- Jestem przekonany, że kibice będą oczekiwali dobrej gry i stworzenia kilku sytuacji bramkowych. Dlatego pewna presja na nas będzie, zwłaszcza, że w Krakowie przegraliśmy wygrany mecz. Nie warto jednak mówić o stresie, bo to jest wkalkulowane w nasz zawód, a kto sobie z tym nie radzi, to nie ma po co wychodzić na boisko - mówi 36-letni środkowy pomocnik Ruchu Chorzów,
Łukasz Surma, który w czwartek wziął udział w konferencji prasowej przed meczem z Legią Warszawa.
Długo rozpamiętywaliście końcówkę spotkania z Cracovią?
Łukasz Surma: - W Krakowie mieliśmy plan, który się sprawdzał bardzo długo. "Pasy" to zespół, który stara się wyprowadzać piłkę od tyłu, przez linię pomocy, nie kopie od razu do przodu. W środku pola chcieliśmy im odebrać futbolówkę i od razu skontrować. Ten plan do 80 minuty był skrzętnie realizowany. Potem wkradło się coś takiego, że Cracovia nie miała nic do stracenia i poszła większą ilością zawodników do przodu, a my chcieliśmy utrzymać wynik 1:0 i za bardzo się cofnęliśmy. Tego błędu nie możemy już w żadnym innym meczu popełnić. Natomiast sam plan i jego realizacja były na wysokim poziomie, ale w ostatnich dziesięciu minutach się pogubiliśmy.
Przed wami konfrontacja z Legią, która przyjedzie na Cichą jako zdecydowany faworyt, dzięki czemu nie będzie na was ciążyła aż tak duża presja.
- Jest coś takiego, że jeśli drużyna nie występuje w roli faworyta, to w jakimś stopniu może jej to pomóc. Ambicje publiczności i ludzi związanych z Ruchem są jednak takie, żeby wygrywać każdy mecz. Jestem przekonany, że kibice będą oczekiwali dobrej gry i stworzenia kilku sytuacji bramkowych. Dlatego pewna presja na nas będzie, zwłaszcza, że w Krakowie przegraliśmy wygrany mecz. Nie warto jednak mówić o stresie, bo to jest wkalkulowane w nasz zawód, a kto sobie z tym nie radzi, to nie ma po co wychodzić na boisko. W ekstraklasie presja związana jest z każdym meczem.
W sobotę zmierzycie się z zespołem, który ma szansę na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. To ciekawe wyzwanie?
- Gdyby Legia zrobiła kolejny krok i weszła do Ligi Mistrzów, to całe środowisko by na tym zyskało. W końcu mówiłoby się, że ekstraklasa poszła do przodu. Życzymy Legii jak najlepiej i faktycznie zagrać dobry mecz na tle takiego przeciwnika, który jest już w Lidze Europy i ma szansę na Ligę Mistrzów, to byłoby coś.
Często mówi się, że drużynom przyjezdnym bardzo ciężko gra się na Cichej. Pan może coś o tym powiedzieć, bo miał pan okazję przyjeżdżać z Legią do Chorzowa.
- Pamiętam jeden taki mecz. Za trenera Okuki przyjechaliśmy tutaj jako mistrzowie Polski i przegraliśmy 0:1. Wydawało się, że mieliśmy piłkę i kontrolowaliśmy cały mecz, a tu nagle wypad Ruchu, kontra i Bartek Jamróz strzelił z karnego na 1:0. Statystyki w piłce nożnej często jednak zawodzą i my musimy stworzyć na Cichej w sobotę nową historię.
Sposobem na pokonanie bramkarza Legii będzie gra z kontry?
- Legia jest groźna w ofensywie i gra wysoko, a dzięki temu z tyłu robi się więcej miejsca. To właśnie daje okazje do kontr. Marzę, żebyśmy zagrali taki mecz, po którym nie będziemy mówić: szkoda, że mieliśmy jedną, dwie sytuacje i je zmarnowaliśmy. Uważam, że stać nas na rozegranie super meczu, stworzenie kilku okazji i wykorzystanie przynajmniej jednej. Na tyle mamy dobrych zawodników i na tyle piłka jest nieprzewidywalna, że w każdym spotkaniu może się wszystko zdarzyć. Po prostu nas na to stać.
Notował: Neo (Niebiescy.pl)