- Aż się boję to powiedzieć, ale wygląda na to, że w przyszłym tygodniu rozpocznę treningi - mówi Maciej Sadlok, który wraca do zdrowia po długim leczeniu kontuzji.
"Sadloczek" w ubiegłym tygodniu miał przejść kolejną operację, ale okazało się, że nie będzie ona konieczna. - Na szczęście po konsultacji u lekarza w Poznaniu do operacji nie doszło. Znowu zadziałano antybiotykiem i efekty tej kuracji są naprawdę dobre. Rany już niemal nie ma. Została naprawdę maleńka dziureczka - opowiada 24-latek.
Wychowanek Pasjonata Dankowice sobotni mecz Ruchu z Legią obejrzał w domu przed telewizorem. - Ależ to były emocje! Pierwsza połowa super. Przy wyniku 2:0 nie było jednak mowy o żadnym świętowaniu. Piłkarze często mówią, że 2:0 to niebezpieczny wynik. Potrafi tak uspokoić, że za chwilę trzeba już gonić rywala. W przerwie rozmawiałem o tym z żoną i zaklinaliśmy, żebyśmy w drugiej połowie za szybko nie stracili bramki. Niestety, nasze obawy się potwierdziły. Na szczęście to była chwilowa słabość, a wola walki i determinacja, jaką zaprezentowali potem moi koledzy, godne największego szacunku. W takich meczach rodzi się zwycięski zespół - zaznacza w rozmowie z portalem
Slask.Sport.pl.
źródło: Niebiescy.pl / Slask.Sport.pl