga też instynkt, ale przede wszystkim szczęście. Bez niego żaden bramkarz na pewno sobie nie poradzi. Wiem, że niektóre elementy mojej gry wyglądają lepiej, niektóre gorzej. Staram się cały czas nad tym pracować i mam nadzieję, że przyniesie to wkrótce efekt.
Starasz się na kimś wzorować?
- Ciężko powiedzieć, żeby ktoś konkretnie. Raz padłem ofiarą własnej odpowiedzi, bo przez dłuższy czas nie chciałem odpowiadać na podobne pytanie. W końcu powiedziałem, że Artur Boruc. Nagle więc stałem się chorzowskim "nowym" Borucem, później Casillasem. Ludzie lubią nadużywać, dlatego nie chcę jednoznacznie mówić takich rzeczy.
Rozmawiał: Luki (Niebiescy.pl)